W procesie o zabójstwo małej Madzi z Sosnowca, który toczył się przed Sądem Okręgowym w Katowicach badaniu miała zostać poddana Katarzyna W, matka dziewczynki. Uciekła by ukryć się przed nim. Poddał się mu za to Bartosz W., ociec dziewczynki. Wcześniej jednak poszukiwał w internecie wskazówek jak oszukać wariograf.
Urządzenie chciano też wykorzystać podczas śledztwa w sprawie zabójstwa Ewy Tylman. Badaniu miał zostać poddany Adam Z., potem oskarżony o zabójstwo kobiety. Miano go zbadać w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, ale po przedstawieniu celu i sposobu badania odmówił udziału w nim. Nie wyjaśniał, dlaczego podjął taką decyzję
Z dużą ostrożnością
W sprawie wiarygodności badania wariografem wypowiedział się już nawet Sąd najwyższy. W styczniu 2015 r uznał, że wariografem biegły może badać m.in. osobę podejrzaną lub oskarżoną, za jej zgodą; wynik badań to opinia biegłego, którą sądy powinny oceniać z dużą ostrożnością - uznał Sąd Najwyższy. Dodano, że potoczna nazwa urządzenia "wykrywacz kłamstw" jest dużym uproszczeniem.
- Urządzenie rejestruje jedynie "ślady emocjonalne w psychice osoby badanej", a opinia z badań nie jest dowodem winy i ma "ograniczoną skuteczność" - uzasadniał sędzia Michał Laskowski, SN.
Ostatnia deska policji
Adwokat Jarosław Kusz twierdzi, że wariograf jest pomocny ale bardzo rzadko wykorzystywany
- Badania kosztują i nie dają 100 proc pewności - ocenia adwokat. Mówi też, że jest to dowód traktowany raczej jako pomocniczy. Nie jest to tak badanie DNA, które daje gwarancję co do wyniku przeprowadzonego badania. Ocenia się ją jako prawdopodobieństwo graniczące z pewnością.