Brazylia: Prawo upomina się o byłego prezydenta Lulę

Prokuratura uważa, że były prezydent i ikona biednych był bossem rozległego systemu korupcji.

Aktualizacja: 15.09.2016 18:12 Publikacja: 15.09.2016 18:08

Brazylia: Prawo upomina się o byłego prezydenta Lulę

Foto: PAP/EPA

Mechanizm był prosty. Zdaniem Deltana Dalagnola, prokuratura z Kurytyby, Luiz Inacio Lula da Silva, który rządził Brazylią między 2003 a 2011 r., obsadził zaufanymi i skorumpowanymi współpracownikami najwyższe stanowiska w państwowym koncernie naftowym Petrobras. Ci przyznawali przepłacone kontrakty czołowym koncernom budowlanym jak OAS czy Odebrecht w zamian za sowite łapówki. Petrobras już odpisał 13 mld dol. strat z tego powodu, ale koszty afery, która przyczyniła się do dziesięciokrotnego zmniejszenia wartości największego koncernu w kraju, mogą być jeszcze większe.

Operacja wyjaśnienia skandalu pod nazwą Lava Jato (Myjnia), trwa już od ośmiu lat. Jej ofiarą padło wielu ważnych brazylijskich polityków i kluczowych przedsiębiorców. Karę więzienia odsiaduje m.in. Jose Dirceu, były szef gabinetu Luli, który miał być jego następcą na czele państwa. Były minister energii Edison Lobao przyznał, że otrzymał od Petrobrasu 50 mln dol. łapówek, przewodniczący izby niższej parlamentu Eduardo Cunha – 40 mln dol. Pośrednio ofiarą operacji Lava Jato stała się także dotychczasowa prezydent Dilma Rousseff, którą dwa tygodnie temu odsunięto od władzy.

Ale wraz z oskarżeniem Luli śledztwo wchodzi w zupełnie inny wymiar. Były lider związków zawodowych, choć edukację zakończył na szkole podstawowej, jest legendą dla milionów Brazylijczyków, człowiekiem, który może wciąż wyprowadzić na ulice tłumy. To on wydatnie przyczynił się do upadku wojskowej dyktatury w połowie lat 80., organizując strajki w całym kraju, a 20 lat później, już jako prezydent, wyciągnął z biedy przynajmniej 40 mln osób, rozbudowując wielki program osłon socjalnych. Lula myślał nawet o udziale w wyborach prezydenckich w 2018 r. i powrocie do władzy. Teraz nie będzie to już możliwe.

Rosja może się tylko uczyć

Ruch prokuratora Dalagnola jest tym bardziej ryzykowny, że zarzucił on także Luli osobiste wzbogacenie się na łapówkach od Petrobrasu, w szczególności dzięki przejęciu luksusowego apartamentu w nadmorskiej miejscowości Guaraja, willi na wsi oraz dotacji do fundacji na rzecz biednych. Wszystko o wartości nawet 3 mln dol.

O losie byłego prezydenta zdecyduje teraz sędzia Sergio Moro. Ale raczej jest pewne, że uzna zarzuty Dalagnola za godne rozpatrzenia – to właśnie ten 44-letni, charyzmatyczny prawnik z Parany wsadził już za kratki w ramach operacji Lava Jato dziesiątki kluczowych postaci brazylijskiego życia politycznego. Dowody winy Luli miał prokuratorom przekazać „zdrajca" Delcidio do Amaral, lider w Senacie założonej przez Lulę Partii Pracujących, który sam był oskarżony o malwersacje i chciał uniknąć nadmiernie surowej kary.

– To jest przełom cywilizacyjny, rewolucja w historii brazylijskiej demokracji, która zmieni sposób prowadzenia nie tylko polityki, ale także biznesu na styku sektora publicznego i prywatnego. Tym bardziej że raz rozpędzonego pociągu nie da się teraz zatrzymać: sprawiedliwość dosięgnie stopniowo także polityków prawicy, łącznie z obecnym prezydentem Michelem Temerem – mówi „Rz" Martine Droulers, dyrektorka departamentu Ameryki Łacińskiej we francuskim Narodowym Centrum Badań Naukowych (CNRS). – Tego, co teraz dzieje się w Brazylii, Rosji nie udało się osiągnąć przez tysiąc lat jej historii, ale także wielu krajom Europy Zachodniej, które walczą z korupcją. Mówimy o ogromnym postępie w budowie państwa prawa – dodaje francuska badaczka.

Prokuratorzy z Parany

To zbieg kilku zdarzeń. W czasie swojej prezydentury Lula postawił na eksport surowców, przede wszystkim ropy. Podjął decyzję o eksploatacji największych na świecie pokładów offshore u wybrzeży Oceanu Atlantyckiego: stąd tak niezwykły rozwój Petrobrasu. Ale kiedy załamały się ceny ropy i naftowy gigant zaczął mieć kłopoty, na wierzch wyszły problemy z jego zarządzeniem.

Do Lava Jato nigdy by jednak nie doszło, gdyby nie grupa młodych, niezależnych prawników wyspecjalizowanych w przekrętach finansowych, na których czele stanął Sergio Moro. Nie przez przypadek pochodzą z południa kraju, regionów Parana, Santa Catarina i Rio Grande do Sul, które tak bardzo przewyższają resztę Brazylii pod względem rozwoju i etyki prowadzenia biznesu, że rozwinął się tu nawet ruch na rzecz secesji.

– Lula był tak zafascynowany rozwojem kraju, że nie zauważył, jak konsoliduje się grupa tych prawników – uważa Martine Droulers.

Ale i były prezydent do pewnego stopnia przyszykował swoją własną porażkę – poprzez rozwój klasy średniej.

– Dziś 100 mln Brazylijczyków zarabia przynajmniej pensję minimalną, są w stanie kupić podstawowe produkty, coraz częściej ukończyli studia wyższe. Kraj już przezwyciężył boom demograficzny, średnia wieku osiągnęła 29 lat. Społeczeństwo staje się coraz bardziej dojrzałe i nie akceptuje systemu działania państwa opartego na powszechnej korupcji – mówi Droulers.

Mechanizm był prosty. Zdaniem Deltana Dalagnola, prokuratura z Kurytyby, Luiz Inacio Lula da Silva, który rządził Brazylią między 2003 a 2011 r., obsadził zaufanymi i skorumpowanymi współpracownikami najwyższe stanowiska w państwowym koncernie naftowym Petrobras. Ci przyznawali przepłacone kontrakty czołowym koncernom budowlanym jak OAS czy Odebrecht w zamian za sowite łapówki. Petrobras już odpisał 13 mld dol. strat z tego powodu, ale koszty afery, która przyczyniła się do dziesięciokrotnego zmniejszenia wartości największego koncernu w kraju, mogą być jeszcze większe.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Przestępczość
Fala egzekucji przyspiesza w Iranie. W jeden dzień powieszono dziewięć osób
Przestępczość
Chciała wyłudzić kredyt na zmarłego. Przyprowadziła go do banku
Przestępczość
Morderstwo Polaka w Szwecji. Aresztowano 17-latka
Przestępczość
Kolejny atak nożownika w Sydney. Zaatakował w kościele
Przestępczość
Kto zabił 39-latka polskiego pochodzenia? Gangi narkotykowe sieją postrach w Szwecji