Lipowicz: zniesławienie nie powinno być przestępstwem

Odnoszę wrażenie, że problemy związane z karaniem obywateli za przestępstwa zniesławienia (art. 212 kodeksu karnego) narastają i godzą w istotę naszej wolności słowa – uważa rzecznik praw obywatelskich

Publikacja: 09.05.2012 09:08

Irena Lipowicz

Irena Lipowicz

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Red

Do takiego wniosku prowadzi mnie doświadczenie zdobyte podczas rozpatrywania skarg osób skazanych za to przestępstwo, najczęściej dziennikarzy, którzy informując o nieprawidłowościach władzy publicznej czy administracji lokalnej, narażali się na konsekwencje karne. Przepis ten może być niestety wykorzystywany jako skuteczne narzędzie tłumienia i ograniczania wolności mediów, a osoba oskarżona musi przeprowadzać ciężar dowodu prawdziwości swoich twierdzeń oraz wykazać, że jej tezy służyły obronie społecznie uzasadnionego interesu. Tym samym nie znajduje tu zastosowania jedna z podstawowych reguł postępowania karnego, oparta na Konstytucji RP (art. 42 ust. 3), zgodnie z którą wszelkie wątpliwości powinny być rozstrzygane na korzyść oskarżonego.

Wbrew Strasburgowi

Rodzi się zatem wątpliwość, czy taki rygoryzm w udowadnianiu własnej niewinności jest do pogodzenia ze standardami strasburskimi. W orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka na tle art. 6 ust. 2 konwencji jednoznacznie podkreśla się, że sprzeczne z zasadą domniemania niewinności jest jakiekolwiek przeniesienie ciężaru dowodu z oskarżyciela na obronę. Niedopuszczalne jest także wyciąganie negatywnych wniosków z milczenia oskarżonego, który nie może być zobowiązany do podejmowania własnej obrony (wyrok z 20 marca 2001, w sprawie Telfner vs Austria, nr skargi 33501/96; wyrok z 3 października 2002 w sprawie Böhmer vs Niemcy, nr skargi 37568/97). Ograniczenia doznaje tu również prawo do milczenia oskarżonego (art. 74 § 1 kodeksu postępowania karnego).

Co więcej, żadna z konstytucyjnie chronionych wartości, takich jak życie, zdrowie czy własność, nie uzasadnia tak daleko idącej ingerencji w prawo do obrony, jak cześć i dobre imię. Może to budzić wątpliwości z punktu widzenia zasady proporcjonalności (art. 31 ust. 3 Konstytucji RP), a także art. 6 ust. 2 Konwencji Europejskiej.

W wielu orzeczeniach ETPC wyrażał pogląd, że wystarczające dla zwolnienia się od odpowiedzialności za pomówienie powinno być wykazanie, że dziennikarz dochował należytej staranności w zbieraniu i gromadzeniu materiałów. Konieczność wykazywania prawdziwości stanowi wg Trybunału zbyt duży rygoryzm i jest nie do pogodzenia z Europejską Konwencją o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.

Przykładem może być sprawa Dalban vs Rumunia, gdzie skazany dziennikarz sugerował zdefraudowanie pieniędzy publicznych przez senatora, co okazało się nieprawdą. Trybunał uznał, że nie do zaakceptowania byłoby wymaganie od dziennikarza, by wypowiadał swoje krytyczne opinie tylko wówczas, gdy może udowodnić ich prawdziwość, oceniając skazanie go jako nieproporcjonalną ingerencję w swobodę wyrażania opinii. Konwencja wyklucza, by wyrażanie przez dziennikarza krytycznych sądów było uzależnione od wykazania ich prawdziwości (skarga nr 28114/95, ECHR 1999-VI, § 34-39; podobnie w wyroku z 26 lutego 2002 r., Dichland i inni vs Austria, skarga nr 29271/95, § 13).

Posługiwanie się jedynym kryterium prawdziwości jako kontratypu zwalniającego z przestępności danego zachowania jest niewystarczające – zdaje się sugerować Trybunał w sprawie Sokołowski vs Polska (wyrok z 29 marca 2005 r., skarga nr 75955/01, § 10). W tej sprawie polski sąd odwoławczy uznał, że oskarżony działał w złej wierze, ponieważ mógł przewidzieć, że jego oskarżenia okażą się fałszywe, a zatem będą nosiły znamiona zniesławienia. Tymczasem Trybunał, przyznając jednogłośnie rację skarżącemu, stwierdził, że sądy polskie w tej sprawie nie uwzględniły w ogóle ważnego czynnika, że skarżący działał w interesie publicznym.

