Postępowanie sądowe w razie odebrania dziecka sprowadza się do ustalenia, czy doszło do jego uprowadzenia. Zasada jest taka, że w czasie trwania tego postępowania sąd nie może rozstrzygać co do władzy rodzicielskiej lub opieki nad tą osobą, a postępowanie w tych sprawach zawiesza (art. 598[sup]2[/sup] [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=5CB46E105C240C837474C2950BF6E836?id=70930]kodeksu postępowania cywilnego[/link]).
Postanowienia sądu opiekuńczego są skuteczne i wykonalne z chwilą ogłoszenia. Jeżeli zobowiązany do oddania dziecka nie zastosuje się do orzeczenia, sąd zleca kuratorowi sądowemu zajęcie się sprawą (od kilku lat sprawami tymi nie zajmują się już komornicy), a ten może się zwrócić o pomoc do policji.
W sporach o dziecko to jego dobro ma być na pierwszym miejscu. Co to w praktyce oznacza? – Powrót do miejsca (rodzica) ostatniego jego pobytu sprzed konfliktu – wyjaśnia adwokat Anisa Gnacikowska, specjalistka od prawa rodzinnego.
Dlatego jedyny w procedurze cywilnej wyjątek od zasady, że ze względów słusznościowych należy odstąpić od egzekucji orzeczenia sądowego, dotyczy właśnie odebrania dziecka. Jeżeli mianowicie wskutek jego wykonania dziecko miałoby doznać poważnego uszczerbku, kurator ma się wstrzymać z wykonaniem orzeczenia do czasu ustania zagrożenia.
[ramka][b]Komentuje Robert Zegadło, sędzia, specjalista od prawa rodzinnego[/b]
Spraw o odebranie dziecka na szczęście nie ma dużo, gdyż należą do najboleśniejszych i po ludzku najtrudniejszych. Polska procedura cywilna jest dostosowana do wymagań konwencji haskiej dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka, a sprawy o uprowadzenie za granicę nie różnią się zasadniczo od odebrania dziecka osobie nieuprawnionej w kraju. W sporze transgranicznym chodzi dodatkowo o jurysdykcję. W Unii standardem jest, że jurysdykcję ma sąd właściwy dla dotychczasowego miejsca stałego pobytu dziecka. Sąd państwa, do którego je uprowadzono, uzyskuje jurysdykcję tylko w zakresie przywrócenia dziecka do miejsca jego stałego pobytu. Zazwyczaj można o nim mówić mniej więcej po roku (spokojnego, tzn. akceptowanego przez opiekunów, w