We wczorajszym wyroku Trybunał Konstytucyjny uznał, że art. 135 ust. 2 ustawy o grach hazardowych nie narusza konstytucyjnej zasady ochrony interesów w toku (sygn. akt: P 4/11). Przepis ten dotyczy automatów do gier o niskich wygranych (tzw. jednorękich bandytów). Przewiduje, że nie można zmieniać zezwolenia dla przedsiębiorcy na prowadzenie takich automatów co do miejsca urządzania gry, chyba że chodzi o zmniejszenie liczby punktów gry.
Taki przepis obowiązuje od 2010 r . Ustawa w poprzednim brzmieniu w ogóle nie wspominała o zmianie lokalizacji automatów. Według uchwały Naczelnego Sądu Administracyjnego z 2009 r. (sygn. akt II GPS 2/09) brak regulacji oznaczał, że zmiana lokalizacji jest dozwolona. Przedsiębiorcy mogli zatem poczuć, że nowe przepisy ograniczają ich swobodę działania w porównaniu z momentem, w którym uzyskali sześcioletnie zezwolenie na prowadzenie jednorękich bandytów . Dlatego właśnie Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu zapytał o konstytucyjność tego przepisu.
Trybunał stwierdził, że firmy hazardowe nie mogły zakładać, że wydane im na podstawie starych przepisów zezwolenia nie będą mogły być zmieniane w przyszłości. Sędzia Teresa Liszcz, uzasadniając wyrok, zauważyła, że to było ich ryzyko, podejmowane w ramach strategii biznesowej. – Nie można twierdzić, że dawna ustawa dawała prawo do zmiany usytuowania punktów gier – zauważyła sędzia Liszcz.
Jako „oderwany od gospodarczej rzeczywistości" ocenia wyrok Jerzy Stańko z firmy Aplauz z Bielska-Białej, operatora automatów do gier.
– Zmiana lokalizacji często była niezależna od operatora, bo np. mogła zbankrutować restauracja, w której to urządzenie działało – zauważa Stańko.