W 2017 roku Tymoteusz Szydło został księdzem. Jego święcenia kapłańskiego z udziałem stały się medialnym wydarzeniem - przyjął je w obecności kamer i blasku fleszy. Uczestniczyła w nich bowiem nie tylko jego matka Beata Szydło, ale też inni politycy PiS z prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele. List gratulacyjny dla szefowej rządu wysłał nawet premier Węgier Wiktor Orban.
Dwa lata później o ks. Tymoteuszu Szydło znów robi się głośno, gdyż nie pojawił się w parafii św. Maksymiliana w Oświęcimiu., w której miał zacząć posługę. Kuria bielsko-żywiecka poinformowała jedynie, że duchowny poszedł na bezterminowy urlop.
Plotkarze na celowniku
Internauci spekulowali na temat przyczyn tej decyzji. Pojawiały się wpisy sugerujące, że młody ksiądz związał się z kobietą i ma zostać ojcem. Wtedy w imieniu Tymoteusza Szydło z mediami zaczął kontaktować się warszawski adwokat mec. Maciej Zaborowski, pełnomocnik m.in. Zbigniewa Ziobry i Daniela Obajtka. Zdementował sugestie internautów i zaapelował o uszanowanie decyzji księdza Szydło.
Mec. Zaborowski miał też złożyć zawiadomienie w prokuraturze, na podstawie którego wszczęto śledztwo, a Tymoteusz Szydło zyskał w nim status pokrzywdzonego. Autorów wpisów w Internecie informował o ich zniesławiającym charakterze i prosił o podanie adresu e-mail celem "przesłania skanu pełnomocnictwa oraz prowadzenia dalszej korespondencji".
Wirtualna Polska sprawdziła, na jakim etapie jest postępowanie warszawskiej prokuratury po dwóch latach. Okazuje się, że dotychczas przesłuchani zostali jedynie Tymoteusz Szydło (jako pokrzywdzony) oraz Piotr Surmaczyński (działacz polonijny, pisarz, dramaturg i autor programu w mediach społecznościowych), który zdaniem prokuratury jest użytkownikiem konta na Facebooku, na którym zamieszczono posty będące przedmiotem postępowania. Nikomu na razie nie postawiono zarzutów.