W mediach społecznościowych nie brakuje fake newsów. I to na każdy temat. Dziś najbardziej gorący temat to atak Rosji na Ukrainę. Mamy już przepisy, które pozwalają walczyć z taką dezinformacją. Część fake newsów pozostaje jednak bezkarna. MS ma gotowy projekt, który to zmieni.
Nie ominęły wojny
„Miałem pewne wątpliwości ws. Wyspy Wężów. I oto RT twierdzi, że pograniczników było nie 13, lecz 82, nie zginęło, tylko poddało się i będą wypuszczeni po obietnicy, że nie będą walczyć przeciw FR. Cóż, to da się sprawdzić..." – pisze internauta na Twitterze.
Pojawiają się też inne wpisy – z kont osób prywatnych i publicznych – że Kijów się poddaje, albo że Rosjanie mają przewagę w Kijowie. To internetowa rzeczywistość. Nie do końca prawdziwa, a nierzadko wręcz całkowicie fałszywa.
Jakie nieprawdziwe informacje da się ścigać w sieci? Czy polska prokuratura weźmie się za nie? Prokurator Piotr Kosmaty z Prokuratury Regionalnej w Krakowie mówi „Rz", że jeżeli newsy ukazują się w Ukrainie lub w Rosji, nie ma właściwości polskiej prokuratury by wszczęła sprawę i nic nie można zrobić. – Jeżeli natomiast fake newsy w Polsce noszą znamiona jakiegoś przestępstwa, np. nawoływania do waśni na tle narodowościowym lub etnicznym, to mamy do czynienia z przestępstwem. I tu wkracza prokuratura – wyjaśnia prokurator Kosmaty. I dodaje, że wszędzie, gdzie chodzi o zwykłą informację, np. „będzie droższa benzyna", wkroczyć muszą służby, a nie prokuratura. – To są zwykłe informacje niemające charakteru przestępstwa – dodaje.
Są firmy monitorujące internet, które w mediach społecznościowych namawiają internautów, by zgłaszali linki do kont szerzących dezinformację na temat konfliktu między Ukrainą i Rosją.