W zmianach PiS "więcej populizmu niż troski o bezpieczeństwo"

Prawo karne musi się dostosowywać do realiów życia, reagować na nowe ujemnie oceniane zjawiska społeczne. Ta reakcja powinna być jednak proporcjonalna do zagrożenia, a nie „nadmiarowa” – mówi Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.

Publikacja: 02.10.2023 03:00

Zbigniew Ćwiąkalski

Zbigniew Ćwiąkalski

Foto: PAP/Krzysztof Świderski

Panie profesorze, rozmawiamy w dniu, w którym wchodzi w życie prawdziwa rewolucja w prawie i postępowaniu karnym. Surowsze kary, ostrzejsze zasady odpowiedzialności, nowe, czasem rewolucyjne, instytucje i przestępstwa. To wszystko pomysły Ministerstwa Sprawiedliwości sygnowane przez Zbigniewa Ziobrę. Minister sprawiedliwości i zarazem prokurator generalny grzmi, że obywatele będą bezpieczni, bo najgroźniejsi przestępcy znajdą się za kratami. Cofnijmy się do drugiej połowy lat dwutysięcznych, kiedy to pan był ministrem sprawiedliwości. Odczuwał pan wówczas potrzebę przeprowadzenia tak wielkiej reformy, w tym zaostrzania kar? Pewnie taka pokusa była?

Zaostrzania kar generalnego nie. Bo przestępczość spada w Polsce mniej więcej od 2005 r. w tych najgroźniejszych kategoriach. Ostatnio wprawdzie zanotowano lekki wzrost w kategorii zabójstw, ale należy pamiętać, że większość zabójstw jest na tle stosunków rodzinnych, towarzyskich, zawiedzionych miłości, i tak dalej. Ta granica tutaj nie jest jakoś radykalnie niebezpieczna. Owszem, za czasów mojego ministrowania wprowadzaliśmy nowe kategorie przestępstw – np. stalking, ale to wynikało z rozwoju cywilizacyjnego i wypełnienia luki, jaka się pojawiła. Kiedyś nie było przestępstw komputerowych, internetowych, a w pewnym momencie się pojawiły. Trudno było na to nie reagować. To jest normalne, że prawo karne musi się dostosowywać do realiów życia, do postępu technologicznego. Musi reagować na nowe ujemnie oceniane zjawiska społeczne. Ta reakcja powinna być jednak proporcjonalna do zagrożenia, a nie „nadmiarowa”.

Porozmawiajmy o najnowszej reformie prawa karnego, która właśnie wchodzi w życie. Czy jest w niej coś takiego, jakieś rozwiązanie, które według pana przekreśla ją już na samym starcie?

Przede wszystkim sposób uchwalenia tej noweli. Jest ono obarczone poważnymi błędami legislacyjnymi. Chodzi o nowelę dotyczącą wejścia w życie zmian, a konkretnie przesunięcie tzw. vacatio legis, a więc okresu po uchwaleniu ustawy, a przed jej wejściem w życie, z marca na październik 2023 r. A i w treści nowelizacji znalazły się przepisy, które budzą duży niepokój.

Panie profesorze, czy tak gruntowna reforma była potrzebna?

Moim zdaniem nie. W ostatnich latach obserwujemy wiele zmian w prawie karnym. Zmienia się ono, jak przysłowiowe rękawiczki. Trudno się zorientować, kiedy i jakie przepisy obowiązują. To trudność dla sędziów, pełnomocników, prokuratorów, ale i dla zwykłych obywateli. Zmienia się prawo karne ustawami, w których nie ma nawet wzmianki o tym, że dotyczą prawa karnego. Przykład? Ostatnia, dość pokaźna nowela prawa i procedury karnej pojawiła się przy okazji nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego. W tytule tejże ustawy nie wspomniano, że zmiany dotyczą także prawa karnego. W dużej mierze prawo karne zmieniano także ustawami covidowymi. To jeden wielki bałagan. A przecież to są kodyfikacje, dla których zarezerwowano szczególny tryb postępowania. I ma to swoje uzasadnienie. Wszystkie trzy kodeksy: karny, postępowania karnego i karny wykonawczy muszą ze sobą współgrać. W ostatnich czasach ten szczególny tryb procedowania pozostał jedynie na papierze.

Czytaj więcej

Rewolucja w prawie karnym. Przewodnik po zamianach od 1 października

Podwyższenie kary pozbawienia wolności do lat 30 pana przekonuje? Argumentem, jak twierdzą autorzy, jest uelastycznienie procesu wymierzania sprawiedliwości. Czy rzeczywiście o uelastycznienie tu chodzi? Czy podwyższenie ma swoje uzasadnienie w statystykach przestępczości?

