Trybunały Kościoła zajmują się głównie małżeństwami

Ułamek spraw dotyczy przestępstw popełnianych przez księży, które podlegają 41 sądom kościelnym.

Aktualizacja: 07.12.2013 10:10 Publikacja: 07.12.2013 09:25

Trybunały Kościoła zajmują się głównie małżeństwami

Foto: Rzeczpospolita, Tomasz Wawer Tom Tomasz Wawer

Od kilku lat sądy kościelne przeżywają prawdziwe oblężenie. Coraz więcej Polaków chce bowiem uzyskać tzw. stwierdzenie nieważności małżeństwa, które niesłusznie nazywa się rozwodem. Podczas gdy w 1999 r. wydały 1265 wyroków orzekających w takich sprawach, to – jak wynika z watykańskich statystyk – w 2010 r. było ich już 2369.

– Nie ma w tym nic złego – mówi „Rz" ks. Jacek Siekierski, rektor kościoła akademickiego św. Anny, który jest bardzo popularnym miejscem zawierania ślubów w stolicy. – Wzrasta świadomość religijna Polaków. Coraz więcej osób chce uregulować swoje życie, dlatego też sprawdzają wszystkie możliwości. Prawo kościelne tego nie zabrania – dodaje.

Okazuje się, że niemal sto procent wszystkich spraw, którymi zajmują się sądy kościelne, dotyczy właśnie stwierdzenia nieważności małżeństwa. Ułamek spraw dotyczy przestępstw popełnianych przez księży, które też im podlegają.

Temida w rękach biskupa

Sądy kościelne istnieją w każdej diecezji, których w Polsce jest 41. Działają one na podstawie przepisów kodeksu prawa kanonicznego – ostatnie zmiany w nim wprowadzono w 1983 r.

– Każdy biskup ma w swojej diecezji pełnię władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej – tłumaczy ks. Jan Wiśnicki, ekspert prawa kanonicznego. – Przepisy pozwalają mu na przekazanie władzy wykonawczej i sądowniczej. I każdy biskup z tego prawa korzysta, bo trudno, by sam zajmował się wszystkim. Ale trzeba pamiętać, że wciąż zachowuje prawo bycia pierwszym sędzią w diecezji – dodaje ks. Wiśnicki.

Sprawy sądownicze idą zatem do sądów, których struktura jest trójinstancyjna.

Na najniższym poziomie – pierwszej instancji – znajdują się sądy diecezjalne. Drugą instancję stanowią sądy metropolitalne, a trzecia, najwyższa instancja, zarezerwowana jest dla tzw. Roty Rzymskiej. Jej siedziba mieści się  w Watykanie.

Tak samo jak w sądach cywilnych można się odwoływać do wyższej instancji, z tym że np. małżeństwo zostanie uznane za nieważne, jeśli wyrok z pierwszej instancji zostanie potwierdzony w drugiej. Jeśli zaś sąd metropolitalny wyda inny wyrok, to odwołanie składa się do Roty Rzymskiej.

– W takich wypadkach często zdarza się, że Watykan wyznacza do rozpatrzenia sprawy sąd w Polsce – wyjaśnia ks. Wiśnicki. – Osoby zainteresowane nie są wówczas narażone na kosztowne podróże do Rzymu.

W odróżnieniu od sądów cywilnych kościelne mają mniej rozbudowaną strukturę urzędniczą. Teoretycznie może składać się ona jedynie z dwóch osób: oficjała (używając terminologii cywilnej – prezesa) oraz notariusza.

Muszą to być osoby, które mają ukończone studia w zakresie prawa kanonicznego.

Kanoniści poszukiwani

– Oficjałem zawsze jest ksiądz oddelegowany do tej pracy przez biskupa, ale notariuszem może być osoba świecka – wyjaśnia ks. Wiśnicki. – Są nawet w Polsce takie sądy, w których notariuszami są kobiety – dodaje.

W praktyce administracja jest bardziej rozbudowana, bo prócz oficjała i notariusza sądy zatrudniają również sędziów, a także pracowników kancelarii. Sędziowie mogą być zatrudniani na etatach, ale w praktyce są powoływani do rozpoznania konkretnych spraw.

– W sprawach małżeństw trybunał zawsze złożony jest z trzech osób – mówi ks. Wiśnicki. – I tu także urząd sędziego mogą pełnić kobiety.

Ciekawą funkcję w sądzie kościelnym, ale tylko w sprawach dotyczących małżeństwa lub stwierdzenia ważności święceń kapłańskich lub ślubów zakonnych, pełni tzw. obrońca węzła. Jak tłumaczą kanoniści, osoba taka ma za zadanie wyszukanie wszystkich argumentów, które będą przemawiały za ważnością udzielonego sakramentu. Funkcje te wypełniają księża –oczywiście po studiach prawa kanonicznego.

