Zamachowcem okazał się 19-letni Norweg o korzeniach somalijskich mieszkający w Wielkiej Brytanii od 14 lat.
Na miejsce ataku wybrał Russell Square w centrum Londynu, niedaleko British Museum. Roi się tam od zagranicznych turystów, o czym świadczy chociażby pochodzenie ofiar. Była 22.30 w środowy wieczór, gdy uzbrojony w nóż rzucił się na ofiary. Od ran zmarła na miejscu ponad 60-letnia Amerykanka, a ranni zostali obywatele USA, Izraela, Australii i Wielkiej Brytanii. W sumie do szpitala trafiło pięć osób.
– Przyczyna ataku związana jest ze stanem zdrowia psychicznego sprawcy – oświadczył na konferencji prasowej Mark Rowley z wydziału operacji specjalnych londyńskiej policji. Jego zdaniem ofiary sprawcy były całkowicie przypadkowe, a atak miał spontaniczny charakter. Nieco wcześniej londyńska policja nie wykluczała aktu terrorystycznego. – Nie mogliśmy traktować sprawy inaczej po serii zamachów w Europie – wyjaśnił Rowley.
Nie dalej jak w niedzielę sir Bernard Hogan-Howe, szef londyńskiej policji, nie krył, że zamach terrorystyczny jest „bardzo prawdopodobny". W kręgach zarówno policji, jak i ekspertów zajmujących się terroryzmem panowało przekonanie, że zamach jest jedynie kwestią czasu. – Pragnąłbym wszystkich uspokoić, ale obawiam się, że nie mogę tego uczynić – mówił Bernard Hogan-Howe. Po ataku na Russell Square nic się nie zmieniło.
Londyn nadal czeka na zamach terrorystyczny. Policja jest w stanie gotowości, a władze wzywają mieszkańców do zachowania czujności i meldowania o podejrzanych zdarzeniach. W ostatnim czasie policja odebrała już 3,5 tys. telefonów. Co miesiąc bada około 70 nowych przypadków radykalizacji obywateli Wielkiej Brytanii, którzy byliby w stanie dokonać ataku terrorystycznego.