PiS na cmentarzu

Akcja „ekshumacja” szkodzi nowej strategii partii Kaczyńskiego

Aktualizacja: 20.09.2012 08:35 Publikacja: 20.09.2012 02:25

PiS na cmentarzu

Foto: ROL

Czy pikiety posłów PiS pod cmentarzami podczas ekshumacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej mogą wysadzić w powietrze starannie przygotowywaną  jesienną ofensywę PiS? Każdy kolejny dzień pokazuje, że mogą.

Wizerunkowy szpagat

W poniedziałek Anna Fotyga przepychała się z Żandarmerią Wojskową na gdańskim cmentarzu Srebrzysko. Dzień później protestowała razem z Antonim Macierewiczem na Warszawskich Powązkach. Inni posłowie dołączyli do licytacji na radykalizm. Pomorski poseł Andrzej Jaworski zapytał publicznie, czy premier Donald Tusk chciał wysłać czołgi na gdański cmentarz, by uniemożliwić posłom udział w ekshumacji Anny Walentynowicz.

Ręce załamują osoby odpowiedzialne za nowy wizerunek PiS. Ale, jak dowiedziała się „Rz", nie tylko one. – Tylko niech pan nie pisze, że prezes się wściekł, bo zabrzmi to jak przekaz dnia Platformy. Ale naprawdę był zaskoczony – mówią zgodnie nasi rozmówcy w PiS.

Sytuacja w PiS jest o tyle poważna, że widoczne staje się starcie dwóch frakcji. – Jeśli ktoś myślał, że przestaniemy mówić o Smoleńsku, to bardzo się mylił – mówi znany polityk PiS, zwolennik twardego kursu.

– Nie chodzi o to, żeby nie mówić o Smoleńsku, lecz o to, jak mówić – ripostuje współautor nowej strategii PiS

Faktem jest, że partia Kaczyńskiego musi zrobić wizerunkowy szpagat: zmienić wizerunek i pokazać, że jest konstruktywną opozycją, realną alternatywą dla Tuska, partią, z której propozycjami gospodarczymi dyskutują najważniejsi ekonomiści w kraju, ale z drugiej strony zbytnim wahnięciem w stronę centrum nie wywołać konsternacji u bardziej smoleńskiego elektoratu.

Dlatego spin doktorzy nie chcieli zamilknąć o Smoleńsku, lecz zmienić język, jakim się o nim mówi.

Nasi rozmówcy pokazują przykład: zamieszanie z ekshumacjami odwróciło uwagę od tego, co w całej sprawie najważniejsze. Rodzina Anny Walentynowicz oświadczyła wczoraj, że nie rozpoznała jej ciała, a w trumnie są zwłoki innej osoby. Ta informacja to świetny argument na rzecz tezy o tym, jak od początku fatalnie prowadzona była sprawa śledztwa smoleńskiego i jakie konsekwencje ma to dziś. PiS może pokazać, że zgoda na rosyjski zakaz otwierania trumien była wielkim błędem. Ba, pozwala postawić bardzo niewygodne pytania Ewie Kopacz, która tuż po katastrofie zapewniała, że polscy lekarze uczestniczyli w sekcjach.

Gdy posłowie PiS urządzają pikiety na cmentarzach i pytają premiera, czy wyśle na nich czołgi, sprawa zaczyna jednak pachnieć groteską. Zamiast merytorycznego punktowania (które pomogło w sprawie Amber Gold) emocjonalny przekaz. Efekt? PiS nie tylko dowodzi, że jest partią jednego tematu (przepychanki z żandarmerią wojskową, nazwaną przez posłankę PiS bezimienną i tajną bojówką, przebijają się w mediach znacznie lepiej niż program gospodarczy), ale i że nawet tym jednym tematem nie potrafi się skutecznie zajmować.

Prezes się zmienił?

Zaskakujące w tej sytuacji są dwie sprawy. Po pierwsze, że to nie Jarosław Kaczyński był tym, który wysadził w powietrze jesienną ofensywę PiS. Choć wszyscy spodziewali się, że to on wyjdzie któregoś dnia i opowie o zdradzonych o świcie, prezes PiS zachowuje od kilku miesięcy zimną krew. Teza o jego politycznym wypaleniu okazuje się przedwczesna, podobnie jak plotki o tym, że odpuścił realną walkę o władzę. Skoro potrafi temat, który traktował tak osobiście, nieco schować, skoro potrafi wycofać się np. z debaty o Amber Gold, by umożliwić SLD i Ruchowi Palikota głosowanie za wnioskiem PiS o komisję śledczą, świadczy to o wciąż dużej determinacji politycznej.

Po drugie, widać coraz wyraźniejszy spór pokoleniowy w PiS. Młodsi, merytorycznie przygotowani posłowie punktują koalicję to za nepotyzm, a to za kwestie gospodarcze, a to za Amber Gold. Choć popełniają błędy, dopuszczenie ich na pierwszą linię frontu pomaga partii. Jednocześnie jest w PiS sporo osób, które w imię wierności swym żelaznym zasadom nie zawahają się storpedować każdego planu wizerunkowej odnowy partii.

Akcja „ekshumacja" zaszkodziła poważnie jesiennej ofensywie PiS w złym momencie, gdy wyczerpywała one swe możliwości piarowskie. Spin doktorzy PiS, rozwlekając ofensywę na kilka tygodni, de facto od połowy sierpnia, „przegrzali" temat. Można przytrzymać ciekawość opinii publicznej co do nazwiska kandydata na premiera kilka dni, może dwa tygodnie. Gdy mija półtora miesiąca, temat zaczyna nużyć i irytować. Podobnie z debatą gospodarczą. Pomysł był ciekawy, jednak rozwlekanie sprawy na trzy tygodnie sprawia, że PiS oddaje innym inicjatywę, którą przejął na początku września. Pewnie i bez Smoleńska PiS dostałby zadyszki, ale teraz sprawa szybciej wyszła na jaw.

Czy pikiety posłów PiS pod cmentarzami podczas ekshumacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej mogą wysadzić w powietrze starannie przygotowywaną  jesienną ofensywę PiS? Każdy kolejny dzień pokazuje, że mogą.

Wizerunkowy szpagat

Pozostało 96% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości