– Oczywiste jest, że zabójstwo polityczne Chrisa Haniego zostało wykonane z zamiarem wywołania chaosu w kraju. Z akt, które mam przed sobą, wyraźnie wynika, że sąd wziął to pod uwagę, skazując Walusia na śmierć – powiedział w poniedziałek Ronald Lamola. W ten sposób uzasadniał decyzję o pozostawieniu Polaka w więzieniu.
Janusz Waluś wyjechał z Polski do RPA przed stanem wojennym. Na emigracji radykalizował się politycznie, a 10 kwietnia 1993 roku zastrzelił Chrisa Haniego, czarnoskórego lidera partii komunistycznej i jedną z ikon walki z apartheidem. Zrobił to za namową białego polityka Clive'a Derby-Lewisa. Liczył na wybuch zamieszek, wprowadzenie stanu wyjątkowego i zatrzymanie demontażu apartheidu. Efektu politycznego nie osiągnął, za to wraz z Derby-Lewisem został skazany na śmierć, po czym obie kary zmieniono na dożywocie.
O Walusiu zrobiło się głośno w 2016 roku, gdy sąd zdecydował o jego zwolnieniu warunkowym. Apelację złożył jednak minister sprawiedliwości RPA Michael Masutha, rozpoczynając długi serial prawniczy. Decyzja o zwolnieniu warunkowym za sprawą postanowień sądu jeszcze kilkakrotnie wracała do Masuthy, który za każdym razem decydował, że Waluś nie wyjdzie zza krat.
W październiku w „Rzeczpospolitej” informowaliśmy, że przed Sądem Najwyższym w Pretorii ruszyły kolejne starania o zwolnienie warunkowe. Wcześniej Janusz Waluś, co również ujawniła „Rzeczpospolita”, zrzekł się obywatelstwa RPA, licząc na to, że pomoże mu to, jako posiadaczowi wyłącznie obywatelstwa polskiego, w powrocie do ojczyzny.
12 grudnia 2019 roku Sąd Najwyższy w Pretorii nakazał ministrowi sprawiedliwości i usług penitencjarnych, by ten ponownie rozpatrzył podjętą w styczniu 2019 roku decyzję o odmowie zwolnienia warunkowego. Obrona Walusia liczyła, że decyzja będzie pozytywna, bo funkcji ministra od połowy 2019 roku nie pełni już Masutha, blokujący wszystkie starania Walusia. Podkreślała, że że w RPA więzienne mury opuścili już niemal wszyscy zbrodniarze z czasów apartheidu.