Ale to Kościół ma problem, skoro nie potrafi od złych pokus uchować nawet duchownych.
Duchowni są grupą społeczną, która popełnia najmniej przestępstw pedofilskich i są badania socjologiczne, które to jednoznacznie potwierdzają. Człowiek jest wolny więc może wybrać dobro, może wybrać zło. Zamiast wybierać piękno i wzrastanie, może wybrać upadek na tym polega dramat ludzkiego życia, ale na tym polega ludzka wolność. A jak wychowuje się dzisiaj nowe pokolenia? Spójrzmy - ukradziono nam nasze dzieci!
Ukradziono nam dzieci? Kto to zrobił?
Matki nie ma w domu, bo musi podjąć pracę zarobkową. Dzieci rodzicom ukradła nowa rzeczywistość, ulica, systemy wychowawcze. Po części szkoła kradnie dziś dziecko narodowi, skoro pozbawia się dzieci możliwości poznania polskiej współczesnej historii, szacunku do przeszłości. Niektóre środowiska intelektualne czy dziennikarskie też kradną Polsce historię zamazując i znieważając ją, zachęcając do wstydu za wszystko, co polskie, co narodowe.
Duchowni są obecni w tej szkole, którą ksiądz krytykuje. I może właśnie ich obecność w każdym miejscu życia społecznego wywołuje niechęć do Kościoła? Może Kościół domagając się np. zwrotu majątku sam prowokuje ataki na siebie?
Szkołę wszyscy cenimy i kochamy. Chcemy jej dobra. Obecność duchownych w szkole jest potrzebna obydwu stronom, bo separacja i getto nie są wyrazem ani nowoczesności, ani kultury współżycia. Natomiast widzimy, jak dziś wróciła zaprogramowana walka z Kościołem, próba eliminacji jego głosu z życia publicznego. A jeśli chodzi o majątek - przecież, by Kościół mógł istnieć, funkcjonować, pomagać biednym, musi mieć do tego środki. Kto prowadzi dziś w Polsce systematyczną promocję moralności, a także domy dla bezdomnych, dla samotnych matek, opieki paliatywnej? Często odwiedzam takie domy i widzę trud wyciągania osób spod mostu, czasem z życiowych tarapatów, trud wielkiej pomocy. Jeśli zaś chodzi o rewindykację to Kościół nie chce cudzego majątku, domaga się zwrotu zagrabionego dobra, ofiarowanego kiedyś na te cele. W ten sposób chcemy przestrzegać przed bezprawiem, kradzieżą. Jak coś zostało ukradzione, trzeba oddać. To prawo natury, a nie wymysł Kościoła. Szkoda, że cała prasowa i ideologiczna nagonka tego nie zauważa. Kościół w Polsce wcale nie jest bogaty, skoro nie jesteśmy w stanie np. utrzymać niezależnej telewizji.
Może przez takie żądania Kościół traci wiernych?
Prawdziwi wierni w Polsce wiedzą, że to oni utrzymują Kościół. Domaganie się ubóstwa od Kościoła jest słuszne i trzeba piętnować ewentualne „wyskoki”, ale odchodzenie od Kościoła ma głębsze motywy, płynące z osłabienia wiary. Liczbowo, to ta utrata wynika z raczej emigracji. W diecezji przemyskiej jest od dwóch lat mniej o 69 tys. wiernych, młodych, światłych ludzi, którzy wyjechali do pracy. Emigranci mieli wracać do Polski, miała tu być druga Irlandia. A co jest? Bezrobocie dusi Polaków, naród wymiera, zamykane są wiejskie szkoły….
Ale my chcemy zapytać zapytać, czy dużo osób odchodzi od wiary?
Formalne odejścia są raczej wyjątkowe, od zawsze jednak zmagamy się z oziębieniem i osłabieniem wiary. Łamią się tradycje chrześcijańskich zachowań i część ludzi uważa się za wierzących, bo byli ochrzczeni, przyjęli nawet I Komunię Świętą, ale zwalniają się z regularnego wysiłku życia według ewangelii, jeszcze od czasu do czasu bywają w kościele, ale czy to już chrześcijanin spoza nawiasu nie uważałbym tak.
To skąd biorą się wielkie artykuły w prasie na temat apostazji?