Absolutnie nie. Nie ma takiej potrzeby. Stan przestępczości tego nie uzasadnia. Rozumiem, że chodzi o to, by zmusić sądy do orzekania wysokich kar. Żeby sądy nie miały możliwości orzekania kar łagodniejszych, zresztą już się tak dzieje. Ta nowelizacja nie zmienia jednocześnie przesłanki dającej podstawę do warunkowego zawieszenia wykonania kary, w dalszym ciągu zostaje jeden rok jako granica wymiaru kary, która daje podstawę do warunkowego zawieszenia, gdy tymczasem kary idą ostro w górę. Konsekwencja jest taka, że projektodawcy łapią się na tych zmianach w pułapkę czy w sidła, które sami na siebie zastawili. Dowodzi tego choćby słynna sprawa Mariki. To nikt inny jak obecny minister sprawiedliwości wprowadził do kodeksu karnego zaostrzoną odpowiedzialność za tzw. chuligański charakter czynu. To także za jego rządów uchwalono podwyższenie kar za przestępstwo rozboju. I nie trzeba było długo czekać. Sąd wymierzył Marice najniższą możliwą karę dla takiego przestępstwa, czyli trzy lata pozbawienia wolności. I nagle pan minister oburzył się karą, jaka ją spotkała. Oburzył się może bardziej ze względów politycznych, bo gdyby taki wymiar kary dotyczył sympatyka opozycji, to tak ostrej rekcji by nie było. W dodatku polecił zdaje się sprawdzić dotychczasowe orzecznictwo sędzi, która karę wymierzyła.

Czy minister sprawiedliwości powinien komentować wyroki, jakie zapadły przed sądami w konkretnych sprawach?

Nie. Ma określone instrumenty prawne, kiedy może zareagować. W sprawach pojedynczych wyroków nie powinien się wypowiadać. Minister sprawiedliwości powinien być w tych sprawach szczególnie ostrożny. Każdy, kto czuje się na siłach, może skomentować wyrok. Dobry lub zły? Trafiony lub nie? Sam minister sprawiedliwości powinien zachować wstrzemięźliwość. Ma swoje możliwości interwencji – skarga do Sądu Najwyższego. Ale to potem.

W nowych przepisach pojawia się instytucja bezwzględnego dożywocia wpisana do kodeksu karnego. Ta zmiana od początku budziła ogromne kontrowersje wśród prawników karnistów. Nie pomogły apele do prezydenta Andrzeja Dudy, by nie podpisywał noweli, bo jest sprzeczna z europejską konwencją praw człowieka. Jak pan ją ocenia?

To jest umieszczenie w zakładach karnych bomby z odbezpieczonym czy uruchomionym zapalnikiem. Skazani bez nadziei na wyjście na wolność mogą robić wszystko. Dopuszczać się zabójstw współwięźniów, funkcjonariuszy służby więziennej itd. I nie są to wymyślone sytuacje. Mieliśmy przecież zabójstwo funkcjonariuszki służby więziennej – psychologa w Zakładzie Karnym w Załężu pod Rzeszowem. Sprawca, który nie ma nic do stracenia, może się posunąć do najbardziej brutalnych czynów. Każdy więzień, nawet zabójca, liczy na to, że wcześniej czy później opuści zakład karny. A ktoś skazany na bezwzględną karę dożywotniego pozbawienia wolności nie ma już żadnych perspektyw. W dodatku nowelizacja usuwa z art. 53 kodeksu karnego fragment, który mówi o tym, że karę powinno się kształtować tak, by uwzględnić jej aspekt wychowawczy. A przecież nie wszyscy sprawcy przestępstw są zdemoralizowani. W przypadku niektórych jest to jednorazowy incydent w ich życiu.

A odpowiedzialność karna czternastolatków, nawet za najcięższe zbrodnie, przemawia do pana? Rozumie pan taką potrzebę?

To jest w najwyższym stopniu wątpliwe. Wydaje mi się, że dotychczasowy sposób regulacji, który przewidywał odpowiedzialność karną generalnie siedemnastolatków, a wyjątkowo tylko piętnastolatków, był całkowicie wystarczający. Nie przypominam sobie sytuacji, w których to czternastolatkowie popełnialiby najpoważniejsze przestępstwa. Nawet gdyby taki wypadek się zdarzył, to byłby zupełnie incydentalny. A dla incydentu nie powinno się zmieniać prawa.

A recydywiści powinni odpowiadać na surowszych zasadach niż do tej pory?

Recydywa od lat należy do kategorii przypadków, gdzie mamy do czynienia z nadzwyczajnym obostrzeniem kary. I na tym należałoby poprzestać.

Może warto zaufać autorom, że surowsze kary wpłyną na przestępców, i zbrodni oraz innych przestępstw będzie mniej?

