W polskich więzieniach i aresztach śledczych przebywa dziś ponad 71 tys. więźniów. Średni wyrok to 4,5 roku więzienia. Tych najcięższych – dożywocia – jest niewiele ponad 350. Choć liczba zabójstw i gwałtów od lat spada na rzecz rosnącej liczby przestępstw gospodarczych, to skazani za nie stanowią niewiele ponad 15 proc. populacji więziennej. Część z nich wychodzi na przepustki, korzysta z przerw w odbywaniu kary czy warunkowych przedterminowych zwolnień. By chronić ich ofiary, w kodeksie karnym wykonawczym wprowadzono przepis, który daje pokrzywdzonym szansę na dowiedzenie się, że ich oprawca będzie korzystał z wolności i przez jaki czas. Wystarczy złożyć wniosek do sądu.
Czy pokrzywdzeni korzystają z takiej możliwości? Sprawdziliśmy w kilku największych wydziałach penitencjarnych.
– Średnio w co piątej sprawie pojawia się taki wniosek – ustaliliśmy. Nie zawsze jednak chodzi o najpoważniejsze zbrodnie.
Strach przed spotkaniem
Chodzi o art. 168a kodeksu karnego. Ten stanowi, że na wniosek pokrzywdzonego sędzia penitencjarny albo dyrektor więzienia niezwłocznie (a więc natychmiast) informują go, że skazany wyszedł na przepustkę, ma przerwę w odbywaniu kary albo został warunkowo zwolniony.
47 proc. skazanych odbywa karę więzienia w zakladach karnych typu zamkniętego czyli o podwyższonym rygorze bezpieczeństwa