55-letnia kobieta, znana opinii publicznej jedynie jako PS, cierpi na raka macicy w zaawansowanym stadium. Kobieta zdaniem lekarzy umrze, jeśli jak najszybciej nie podda się operacji usunięcia macicy, jajników i jajowodów. PS, która ma obniżoną sprawność umysłową, początkowo godziła się na zabieg, ale potem zmieniła zdanie, twierdząc, że „boi się szpitali i igieł”.
Lokalny wydział służby zdrowia złożył więc podanie do sądu opiekuńczego, by ten zmusił kobietę do poddania się operacji. Sąd się zgodził, uzasadniając, że chora, która ma trudności z przyswajaniem wiedzy, jest niezdolna do samodzielnego podjęcia racjonalnej decyzji.
Według przewodniczącego sądu Sir Nicholasa Walla poddanie się zabiegowi „leży w interesie chorej”. Oznacza to, że kobieta zostanie siłą poddana narkozie we własnym domu, a potem przewieziona na salę operacyjną. Po zabiegu lekarze zamierzają przywiązać ją do łóżka, „by nie mogła opuścić szpitala”. Decyzja sądu wywołała oburzenie u etyków, prawników i organizacji broniących praw niepełnosprawnych.
– Możliwość odrzucenia pomocy medycznej jest fundamentalnym prawem człowieka. Uratowanie tej kobiecie życia jest słuszne, ale wzdragam się na myśl o zmuszeniu jej do operacji – powiedziała dziennikowi „Daily Telegraph” Liz Sayce, szefowa organizacji Radar zajmującej się niepełnosprawnymi. Podobnego zdania jest Yvonne Hossack, prawniczka, która walczy o prawa pacjentów chorych na raka. – Zmuszanie kogoś do poddania się operacji, której się boi, jest sprzeczne z jego interesami. Wielu chorych na raka świadomie decyduje, że nie chce przechodzić zabiegu. Najczęściej nikt ich decyzji nie kwestionuje – uważa prawniczka.
Niektórzy eksperci sugerują, że sprawa została oddana do sądu, by uchronić lekarzy przed oskarżeniami o łamanie praw człowieka. – Każda przymusowa operacja jest formą agresji wobec pacjenta – uważa Andrew Bennett, prawnik w kancelarii Eversheds.