– W odróżnieniu od prawodawstwa cywilnego w Kościele nie istnieje ktoś taki jak prokurator – tłumaczy ks. Roman Dziok, kanonista. – A to dlatego, że sądy nie rozpoczynają żadnej sprawy bez złożenia skargi, która jest związana bądź z jakimś zdarzeniem, bądź przepisami prawa. Mamy oczywiście tzw. promotora sprawiedliwości, który z urzędu wszczyna niektóre sprawy, ale to nie to samo co prokurator.

Proces jak cywilny

Sam proces przed sądem kościelnym jest podobny do cywilnego. Trzeba sporządzić wniosek do sądu, w którym przedstawia się stosowne argumenty i podaje np. świadków do przesłuchania. Każdy może przed sądem występować sam, ale może mieć adwokata.

– W czasie posiedzeń przesłuchiwani są świadkowie. Powołuje się biegłych, np. z zakresu psychologii. Jak w każdym sądzie – tłumaczy ks. Wiśnicki. – Potem sędziowie zapoznają się ze zgromadzonymi dowodami i każdy z nich pisze tzw. votum. Jest to jego opinia dotycząca konkretnej sprawy. Wyrok zawsze zapada większością głosów.

Co ciekawe, nie ma żadnej rozprawy końcowej i mów adwokatów oraz ogłoszenia wyroku. Ten przekazywany jest stronom pisemnie z uzasadnieniem.

Co może być przyczyną stwierdzenia nieważności małżeństwa? Prawo kanoniczne wymienia 12 powodów. Wśród nich m.in. wiek, niemoc płciowa, uprowadzenie, pokrewieństwo. Wiele spraw kończy się stwierdzeniem nieważności małżeństwa z powodu tzw. niedojrzałości psychicznej.

– Kiedyś mieliśmy taką sprawę, w której mężczyzna każdą decyzję dotyczącą swojego małżeństwa konsultował nie z żoną, ale ze swoją matką – opowiada ks. Dziok. – W tym wypadku sąd uznał, że w chwili zawierania ślubu był do niego niedojrzały.

Inna sprawa, którą zajmował się kanonista, dotyczyła odmowy posiadania dzieci. – To smutne, ale takich wypadków mamy coraz więcej – ocenia. – W skrócie chodzi o to, że zaraz po ślubie jedna ze stron oświadcza, że nie chce mieć dzieci. A przecież stojąc przed ołtarzem, ślubuje, że przyjmie dziecko, którym Bóg je obdarzy – wskazuje.

Stwierdzenie nieważności może nastąpić też po kilku latach trwania małżeństwa z przyczyn, które objawiły się z czasem, takich jak: choroba psychiczna (w tym alkoholizm), niemoc płciowa oraz padaczka.

Cały proces trwa zazwyczaj około dwóch lat, ale w szczególnie skomplikowanych sprawach może się przeciągać. Oczywiście strony są też zobowiązane do pokrycia kosztów sądowych. – Nie są one specjalnie wygórowane – mówi ks. Wiśnicki. – Zazwyczaj zamykają się w kwocie do 2 tys. zł.

Osobne sprawy dotyczą księży. W ich wypadku – jeśli złamią prawo kanoniczne – biskup może skorzystać z dwóch dróg karania.

– Może załatwić sprawę w trybie administracyjnym, jak to było np. w sytuacji ks. Lemańskiego, którego usunięto z urzędu proboszcza dekretem. Może też wybrać drogę sądową – wyjaśnia kanonista. – Istotne jest także to, że w wypadku księdza oskarżonego np. w sądzie cywilnym zawsze czeka się na zakończenie sprawy. Chodzi o to, by nie dublować postępowań – dodaje.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora, t.krzyzak@rp.pl

Od kilku lat sądy kościelne przeżywają prawdziwe oblężenie. Coraz więcej Polaków chce bowiem uzyskać tzw. stwierdzenie nieważności małżeństwa, które niesłusznie nazywa się rozwodem. Podczas gdy w 1999 r. wydały 1265 wyroków orzekających w takich sprawach, to – jak wynika z watykańskich statystyk – w 2010 r. było ich już 2369.

– Nie ma w tym nic złego – mówi „Rz" ks. Jacek Siekierski, rektor kościoła akademickiego św. Anny, który jest bardzo popularnym miejscem zawierania ślubów w stolicy. – Wzrasta świadomość religijna Polaków. Coraz więcej osób chce uregulować swoje życie, dlatego też sprawdzają wszystkie możliwości. Prawo kościelne tego nie zabrania – dodaje.

Pozostało 90% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów