Sąd Najwyższy orzekł w sprawie kanibali
Za oczywiście bezzasadną Izba Karna SN uznała w środę kasację na niekorzyść wniesioną przez prokuratora, w której domagał się on uchylenia wyroku sądu apelacyjnego i ponownego rozpatrzenia sprawy. Z kolei obrona Roberta M., który jako jedyny z czterech oskarżonych został skazany, chciała uniewinnienia mężczyzny. Ta kasacja też nie została przez SN uwzględniona.
Według SN zarzut związany z nieustaleniem tożsamości zamordowanej osoby jest niezasadny. Chodzi o stwierdzenie, że nie można przypisać zbrodni, kiedy nie można odnaleźć ciała. - Rzeczywiście taka zasada obowiązywała do lat 50-tych, ale na gruncie prawa anglosaskiego. Zasada ta nie obowiązywała na gruncie prawa polskiego – wskazał sędzia Marek Pietruszyński uzasadniając rozstrzygnięcie.
W ocenie SN całościowa analiza materiału dowodowego doprowadziła do słusznego ustalenia i przypisania Robertowi M. odpowiedzialności z art. 148 par. 1 Kk czyli zabójstwa.
Sprawa ujrzała światło dzienne dopiero w 2017 r., 15 lat po zabójstwie. List z opisem dokonanej zbrodni pozostawił przed śmiercią Zbigniew B., który według śledczych miał zamordować ofiarę. Pismo to trafiło w ręce policji. Dzięki inwigilacji podejrzanych służbom udało się ustalić przebieg zdarzenia.
Z ustaleń tych wynika, że w 2002 r. między Robertem M. i młodym mężczyzną, którego tożsamości nie ustalono, doszło do kłótni w barze we wsi Łasko niedaleko Choszczna. Powodem zatargu był spór o pieniądze. M. wraz z kilkoma towarzyszami wywiózł ofiarę nad jezioro Osiek we wsi Ługi w woj. lubuskim.