Pełzające zubożenie społeczeństwa; korupcja (w tym polityczna), z selektywnym tylko (gdy to Tuskowi pasuje) pociąganiem do odpowiedzialności; i - po trzecie - brak wizji (i polityki) rozwoju to bermudzki trójkąt, w którym znalazła się Polska. Rząd podejmuje decyzje (często - drastyczne - jak wydłużenie wieku uprawniającego do emerytury), ale nie rządzi. Bo rządzić znaczy rozwiązywać problemy.
I pisze, że w efekcie pasywności władzy:
Płacimy coraz więcej podatków a dostajemy mniej. Po drugie i trzecie - wiążące się ze sobą: bezrobocie (wyższe niż średnia unijna) i - demografia. Prawie o połowę więcej osób umiera w Polsce niż się rodzi. W tym tempie za ponad 100 lat nas już nie będzie.
Lecz – jak pisze socjolog – proces destrukcji może być znacznie szybszy:
Średnie płace w administracji są już wyższe niż w gospodarce. Poziom technologiczny tej ostatniej jest stosunkowo niski, a środki unijne na innowacje poszły głównie do firm zagranicznych. Polski paradoks bańki wzrostu (ze względu na inwestycje infrastrukturalne ze środków unijnych), przy równoczesnych bankructwach większości wykonawczych uczestników tego procesu, jest czymś unikalnym w skali UE.