Ministerstwo Infrastruktury chce ją wprowadzić wraz z nową ustawą o kierujących pojazdami (przyjętą przez rząd). Ostatni tragiczny wypadek w Skokach (województwo wielkopolskie), w którym zginął instruktor nauki jazdy, a kursantka została ciężko ranna, nie był jedyny. Stłuczki z udziałem tzw. L-ek nie są rzadkością, a za kurs nauki jazdy na najpopularniejszą z kategorii prawa jazdy B (samochód osobowy) trzeba słono zapłacić – średnio ok. 1300 zł. Problem polega na tym, że niska jakość świadczonych usług może się stać przyczyną tragedii.
[srodtytul]Nie dla wszystkich[/srodtytul]
Do piątkowego zdarzenia doszło z powodu złych warunków na drodze.
– Kursant musi jeździć w każdych warunkach, bo też za to płaci – mówi Jakub Wawrzyniak prowadzący w Przemyślu szkołę nauki jazdy. Nie zgadza się z nim Andrzej Bogdanowicz, dyrektor Departamentu Transportu Drogowego w Ministerstwie Infrastruktury.
– Ekstremalne warunki na drogach zdarzają się dwa, trzy razy do roku. Naprawdę ktoś, kto nie potrafi, nie powinien wówczas wyjeżdżać na ulice – mówi „Rz” i przypomina, że nawet doświadczeni kierowcy, którzy nie czują się pewnie, zostawiają auta na parkingu. Zdaniem Bogdanowicza rozwiązaniem problemu może być też coroczna kontrola ośrodków szkolenia, szczelny nadzór nad działalnością oraz rzetelność przedsiębiorców uczących jeździć i prowadzących stacje kontroli pojazdów wypuszczających „L-ki” na ulice.