Ministerstwo Zdrowia pracuje nad projektem, który ma umożliwić ofiarom błędów lekarskich uzyskanie szybko i bez procesu sądowego odszkodowania lub zadośćuczynienia. Spory takie miałaby rozstrzygać specjalna komisja przy rzeczniku praw pacjenta, która określałaby kwotę odszkodowania.– Analizujemy m.in. rozwiązania z innych krajów europejskich. Uważamy, że pomysł może przynieść wiele korzyści – powiedział „Rz” Jakub Gołąb z Ministerstwa Zdrowia.
Pomysł popierają środowiska medyczne, a jeszcze chyba bardziej organizacje pacjentów.
[srodtytul]Lata udręki[/srodtytul]
Nic dziwnego, procesy o błędy lekarskie należą do najdłuższych. Ponad 15 lat czekała na wyrok kobieta, która na początku lat 90. na skutek błędu przy badaniu kręgosłupa z wykorzystaniem roztworu błękitu metylenowego została sparaliżowana od piersi w dół. Sąd I instancji oddalił pozew, ale apelacyjny nakazał dodatkowe zbadanie, czy pacjentka została prawidłowo poinformowana o ryzyku związanym z zabiegiem, i przy drugim podejściu zasądził 30 tys. zł odszkodowania, 200 tys. skapitalizowanej renty i 300 tys. zł zadośćuczynienia za cierpienia, co z odsetkami dało w sumie 1,5 mln zł. [b]Za drugim razem SA zmniejszył odsetki o ok. 450 tys. zł (sygn. I ACa 846/07)[/b]. Na szczęście dla kobiety Prokuratoria Generalna nie zaskarżyła wyroku do Sądu Najwyższego. Było to zresztą jedno z najwyższych odszkodowań za błąd lekarski.
– O takie rozwiązanie walczymy od dziewięciu lat, gdyż to jedyna szansa na szybką wypłatę odszkodowania i naprawę nieszczęścia – powiedział „Rz” Adam Sandauer, prezes Stowarzyszenia Pacjentów Primum non Nocere. – Skandynawowie rozpatrują rocznie 10 tys. takich spraw. To byłby zysk nie tylko dla poszkodowanych, ale i pomocy społecznej, gdyż najczęściej pieniądze te przeznaczają na leczenie. Teraz to pacjent musi przed sądem udowodnić lekarzowi winę, dowodem jest dokumentacja medyczna sporządzona przez lekarza sprawcę i opinie innych lekarzy. Pacjent ma więc niewielkie szanse.