To problem promowany przez niektóre gazety. Oczywiście jest tak, że w niektórych krajach europejskich płaci się podatki na Kościół, a więc akt apostazji pozwala zaoszczędzić parę groszy. Po powrocie z emigracji ci ludzie po staremu garną się do Kościoła. Mnie zawsze napawają radością kolejki do konfesjonałów przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą, bo uważam, że dopóki człowiek nie utracił sumienia, dopóki grzech go boli, to wiary nie stracił, wie, że tylko Bóg może odpuścić grzechy.
Kolejki do konfesjonałów są dłuższe niż kiedyś?
Nie mierzyłem tego. Ale wciąż są tłumy. Jeden nawrócony już jest sukcesem Kościoła. Dziś musimy myśleć poważniej o tym, by powstała szeroka elita katolicka. Aby chodziła nie tylko po korytarzach uniwersytetu, ale też po korytarzach parlamentu, po dworcach kolejowych, po ulicach miast i po wioskach. Życie wiarą i siła Kościoła nabierze rumieńców, jeśli w każdej klatce schodowej 1/3 rodzin stanie się elitą żywej, świadomej wiary.
Na korytarzach parlamentu do Kościoła przyznaje się większość posłów i senatorów. Ale w głosowaniach, na przykład nad ochroną życia, tego nie widać
.
Mają panowie rację. Zgodnie z komunistyczną i libertyńską metodą wmówiono ludziom, że trzeba oddzielić wiarę od życia codziennego. Możesz sobie wierzyć w domu, możesz chodzić do Kościoła, ale niech to nie ma wpływu na sprawy publiczne. To nie jest właściwe, nie jest nowoczesne ani demokratyczne, bo dziś za los Kościoła odpowiadają wszyscy, nie tylko biskup, księża, ale wszyscy, także wybrani przez nas posłowie, którzy są chrześcijanami. A wiara bez uczynków jest martwa. Mamy zatem obowiązek domagać się od ludzi, aby wybierali etycznie odpowiedzialnych posłów i domagać się od posłów, aby zgodnie z sumieniem uchwalali prawa.
Kościół nie używa sprawdzonych narzędzi do dyscyplinowania polityków. Nie mówimy tu nawet o ekskomunice...
... bo trzeba by zbyt wielu ekskomunikować, a to dokonać się może po upomnieniu i stwierdzeniu winy. Kościół jest wyrozumiałą Matką, ktoś kto zaplątał się w grzech promocji zła, ale nie chce trwać w uporze niekoniecznie przestaje być dzieckiem Kościoła.
Wygląda to na słabość albo przymykanie oka na rzeczywistość.
Nie. Pan Jezus wierzy w siłę łaski, którą wysłużył każdemu z nas na krzyżu. Apostołowie też zachęcali Jezusa do tego by rzucił gromy i kogoś potępił. A Jezus, choć cierpiał za nasze grzechy, to nikomu nie mówił: jesteś już stracony, potępiony. Na tym polega fenomen Wielkiego Piątku, fenomen nawrócenia łotra. To co powinniśmy robić, aby „zmusić” posłów do uchwalania etycznie poprawnych ustaw, to tworzyć opinię i to taką, żeby się wstydzili być nieszczerzy, niewierni swemu sumieniu.
Ale nie mówimy o łotrach, lecz o ważnych politykach. Jeden z obecnych ministrów, uchodzący za bardzo katolickiego, w zeszłej kadencji przygotował projekt ustawy o in vitro daleki od oczekiwań Kościoła.
To jest ważne pytanie do tych polityków, dlaczego wybierają taką drogę jaka była według nich możliwa w tamtym momencie? Mają sumienie, wierzą w Ewangelię, wiedzą, że nie można zabijać życia poczętego. Może w takich ważnych chwilach Kościół za słabo ich wspiera? A może nie czują poparcia społecznego? Powiedzmy jednak szczerze, że dzisiaj w sprawie in vitro sytuacja prawna w Polsce jest najgorsza z możliwych jest pustka, co nie zwalnia zainteresowanych sprawą od obowiązku kierowania się poprawnym sumieniem.
Na to wygląda. Dziś każda sprzeciwiająca się Kościołowi teza znajdzie swego obrońcę, często znanego księdza, albo modnego biskupa.
Ci, którzy lubią mówić rzeczy popularne, ale nie zawsze adekwatne do zasad głoszonych przez Kościół, najbardziej szkodzą sobie sami. Boleję nad tym, że są księża czy znani katolicy świeccy, którzy w publicznych wypowiedziach daleko wykraczają poza granicę magisterium. Jednak jeśli chodzi o episkopat, głębokich podziałów w sprawach doktryny czy moralności nie ma.
