Niemalejąca liczba tragicznych wypadków powodowanych przez pijanych kierowców to nie efekt zbyt łagodnego prawa, lecz pobłażliwych sądów. Wbrew temu, co proponują politycy, nie trzeba zmieniać kodeksu karnego, ale szkolić sędziów oraz walczyć ze społecznym przyzwoleniem na alkoholizm, szczególnie za kółkiem.
W 2013 r. policja zatrzymała aż 162 tys. nietrzeźwych kierowców. Spośród 12 tys. pijanych, którzy są recydywistami, prawie 70 proc. usłyszało kolejne wyroki za jazdę po pijanemu. Tyle że były one w zawieszeniu. Najgorsze jest to, że – jak wynika z policyjnych informacji – ponad 40 proc. kierowców, którym zabrano prawo jazdy, wciąż jeździ.
40 proc. kierowców, którym zabrano prawo jazdy, wciąż prowadzi auto
Niskie kary dla pijanych sprawców wypadków to niekoniecznie wina zbyt łagodnego kodeksu karnego. Prof. Zbigniew Ćwiąkalski twierdzi, że odpowiedzialni za to są przede wszystkim sędziowie. Sugeruje, by orzekających w takich sprawach szkolić z tematyki wypadkowej. Sędzia Maciej Strączyński przyznaje, że kary, jakie dziś zapadają za takie przestępstwa, są rzeczywiście łagodniejsze niż przed laty.
Prof. Marian Filar przekonuje jednak, że zaostrzaniem kar nikt nie zmusi sądów do orzekania wysokich wyroków. – Prawo jest wystarczająco surowe – zapewnia profesor.