Doświadczenia krajów totalitarnych, w których można sobie dowolnie kształtować zagrożenia, wskazują, że w ten sposób nie likwiduje się przestępczości. Oczywiście jakiś efekt się osiąga, a mianowicie izolację tych osób. Ale to na przyszłość nie przynosi efektu. W ramach tej noweli rezygnuje się z podstawowej zasady, że kara ma się wiązać z resocjalizacją. Teraz pozostaje jedynie represja. A to pociąga za sobą bardzo poważne konsekwencje. Myślę, że w dalszej perspektywie musimy się liczyć nie ze zmniejszeniem przestępczości, a wręcz jej wzrostem. Truizmem jest stwierdzenie, że więzienie co do zasady demoralizuje. Szczególnie długotrwałe. Osobiście znacznie większy nacisk położyłbym na stosowanie dozoru elektronicznego, a więc słynne „obrączki”, które jako minister sprawiedliwości wprowadzałem.

W nowym kodeksie karnym pojawi się, choć dopiero w marcu 2024 r., konfiskata pojazdu pijanych kierowców? To coś zupełnie nowego. Jak pan ocenia jej wprowadzenie?

Uważam ten pomysł za dość kuriozalny. Zaraz wyjaśnię dlaczego. Jeżeli mamy osobę prywatną, to konfiskuje się pojazd. Kiedy jednak mamy kierowcę zawodowego poruszającego się pojazdem pracodawcy, to o konfiskacie nie ma mowy. Brakuje tu jakiejkolwiek logiki. W dodatku przepis ten wprowadzono – na wszelki wypadek – na czas po wyborach, bo to niepopularne rozwiązanie. Dostrzegam też pewną analogię. W 2022 r. wprowadzono wysokie mandaty, podnoszono liczbę punktów karnych za wykroczenia na drodze i zaostrzenie zasad ich kasowania. Najpierw zaostrzono kary. Po roku, nie wiadomo skąd, przyszło złagodzenie. To chyba nie przypadek, że doszło do tego tuż przed wyborami. Przykro tylko, że obywatele są nic nieznaczącym trybikiem w walce o władzę.

Na ile w tej całej nowelizacji jest troski o bezpieczeństwo obywateli, a ile populizmu ?

Więcej populizmu niż troski o bezpieczeństwo. To pewne. Nie muszę szukać argumentów zbyt daleko. Przedstawiciele obecnej władzy podnoszą, że Polska jest krajem bezpiecznym, że obywatele czują się w niej bezpieczni i dobrze im się żyje. Z drugiej strony wprowadza się drakońskie obostrzenia, surowsze kary i zasady odpowiedzialności. Pytam się więc dlaczego? Po co? To brak spójności między tym, co władza mówi, a co wprowadza. Ale wprowadza po to, by zyskać poklask nieświadomej tej manipulacji części społeczeństwa.

Surowsze kary to rzeczywiście krok do poprawy bezpieczeństwa obywateli ?

Absolutnie nie. To nie ma nic wspólnego z walką z przestępczością, która zresztą spada. Na skuteczną walkę składa się wiele czynników, a nie zapis w kodeksie karnym, który być może za miesiąc lub dwa się zmieni. Być może zmieni się nawet przed wejściem w życie w czasie vacatio legis. W dodatku prawo karne przez lata funkcjonowało jako pewna zgrana całość. Teraz, kiedy za niektóre zachowania podwyższa się kary, a za inne pozostawia w niezmienionej wysokości, zaburza się ten w miarę logiczny system wymiaru kar. O konsekwencjach tej wątpliwej reformy będziemy mogli jednak porozmawiać dopiero za kilka lat.

Zbigniew Ćwiąkalski jest adwokatem i profesorem w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 2007–2009 pełnił funkcję ministra sprawiedliwości

Czytaj więcej

PiS zaostrza przepisy - dożywocie i kary dla 14-latków. Kontrowersji jest więcej

Panie profesorze, rozmawiamy w dniu, w którym wchodzi w życie prawdziwa rewolucja w prawie i postępowaniu karnym. Surowsze kary, ostrzejsze zasady odpowiedzialności, nowe, czasem rewolucyjne, instytucje i przestępstwa. To wszystko pomysły Ministerstwa Sprawiedliwości sygnowane przez Zbigniewa Ziobrę. Minister sprawiedliwości i zarazem prokurator generalny grzmi, że obywatele będą bezpieczni, bo najgroźniejsi przestępcy znajdą się za kratami. Cofnijmy się do drugiej połowy lat dwutysięcznych, kiedy to pan był ministrem sprawiedliwości. Odczuwał pan wówczas potrzebę przeprowadzenia tak wielkiej reformy, w tym zaostrzania kar? Pewnie taka pokusa była?

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Podatki
Nierealna darowizna nie uwolni od drakońskiego podatku. Jest wyrok NSA
Samorząd
Lekcje religii po nowemu. Projekt MEiN pozwoli zaoszczędzić na katechetach
Dane osobowe
Wyciek danych klientów znanej platformy. Jest doniesienie do prokuratury
Cudzoziemcy
Rząd wprowadza nowe obowiązki dla uchodźców z Ukrainy
Sądy i trybunały
Prokurator krajowy zdecydował: będzie śledztwo ws. sędziego Nawackiego