Fotoradary rejestrują nie tylko samochody

Zamiast pędzącego auta ?na zdjęciu widać rowerzystę, rolkarza albo samochód ?na lawecie. To absurd? ?Nie. Fotoradarowa rzeczywistość.

Aktualizacja: 23.06.2014 09:45 Publikacja: 21.06.2014 09:35

Fotoradary rejestrują nie tylko samochody

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Ponad 500 urządzeń rejestrujących ustawionych przy drogach całej Polski miało poprawić bezpieczeństwo. Dziś widać, że niekoniecznie się to udało. Coraz częściej można przeczytać o absurdalnych fotografiach wysyłanych nie zawsze do winnych kierowców. Ostrego sądu nie obroni fakt, że zdjęcia robi automatycznie fotoradar, ponieważ są jeszcze strażnicy lub inspektorzy, którzy je później powinni weryfikować.

Całkiem niedawno właściciel pewnego audi Q7 dostał od Straży Miejskiej w Czersku wezwanie do zapłaty mandatu na podstawie zdjęcia z fotoradaru. Problem tylko w tym, że prędkość przekroczyła laweta, która wiozła zepsuty samochód.

Fotoradarowe zdjęcie przytrafiło się też rowerzyście. Ci, tak jak wszyscy inni użytkownicy dróg, muszą się stosować do przepisów ruchu drogowego. Rzadko kiedy jednak ma szansę złapać ich fotoradar, ale i czasem jest to  możliwe. Przekonał się o tym pewien młody cyklista z Kościerzyny. Korzystając z nachylenia terenu, rozpędził się do 46 km/h. W miejscu, w którym to zrobił, obowiązuje ograniczenie do 30 km/h, a strażnicy miejscy postawili tam fotoradar, który uwiecznił wyczyn młodego miłośnika dwóch kółek. Rowerzysta początkowo odmówił zapłacenia mandatu w wysokości 50 zł, tłumacząc, że rower nie ma prędkościomierza, on nie był więc świadom, jak szybko jedzie. Sprawa trafiła do sądu, a ten potwierdził winę rowerzysty.

Na tym zamieszanie się nie kończy. Strażnikom miejskim z Kościerzyny tak spodobało się karanie rowerzystów, że w sądzie czekają już kolejne sprawy. Dużo ciekawsze od zdjęcia rowerzysty przekraczającego prędkość powinno się okazać złapanie innego cyklisty, także „pirata", w dodatku gołego. Namierzył go fotoradar w Białym Borze na Pomorzu. Miał na sobie tylko majtki, ale założone na głowę. Mężczyzna minął fotoradar z prędkością o 13 km/h większą niż dozwolone w tym miejscu 40 km/h. Został rozpoznany, bo majtki twarzy nie zakrywały.

Strażnicy wysłali mu wezwanie i za przekroczenie prędkości kazali zapłacić 100 zł mandatu. To niejedyna kara, jaka miała spotkać radosnego rowerzystę. Zarzucono mu drugi czyn – nieobyczajny wybryk – i wyceniono go na kolejne 100 zł. Mężczyzna bronił się, że nie był nagi,  ponieważ miał na sobie silikonowe (przezroczyste) stringi.

Na tym nie koniec. Na zdjęciach z fotoradarów widniały też twarze kierowców karetek pogotowia ratunkowego, które pędziły do rannych w wypadkach drogowych. Fakt, bywało, że na liczniku karetki miały często blisko 200 km/h, ale ktoś, kto pakował zdjęcie i formularz do koperty, mógł sobie zdawać sprawę, że to pojazd uprzywilejowany.

Nietrudno sobie bowiem wyobrazić zdziwienie dyrektora szpitala, który otrzymał mandat za dwukrotne przekroczenie prędkości przez karetkę pogotowia. Został poproszony o wskazanie kierowcy, który miał zapłacić mandat w wysokości 500 zł oraz ukarany został 10 punktami karnymi. Dyrektor powiadomił lokalne władze. Mandatu uniknięto.

Kilka miesięcy temu przeciwnicy fotoradarów rozkręcili akcję, która miała je ośmieszyć i wykazać, że w ustawianiu kolejnych urządzeń wcale nie chodzi o bezpieczeństwo, tylko o pieniądze.

Kierowcy zakładali zwierzęce maski (za każdym razem inne) i przyspieszali obok czynnych urządzeń. Mandaty dotarły do właścicieli aut zidentyfikowanych po numerach rejestracyjnych auta. Były jednak trudności, by wskazać kierowców, i odmówili zapłaty. Kiedy akcja przestała bawić kierowców, postanowili zastąpić ją inną pod hasłem nieczytelne tablice. Maskowali jedną z liter czy cyfr numeru rejestracyjnego samochodu czy motocykla i przez to uniemożliwiali odczytanie całego numeru. W konsekwencji pozostawali bezkarni.

Do przeciwników fotoradarów docierają też dobre wieści. Tylko jedno na dziesięć zdjęć zrobionych przez fotoradary Inspekcji Transportu Drogowego nadaje się do wykorzystania. Ponad ?30 procent zdjęć jest złej jakości, co nie pozwala odczytać numerów rejestracyjnych. Zdarza się i tak, że na fotografii są dwa, a nawet trzy auta, a to wyklucza ustalenie sprawcy.

Za słaby wynik odpowiada również automatyczny system przetwarzania danych, który jest niewydolny i sporą część zdjęć dyskwalifikuje.

Ponad 500 urządzeń rejestrujących ustawionych przy drogach całej Polski miało poprawić bezpieczeństwo. Dziś widać, że niekoniecznie się to udało. Coraz częściej można przeczytać o absurdalnych fotografiach wysyłanych nie zawsze do winnych kierowców. Ostrego sądu nie obroni fakt, że zdjęcia robi automatycznie fotoradar, ponieważ są jeszcze strażnicy lub inspektorzy, którzy je później powinni weryfikować.

Całkiem niedawno właściciel pewnego audi Q7 dostał od Straży Miejskiej w Czersku wezwanie do zapłaty mandatu na podstawie zdjęcia z fotoradaru. Problem tylko w tym, że prędkość przekroczyła laweta, która wiozła zepsuty samochód.

Pozostało 84% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów