Paweł Lisicki: Tragicznie zmarli w Smoleńsku to zobowiązanie

Naczelny „Uważam Rze” w przeddzień święta zmarłych podkreśla, że wyjaśnić przyczynę śmierci ofiar katastrofy smoleńskiej „to jednak też zderzyć się z interesami tych, którym zależy na zapomnieniu, na przemilczeniu, na ukryciu ważnych okoliczności samej tragedii”

Publikacja: 29.10.2012 12:22

Paweł Lisicki: Tragicznie zmarli w Smoleńsku to zobowiązanie

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Paweł Lisicki na łamach najnowszego wydania tygodnika odnosi się do nawoływań w mediach: dość już o tym Smoleńsku. „Często słychać ten refren.”

Podobnie reaguje wielu polityków rządzącej partii, czego najlepszym przykładem jest sam premier, który zasugerował, że byłoby dobrze przez pewien czas nic o tragedii smoleńskiej nie mówić. Zmarli niech spoczywają w spokoju, żywi niech się zajmą przyszłością – niesie się wołanie.

Lisicki zauważa jednak:

Jest tylko małe „ale". Żywi niosą przecież w sobie pamięć o zmarłych. Zmarli to nie martwe ciała, nie obojętne strzępki materii zamknięte i wydzielone, to nie tylko prochy, szczątki, zwłoki. Tragicznie zmarli w Smoleńsku to zobowiązanie. I dopóki wszystkie wątpliwości nie zostaną wyjaśnione, dopóki nie da się ustalić odpowiedzialności za ich dramatyczną śmierć, dopóty wezwania do spokoju będą nieszczere.

Oczywiście nie powinno się grać zwłokami. Oczywiście, że nie można wciąż żyć przeszłością. Co to jednak konkretnie znaczy? Co to znaczy w sytuacji, w której te zwłoki mówią, a ściślej – chcą mówić? Kiedy ta śmierć chce być słyszana? Kiedy dopomina się nie tylko upamiętnienia, ale także wyjaśnienia?

Wyjaśnić w tym przypadku to jednak też zderzyć się z interesami tych, którym zależy na zapomnieniu, na przemilczeniu, na ukryciu ważnych okoliczności samej tragedii. Podstawowy interes polityczny rządzących kazał im po pierwsze zacierać własną odpowiedzialność za chaos, bałagan i lekceważenie śp. prezydenta, co mogło się przyczynić do katastrofy, a następnie tuszować wszystkie błędy w trakcie śledztwa, już po dramacie. Tu jest pierwotne źródło obecnych problemów.

I podkreśla:

Jeśli ktoś wykorzystuje Smoleńsk do swoich celów, to są to ci, którzy za wszelką cenę starali się uspokoić opinię publiczną. To ci, którzy wybrali własne bezpieczeństwo, a nie interes ogółu. To ci, którzy starali się wmówić Polakom, że śledztwo jest przejrzyste, a współpraca władz rosyjskich wzorowa. Kto to mówił? Rodziny ofiar? Przeciwnicy rządu? Opozycja? Żadną miarą!

Kto obiecywał, że cały proces wyjaśniania prawdy będzie przebiegał bez zakłóceń?

Kto głosił, że państwo polskie zdało egzamin? Czy dziś ci mówcy – premier pospołu z prezydentem – mogliby to samo powiedzieć nad grobami tych, których zwłoki pomylono?

Lisicki zauważa:

Obietnicom polityków nie należy ufać – to prawda. Ich często parciana retoryka nie zasługuje na uwagę – zapewne. Tylko że tym razem te słowa towarzyszyły śmierci. Tylko że tym razem nie chodziło o czcze przyrzeczenia, jakich tyle pada w kampaniach, kiedy to plecie się, co ślina na język przyniesie. Chodziło o rzecz naprawdę poważną – o śmierć. I od odpowiedzialności za jej wyjaśnienie – czy to się komuś podoba, czy nie – rządzący się tanim kosztem, pustymi frazesami i obłudą nie wykpią.

 

Paweł Lisicki na łamach najnowszego wydania tygodnika odnosi się do nawoływań w mediach: dość już o tym Smoleńsku. „Często słychać ten refren.”

Podobnie reaguje wielu polityków rządzącej partii, czego najlepszym przykładem jest sam premier, który zasugerował, że byłoby dobrze przez pewien czas nic o tragedii smoleńskiej nie mówić. Zmarli niech spoczywają w spokoju, żywi niech się zajmą przyszłością – niesie się wołanie.

Pozostało 85% artykułu
Publicystyka
Sondaż: Komisja ds. badania wpływów rosyjskich dzieli Polaków. Wyborcy PiS przeciw
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Polska była proizraelska, teraz głosuje w ONZ za Palestyną
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Czy sprawa sędziego Tomasza Szmydta najbardziej zaszkodzi Trzeciej Drodze i Lewicy?
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jarosław Kaczyński podpina się pod rolników. Na dłuższą metę wszyscy na tym stracą
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Czy rekonstrukcja rządu da nowe polityczne paliwo Donaldowi Tuskowi