A koncern medialny o. Tadeusza Rydzyka? Niektórzy twierdzą, że także głosi poglądy sprzeczne z nauczaniem Kościoła.
Z lektury „Gazety Wyborczej” można odnieść wrażenie, że na ziemi będzie raj, jak tylko zniknie z Kościoła arcybiskup Józef Michalik i ojciec Tadeusz Rydzyk... Widzę oczywiście możliwość doskonalenia mediów ojca Rydzyka, ale oceniam je pozytywnie. To ogromny i wszechstronny sukces. Ten człowiek obudził dużą część biernego po komunizmie społeczeństwa, promuje modlitwę, stworzył wielkie i dobre dzieło. Cieszę się, że biskupi dziś jednomyślnie popierają starania TV Trwam o koncesję nadawania na nowej platformie. W dzisiejszej Polsce to głos potrzebny, inny, niż pozostałe. Podczas niedawnej konferencji Episkopatu przyjęto statut Rodziny Radia Maryja, ostatni element, który budził wątpliwości. „Rodzina” zadeklarowała całkowitą lojalność wobec Kościoła, proboszczów, biskupów. A więc można i z Ojcem Rydzykiem się dogadać.
A wcześniej ksiądz arcybiskup miał wątpliwości co do tej lojalności?
Były wątpliwości, nieufność, jakieś lęki. I głośno o tym mówiłem.
Czy nie jest tak, że koncern ojca Rydzyka trafia tylko do przekonanych, nie jest są narzędziem nowej ewangelizacji, ale jedynie utwierdzania katolickiej tożsamości?
Może rzeczywiście warto spytać, czy więcej ludzi się nawraca słuchając Telewizji Trwam czy TV Religia...
Czy polski Kościół byłby na tyle silny, aby zwołać milionowe demonstracje w obronie ważnych spraw? W Hiszpanii dochodziło do takich protestów.
Niewykluczone. Jak jest przekroczona granica, zazwyczaj budzi się naród - tak bywało już nieraz.
Jaka to granica?
Na pewno nie będziemy się bili o to, aby wyeliminować inaczej myślących albo żeby zamknąć usta prześladowcom czy wręcz wrogom Kościoła, nie będziemy się bić o pieniądze (śmiech). Ale mogą być takie momenty, gdy zaistnieje konieczność radykalnych środków. Już brałem udział w manifestacji i wziąłbym udział w proteście w obronie życia poczętego, gdyby zaistniała potrzeba. Dla mnie nietykalną sprawą jest także katecheza, czyli prawo do wychowania dziecka w wierze rodziców, a także każde z dziesięciu Bożych przykazań.
Ksiądz arcybiskup pewnie poszedłby na taką manifestację, ale w Hiszpanii na ulice wyszły miliony.
Z polskim społeczeństwem nie jest tak źle. Niedawno grupa świeckich zebrała 600 tys. podpisów w obronie życia od ludzi, i to bez poparcia od proboszczów i biskupów. Zebrano ponad 2 miliony podpisów w obronie TV Trwam. To jest fenomen - jeśli będzie potrzeba to ci ludzie sami wyjdą na ulicę. Polacy mają swoja godność, której nie wolno naruszać. Szkoda, że tego nie zauważają ci, którzy to widzieć powinni.
Księdza to nie martwi, że akcja w obronie życia odbywała się bez poparcia ze strony biskupów?
To raczej powód do chluby, że żywy Kościół świeckich daje świadectwo wiary odpowiedzialnej za życie, że nie musimy tego robić za nich. Jej twórcy odwiedzali mnie i wiedzieli, że za nimi stoimy. Chcieliśmy, aby na swój sposób obudzili naród. Od zawsze zabieramy głos w obronie życia poczętego, manifestacja to raczej zadanie świeckich i wybrana przez nich samych forma uświadamiania społeczeństwa o ważnej sprawie. Zebrane podpisy, to także dowód sprawności organizacyjnej wolontariatu. Mówiłem o tym Ojcu Świętemu i biskupom na Sympozjum Europejskim. Widać, że z naszym katolickim laikatem nie jest tak źle. Ma on poczucie swoich zadań, wykazuje umiejętność i odwagę a zatem daje dowód poczucia godności. Warto zaufać ludziom. Zwłaszcza w atmosferze tych dni świątecznych widać, że w Wielki Piątek nie kończy się wszystko, Zmartwychwstały Jezus przywrócił życie także nam. Warto zaufać ludziom i Zmartwychwstałemu!
Życzę wszystkim ożywienia wiary w nieśmiertelną wartość dobra.