Również polski Sąd Najwyższy w uchwale siedmiu sędziów z 18 lutego 2005 r. uznał: „Wykazanie przez dziennikarza, że przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych działał w obronie społecznie uzasadnionego interesu oraz wypełnił obowiązek zachowania szczególnej staranności i rzetelności, uchyla bezprawność działania dziennikarza. Jeżeli zarzut okaże się nieprawdziwy, dziennikarz zobowiązany jest do jego odwołania". W uzasadnieniu SN wskazał, że „bezwzględne żądanie od dziennikarza wykazania prawdziwości zarzutu to postawienie przed nim nierealnych wymagań ścisłości ustaleń porównywalnych z możliwymi do uzyskania w postępowaniu prowadzonym przez powołane i przygotowane do tego organy państwowe, a to mogłoby oznaczać „koniec wolności słowa", a w każdym razie znacząco krępować prasę w realizowaniu jej funkcji".

Z kolei bezprawność powinna być rozumiana jednolicie i jako taka oznacza sprzeczność zachowania z porządkiem prawnym traktowanym jako całość. Skoro tak, to nie do przyjęcia jest przyjmowanie różnych kryteriów wyłączania bezprawności; prawdziwość zarzutu na gruncie prawa karnego, a na gruncie prawa cywilnego – należyta staranność. Po pierwsze, prowadzi to do

szkodliwego dla gwarancji praw obywatelskich dualizmu w zakresie odpowiedzialności, a po wtóre – czyni prawo karne dziedziną przewidującą znacznie szerszą odpowiedzialność aniżeli w prawie cywilnym, co jest sprzeczne z naczelną ideą prawa karnego jako instrumentu ultima ratio. Oznaczałoby to, że to samo  zachowanie jest zgodne z prawem cywilnym, a niezgodne z prawem karnym.

Nadmierny rygoryzm

Kolejnym problemem stwierdzonym przez rzecznika przy stosowaniu w praktyce art. 212 kodeksu karnego jest niedostateczne respektowanie przez sądy sfery realizacji przysługujących jednostce uprawnień, mimo jednoznacznej tezy Sądu Najwyższego, że „nie stanowią przestępstwa zniesławienia różnego rodzaju wypowiedzi dokonywane w ramach przysługujących jednostce uprawnień, między innymi oświadczenia składane w uzasadnieniu lub w obronie praw, np. skargi sądowe, odpowiedzi na zarzuty procesowe, zażalenia, doniesienia pokrzywdzonych o przestępstwie (wyrok SN z 18 grudnia 2000 r. , sygn. IV KKN 331/00).

Sądy powszechne skazują nierzadko za wypowiedzi zawarte w pismach lub skargach do organów administracji spółdzielni, mimo że nie są one upubliczniane. Doznaje tu istotnego ograniczenia prawo do skargi. Argumentacja sądów sprowadza się do stwierdzenia, że czyn z art. 212 k.k. jest przestępstwem formalnym, bezskutkowym, dla jego zaistnienia nie ma znaczenia, czy tak sformułowany zarzut istotnie miał jakikolwiek wpływ na faktyczne obniżenie zaufania dla oskarżyciela prywatnego.

Kryminalizacja stanowi z reguły środek najbardziej uciążliwy dla jednostki. Ustanowienie zakazu określonego zachowania pod groźbą kary jest dopuszczalne pod warunkiem, że nie istnieją inne skuteczne środki pozwalające osiągnąć określone skutki. Prawo karne powinno być ostatecznym instrumentem, po który sięga się, gdy inne środki (cywilne, administracyjne) zawodzą.

Obserwując praktykę stosowania art. 212 k.k., mam wrażenie, że jest dokładnie odwrotnie. Osoby pomówione nie decydują się na proces cywilny, od razu wnosząc prywatny akt oskarżenia. Tymczasem prawo cywilne dysponuje całym zakresem środków służących do ochrony naruszonej czci. Przede wszystkim należy tu wymienić odszkodowanie – pod warunkiem, że będzie ono znaczące. Nakazanie przez sąd złożenia oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie ma najbardziej prewencyjny i odstraszający charakter, zbliżony w skutkach do funkcji środków orzekanych w ramach postępowania karnego. Sąd może nakazać bowiem np. publikację przeprosin w mediach o charakterze lokalnym bądź ogólnopolskim. To zaś powoduje upublicznienie bezprawnego naruszenia cudzych dóbr osobistych, a w konsekwencji spełnia cele „prewencji ogólnej". Publikacja w mediach wiąże się ponadto dla pozwanego z określonymi kosztami, które musi ponieść, np. kilkaset tysięcy złotych za przeprosiny w głównych stacjach telewizyjnych.

