Europejski nakaz aresztowania: często stosowany w Polsce

Polska ściga za granicą nawet za kradzież prezerwatyw, misia czy parasola i przekroczenie limitu na koncie.

Aktualizacja: 28.04.2013 09:37 Publikacja: 28.04.2013 09:15

Europejski nakaz aresztowania: często stosowany w Polsce

Foto: Fotorzepa, Bartłomiej Żurawski

Nie byłoby sprawy, gdyby wnioski o europejski nakaz aresztowania (ENA) dotyczyły naprawdę poważnych przestępstw. Tymczasem polskie bywają kuriozalne. Ścigamy ludzi za kradzież prezerwatyw, świniaka i jazdę bez biletu.

Mają nas dość

Brytyjska policja, i nie tylko ona, ma dość wniosków polskich prokuratorów o zastosowanie europejskiego nakazu aresztowania. Ten oznacza zatrzymanie za granicą i przetransportowanie do Polski osoby w nim wymienionej. W kraju zatrzymanego czeka najpewniej areszt tymczasowy (najpierw na trzy miesiące).

O tym, że polskie organy ścigania nadużywają tych nakazów, wiadomo od lat. Uwagę zwracała nam już nawet Komisja Europejska. Tymczasem absurdalne wnioski wciąż płyną. Przykłady można mnożyć.

Adwokat Marta Lech opowiada o losach klienta, który kilka lat temu wyjechał do Wielkiej Brytanii. Kiedy wyjeżdżał z kraju, miał czystą kartotekę karną. Po kilku miesiącach okazało się, że mężczyzna, który pracował w Polsce jako ochroniarz w jednym z ogrodowych marketów, jest podejrzany o kradzież ogrodowego parasola o wartości 300 zł. Postępowanie na dłuższy czas zawieszono, bo trudno było wezwać na przesłuchanie świadków.

W końcu jednak sprawę odwieszono, a prokuratura zareagowała na milczenie mężczyzny wysłaniem za nim nakazu. Klient mec. Lech rzeczywiście nie odbierał korespondencji, ale powód był taki, że ta do niego nie docierała. Kiedy opuszczał Polskę, zrezygnował z wynajmowanego mieszkania, a w Wielkiej Brytanii dość długo pomieszkiwał u znajomych. Kiedy po kilku latach pojawił się w kraju, został zatrzymany na lotnisku i aresztowany na trzy miesiące.

– Wszystko po to, by złożył wyjaśnienia w sprawie kradzieży parasola – wskazuje mec. Lech. Po trzech miesiącach aresztu, kiedy okazało się, że to nie on był sprawcą kradzieży, wrócił do Anglii, ale tam nie miał już ani mieszkania, ani pracy. – To absurd – ocenia jego adwokat.

Historie absurdu

Mariusz Paplaczyk, mecenas z Poznania, pytany o przykłady absurdalnie wysłanych nakazów przedstawia historię klientki, która po rozstaniu z partnerem we Francji wróciła do Polski z ich wspólnym dzieckiem.

– Piecza nad dzieckiem i uregulowanie kontaktów między rodzicami to sprawa rodzinna, a nie ściganie groźnej przestępczości. Tymczasem za nią też prokuratura wysłała nakaz aresztowania. Kobieta wprawdzie została zatrzymana, ale sąd nie uwzględnił ENA i nie trafiła do aresztu. Swoje sprawy rodzinne załatwia na drodze sądowej, ale na wolności – opowiada mecenas.

Brytyjska policja ma dość polskich wniosków o europejski nakaz aresztowania

Inny jego klient kilka lat temu wyjechał do Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu pracy. Przed wyjazdem kupił, korzystając z karty kredytowej, niewielki telewizor o wartości 1,8 tys. zł. Niestety, przez to przekroczył limit na karcie, a później go nie spłacił. Za nim też wysłano ENA. W Anglii mężczyznę zatrzymało pięciu oficerów Scotland Yardu. Wrócił do Polski pod eskortą.

Podobne przejścia stały się udziałem naszego rodaka, który opuścił kraj z wyrokiem za wyłudzenie – rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i obowiązek naprawienia szkody. Mężczyzna wyjechał do Anglii i szkody nie naprawił. Polski sąd zarządził wykonanie kary. Wysłano za nim ENA. Polak tłumaczył brytyjskiej policji, że ma pieniądze i i chce zapłacić, ale firmy już nie istnieją, a sąd nie potrafi mu wskazać rachunków, na które miałby wpłacić pieniądze.

Londyńscy stróże prawa musieli też aresztować mieszkającego tam Polaka oskarżonego w kraju o to, że przekroczył limit na swoim koncie bankowym. Nie miał znaczenia fakt, że dług został już uregulowany. Mężczyznę zatrzymano i odesłano.

