Umowa, która obowiązuje między Polską i USA, jest dość nietypowa w relacjach międzynarodowych i dopuszcza możliwość merytorycznego zbadania sprawy w trakcie rozpoznawania wniosku ekstradycyjnego. Taka konstrukcja porozumienia została zresztą wprowadzona na wniosek strony amerykańskiej. Skorzystała ona z tej możliwości zupełnie niedawno, gdy Polska wnioskowała o wydanie Edwarda Mazura. Mimo że były wszelkie przesłanki ekstradycji, strona amerykańska nie zdecydowała się na wydanie Edwarda Mazura. A tam przecież mieliśmy do czynienia z poważną sprawą kryminalną, z oskarżeniem o zabójstwo. Sądzę, że teraz moglibyśmy się powołać na ten przypadek. W prawie międzynarodowym zasada wzajemności jest święta.
Czy spodziewa się pan, że polski sąd może się zająć badaniem winy Polańskiego?
Biorąc pod uwagę polskie realia, wydaje się to mało prawdopodobne. Sąd weźmie zapewne pod uwagę zarzuty zawarte w liście gończym, to, jaka byłaby kwalifikacja czynu według prawa polskiego. Sąd może się też zająć kwestią przedawnienia. Zgodnie z polskimi normami przestępstwo nie byłoby już bowiem ścigane. Dlatego ważną sprawą jest konstytucyjna ochrona podstawowych wolności oraz praw człowieka i obywatela, o których wspomniałem na początku rozmowy.
Decyzja sądu zakończy sprawę?
Rozpatrzenie wniosku o ekstradycję przez sąd kończy postępowanie, tylko gdy zapada decyzja negatywna. Gdyby została wydana zgoda sądu na ekstradycję, to ostateczną decyzję zawsze podejmuje minister sprawiedliwości. I on może brać pod uwagę nie tylko sztywne paragrafy, ale też kwestie związane ze społeczną szkodliwością czynu, różnicami w prawie obowiązującym w naszym kraju i Stanach Zjednoczonych, standardami obowiązującego prawa oraz kwestie polityczno-dyplomatyczne.
Na razie jednak prokuratura złożyła wniosek do sądu o wydanie postanowienia w sprawie ekstradycji. Procedura więc ruszyła.