Partia Janusza Piechocińskiego jest w trudnej sytuacji przed wyborami prezydenckimi, bo nie chce wystawiać kandydata na prezydenta, ale jednocześnie boi się takiej decyzji.
Kilka dni temu pojawiła się informacja, że kandydatem ludowców mógłby być Adam Jarubas, marszałek województwa świętokrzyskiego (o tym, że jego kandydatura wchodzi w grę, „Rz" pisała już na początku grudnia).
Uchroniłoby to szefa Stronnictwa Janusza Piechocińskiego przed walką o prezydenturę, która mogłaby się skończyć dla niego tak samo katastrofalnie niskim wynikiem, jak wcześniej kończyła się dla innych liderów PSL.
Poza tym kandydatura Jarubasa dowartościowałaby młodsze pokolenie polityków, którzy na poprzednim kongresie postawili na zmianę szefa partii. Minusy tej kandydatury przeważają jednak nad plusami. Jarubas zaledwie miesiąc temu został ponownie marszałkiem sejmiku świętokrzyskiego. Rzucenie go do walki o prezydenturę może być potraktowane przez lokalnych wyborców jako lekceważenie. Istnieje też obawa, że organizacje PSL z innych województw poza świętokrzyskim nie będą się specjalnie przykładały do kampanii Jarubasa, żeby dodatkowo nie wzmacniać pozycji i tak silnego wiceprezesa. A że lider świętokrzyskiego PSL jest mało znany w innych częściach kraju, a na wylansowanie go nie będzie zbyt dużo czasu, wszystko to razem mogłoby skutkować jeszcze gorszym wynikiem PSL w tych wyborach.
Dlatego pragmatyczni ludowcy woleliby poprzeć już w pierwszej turze Bronisława Komorowskiego. Nie musieliby się konfrontować ze słabym wynikiem wyborczym, a nikt w partii nie wierzy w dobry wynik.