Polska zażądała również wydania stolarza, który nie doczekawszy się zapłaty za wstawienie kontrahentowi solidnych, drewnianych drzwi, wymontował je i zabrał ze sobą. Zdarzyło się też raz, że brytyjscy policjanci poszukiwali Polaka, który tuż przed wyjazdem z kraju wybrał się ze znajomymi na pożegnalną imprezę pod gołym niebem. Wracając, towarzystwo głośno się zachowywało. Zostali zatrzymani przez patrol straży miejskiej, ta wezwała policję. Mężczyzna na drugi dzień wylatywał z kraju i o sprawie zapomniał. Jakież było jego zdziwienie, kiedy po opuszczeniu samolotu został zatrzymany przez pograniczników i oddany w ręce policji.

Europejski nakaz aresztowania wysłano też za Polakiem, który był skazany za kradzież trzech wieprzków o wartości kilkudziesięciu złotych. Dostał rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. W poszukiwaniu pracy wyjechał jednak do Włoch. Kiedy nie stawił się na wezwanie sądu, ten zarządził wykonanie orzeczonej kary. Za mężczyzną wysłano list gończy. Podczas kontroli policyjnej drogówki wpadł. Został zatrzymany i odesłany do kraju.

Romantyczny złodziej

Najbardziej kuriozalny jednak przykład wysłania ENA to sprawa Janusza C. Kilka lat temu młodociany wówczas mężczyzna włamał się do stojącego na poboczu kiosku Ruchu i ukradł paczkę prezerwatyw oraz małego pluszowego misia. Wartość skradzionego mienia wyceniono na 4,60 zł. Janusz C. usłyszał wyrok: rok więzienia w zawieszeniu na cztery lata próby i obowiązkowy (tak bywa w wypadku młodocianych sprawców) dozór kuratora.

Mężczyzna stracił zatrudnienie w Polsce, postanowił więc szukać szczęścia za granicą. Wyjechał szukać pracy do znajomych w Anglii. Opuszczenie kraju uniemożliwiało mu jednak planowe kontakty z kuratorem. Ten po kilku bezskutecznych próbach skontaktowania się z C. wystąpił o wysłanie za nim europejskiego nakazu aresztowania. Za C. wysłano też list gończy. Mężczyzna, który dwa miesiące wcześniej ożenił się z Brytyjką i wychowywał wraz z nią dwuletnie dziecko, został zatrzymany w Anglii. Ściągnięto go do kraju w celu odbycia kary więzienia.

Radzą nie wracać

Adwokaci, z których usług korzystają Polacy za granicą, przyznają, że czasem radzą klientom po prostu nie pokazywać się w kraju do czasu przedawnienia sprawy.

– Najlepiej byłoby, gdyby sądy w takich „niewyjaśnionych" sprawach decydowały się na przyznanie listu żelaznego – mówi „Rz" adwokat Łukasz Kolichowski. Wówczas klient bez najmniejszego ryzyka mógłby pojawić się w Polsce (gdzie często zostawił rodzinę, znajomych) i wyjaśnić swoją sprawę, najczęściej sprzed wielu lat.

O dziwo, takie rozwiązanie sugerują Polakom nawet brytyjscy policjanci, znudzeni i zniecierpliwieni poszukiwaniem osób podejrzanych o kradzież parasola czy skazanych za kradzież prezerwatyw. Bywa, że już nawet nie próbują ich szukać.

Prawo sobie, życie sobie

ENA miał ułatwiać sądzenie poważnych przestępstw, jak akty terrorystyczne, morderstwa, gwałty, handel żywym towarem, przestępczość zorganizowana – zwraca nam uwagę Komisja Europejska. Ale też ostrzega: „ENA nie powinny być wystawiane mechanicznie, za przestępstwa, które nie mają poważnego charakteru, jak np. kradzież roweru".

Problem dostrzega też Prokuratura Generalna. Organizuje warsztaty, w trakcie których uczy stosować ENA jedynie wobec sprawców przestępstw poważnych oraz wydaje krajowe wytyczne wyjaśniające znaczenie zasady proporcjonalności przy ENA.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.lukaszewicz@rp.pl

Nie byłoby sprawy, gdyby wnioski o europejski nakaz aresztowania (ENA) dotyczyły naprawdę poważnych przestępstw. Tymczasem polskie bywają kuriozalne. Ścigamy ludzi za kradzież prezerwatyw, świniaka i jazdę bez biletu.

Mają nas dość

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Prawo karne
Morderstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Obrońca podejrzanego: nie przyznał się
Ubezpieczenia i odszkodowania
Rekordowe odszkodowanie dla pacjenta. Miał operację kolana, wypisano go bez nogi
Prawo dla Ciebie
Jest decyzja SN ws. wytycznych PKW. Czy wstrząśnie wyborami?
Prawo karne
Mieszkanie Nawrockiego. Nieprawdziwe oświadczenia w akcie notarialnym – co na to prawo karne?
Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura i egzamin ósmoklasisty 2025 z "Rzeczpospolitą" i WSiP
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem