Nie wystarczy wykazać zarządcy drogi naruszenia ogólnych zasad bezpieczeństwa. Trzeba się przy tym przyjrzeć, czy poszkodowany (ofiara) nie przyczynił się do szkody i czy nie naruszył zasad ostrożności.
To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego, który dotyczył częstej sytuacji, z jaką spotykają się niestety kierowcy, mianowicie nierównej drogi. W rozpatrywanej sprawie doszło do śmiertelnego wypadku kierowcy skutera. Miało to miejsce na drodze powiatowej. 17-letni chłopak, zresztą uczeń szkoły samochodowej, jadąc późnym wieczorem – po godz. 22 wypadł na łuku szosy na pobocze, które było w tym miejscu obniżone w stosunku do asfaltu o 10 centymetrów, mimo że nie był to nowo położony asfalt. Następnie, próbując wjechać na jezdnię, wywrócił się, uderzył w asfalt i z powodu ciężkich obrażeń wkrótce zmarł w szpitalu. Rodzice chłopaka wystąpili o odszkodowanie i zadośćuczynienie oraz pokrycie kosztów pogrzebu (w sumie po 100 tys. zł) do zarządcy szosy, czyli miejscowego powiatu. Ten skierował ich jednak do towarzystwa ubezpieczeniowego, w którym powiat był ubezpieczony. Ostatecznie i powiat, i ubezpieczyciel występowali w sprawie jako pozwani.
Czytaj także: Wypadek spowodowany nieużywanym autem bez polisy OC obciąża jego właściciela - wyrok TSUE
Dodajmy, że nie ma wyraźnego przepisu, który stanowiłyby, że pobocze ma być zrównane z jezdnią (asfaltem, betonem czy kostką).
Sąd okręgowy oddalił żądanie. Uznał, że droga była należycie utrzymana, a nie ma przepisu o zrównaniu pobocza z jezdnią. Z kolei Sąd Apelacyjny w Lublinie zasądził żądaną kwotę, wskazując, że na zarządcy drogi ciąży ogólny obowiązek utrzymania jej w stanie niezagrażającym bezpieczeństwu jej użytkowników. Wystarczy naruszenie tych zasad, czy dopuszczenie się bezprawności, aby zarządca drogi, w tym przypadku powiat, a w konsekwencji też jego ubezpieczyciel, odpowiadał jakby wykonywał władzę publiczną (imperium) na podstawie art. 417 § 2 kodeksu cywilnego. W tym przypadku nie jest konieczne wykazywanie winy zarządcy.