Przy okazji warto zwrócić uwagę, że za doznaną krzywdę spowodowaną naruszeniem dobra osobistego, sąd może przyznać na żądanie uprawnionego odpowiednią sumę pieniężną tytułem zadośćuczynienia. Zasądzenie zadośćuczynienia ma charakter fakultatywny. Również wysokość zadośćuczynienia ma charakter ocenny, decyzja w tej kwestii należy wyłącznie do sądu. Sąd ma duży zakres swobody w tej kwestii, zatem w trybie postępowania odwoławczego skuteczne zakwestionowanie wielkości zadośćuczynienia możliwe jest tylko wówczas, gdy jego nieproporcjonalność do wyrządzonej krzywdy jest bardzo wyraźna, czy wręcz rażąca. W orzecznictwie Sądu Najwyższego wciąż, niestety, obecny jest pogląd, że zadośćuczynienie powinno być zasądzane w „umiarkowanej wysokości" albo powinno odpowiadać „aktualnym warunkom i przeciętnej stopie życiowej społeczeństwa". Jednakże na szczęście jest wiele innych orzeczeń, w których sądy eksponowały przede wszystkim kompensacyjny charakter zadośćuczynienia, kojarząc je przede wszystkim z rozmiarem doznanej krzywdy. Wiążę z tym wielkie nadzieje.

Sankcje karne wyjątkowo

W sprawie Długołęcki przeciwko Polsce Europejski Trybunał Praw Człowieka (wyrok z 24 lutego 2009 r., skarga nr 23806/03) przypomniał o utrwalonej w swoim orzecznictwie zasadzie, że sankcje karne dla ochrony reputacji (dobrego imienia) danej osoby dają się pogodzić z art. 10 konwencji jedynie w sytuacjach wyjątkowych – w najcięższych sprawach dotyczących wypowiedzi nawołujących czy podżegających do przemocy (por. np. wyrok ETPC z 20 kwietnia 2006 r. w sprawie Raichinov przeciwko Bułgarii, skarga nr 47579/99, pkt 50 wyroku). Takie wypowiedzi zaś już są karane na podstawie odrębnych przepisów karnych (art. 196, art. 226, art. 257 k.k.). Jak wynika z powyższego, wystarczające gwarancje w celu ochrony czci i dobrego imienia przewiduje prawo cywilne i prawo prasowe. Z kolei kwalifikowana ochrona znajduje się w wymienionych przepisach karnych.

Wyrok Trybunału w tej sprawie spotkał się z aprobatą w polskiej doktrynie, zgłaszającej coraz częściej postulat depenalizacji przestępstwa zniesławienia. Na uwagę zasługuje wyrażony pogląd, że dotychczasowe zmiany legislacyjne w zakresie tego czynu omijają istotę problemu karalności pomówienia w prawie polskim. „Tkwi ona – jak dobitnie wskazuje komentowany wyrok ETPC – znacznie głębiej niż w dopuszczalności karania za słowo pozbawieniem wolności, co zresztą w praktyce polskich sądów zdarza się obecnie incydentalnie. Negatywny wpływ na ochronę wolności słowa ma już jednak sama możliwość uruchomienia postępowania karnego, postawienie zarzutów, oskarżenie dziennikarza czy też zastosowanie wobec niego łagodniejszych form sankcji, np. omówionego wyżej warunkowego umorzenia postępowania karnego. Stąd należałoby oczekiwać idącej nieco dalej niż projekt rządowy interwencji ustawodawczej" (D. Sześciło, Glosa do wyroku ETPC z 24 lutego 2009 r., skarga nr 23806/03, Samorząd Terytorialny 2009, nr 4, s. 81).

Artykuł do skreślenia

Wystąpiłam do ministra sprawiedliwości z wnioskiem o wykreślenie art. 212 z kodeksu karnego. Przemawia za tym ochrona praw i wolności obywateli, w szczególności prawo do wolności wypowiedzi, swobody prasy, prawo do obrony oraz prawo do rzetelnego procesu, a także gwarancje ochrony wolności osobistej, jak również argumenty związane z funkcjonowaniem czynu z art. 212 k.k. w praktyce orzeczniczej sądów polskich na tle orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka oraz podnoszone tu zagadnienia konstytucyjne, komparatystyczne i wypowiedzi doktryny.

Do takiego wniosku prowadzi mnie doświadczenie zdobyte podczas rozpatrywania skarg osób skazanych za to przestępstwo, najczęściej dziennikarzy, którzy informując o nieprawidłowościach władzy publicznej czy administracji lokalnej, narażali się na konsekwencje karne. Przepis ten może być niestety wykorzystywany jako skuteczne narzędzie tłumienia i ograniczania wolności mediów, a osoba oskarżona musi przeprowadzać ciężar dowodu prawdziwości swoich twierdzeń oraz wykazać, że jej tezy służyły obronie społecznie uzasadnionego interesu. Tym samym nie znajduje tu zastosowania jedna z podstawowych reguł postępowania karnego, oparta na Konstytucji RP (art. 42 ust. 3), zgodnie z którą wszelkie wątpliwości powinny być rozstrzygane na korzyść oskarżonego.

Pozostało 93% artykułu
W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"