Ofiara nie krzyczała, dlatego nie było gwałtu. To sedno wyroku w sprawie zgwałcenia 14-letniej dziewczynki przez wujka. Sytuacja ta wydaje się absurdem, ale sąd wydał wyrok na podstawie i w granicach przepisów. Czy takich przypadków jest więcej?
Takich przypadków jest znacznie więcej. Winna jest temu przede wszystkim obowiązująca definicja zgwałcenia wprowadzona do polskiego prawa niemal 100 lat temu, która nadal opiera istotę zgwałcenia na oporze pokrzywdzonej. A żeby doprowadzić do skazania to opór ofiary musi być wyrażony w sposób dający się ująć dowodowo. Czyli poprzez np. krzyk czy fizyczną obronę.
Dlaczego gwałcone kobiety w wielu przypadkach nie krzyczą, nie bronią się?
To jest zupełnie naturalny efekt „zamrożenia”. Organizm sprężą się i zamiera, żeby pokazać „mnie tu nie ma”. Ofiary relacjonują, że chciały krzyczeć, ale nie mogły z siebie wydusić nawet szeptu. Miały suche, ściśnięte gardło. Poza tym napadnięta osoba, jak chociażby Liza zaatakowana w Warszawie w bramie, nie wie do czego dąży napastnik i w obawie o utratę życia nie reaguje. Myśli, że jeżeli sprawca dostanie to czego chce, to jej nie zabije. Liza mogła się pomylić.