Psy ratownicze są wykorzystywane do poszukiwań w terenie otwartym, jak lasy, łąki, góry, tereny wodne czy zurbanizowane. Dobrze wyszkolony pies potrafi zastąpić pracę wielu ludzi, a na gruzach okazać się szybszym i skuteczniejszym od urządzeń lokalizacyjnych. Psy te wskazują każdą żywą osobę znajdującą się zwłaszcza w szczególnie trudnym miejscu, jak np. przysypaną gałęziami, gruzami, uwięzioną w osuwiskach czy pod śniegiem. Odpowiednie wyszkolenie psa wymaga długiego treningu, prowadzonego w warunkach zbliżonych do okoliczności samych poszukiwań – a więc w terenie leśnym, na łąkach, w górach.
Psy są szkolone bez kagańca, a na pewnym stopniu zaawansowania także bez linki łączącej psa z przewodnikiem. To wynika z taktyki prowadzenia szkoleń - skoro psy powinny być niezależne, to nie mogą być zdominowane przez przewodnika i ograniczone pracą na lince.
Obecne przepisy nie pozwalają jednak na prowadzenie pracy i treningów z psami adekwatnych do oczekiwanych rezultatów, czyli odnalezienia osoby poszukiwanej. Problem obywatele sygnalizują Rzecznikowi Praw Obywatelskich.
Chodzi o przepis art. 166 Kodeksu wykroczeń: „Kto w lesie puszcza luzem psa, poza czynnościami związanymi z polowaniem, podlega karze grzywny albo karze nagany". Przedmiotem ochrony są „niezakłócone warunki bytowania zwierząt leśnych oraz roślin leśnych, które mogą zostać zagrożone przez psy biegające po lesie". Zakaz ten ma również na celu ochronę samego psa przed zaginięciem.
- Statystyki wskazują, że poszukiwania osób zaginionych najczęściej odbywają się na terenach trudno dostępnych: górzystych oraz leśnych. W tym kontekście art. 166 K.w. nie jest adekwatny do działań grup poszukiwawczo-ratowniczych, których celem jest ratowanie życia i zdrowia poszukiwanych osób - twierdzi RPO w wystąpieniu do Ministra Środowiska.