Po tym, jak minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz odwołał zarządy spółek Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej, wybuchła dyskusja o tym, czy to działanie było legalne. Minister zadziałał bowiem w oparciu o przepisy kodeksu spółek handlowych, które Skarbowi Państwa jako właścicielowi akcji tych spółek daje uprawnienia walnego zgromadzenia akcjonariuszy, a ono z kolei może odwoływać i powoływać członków zarządu.
Niepewna podstawa
Tymczasem wielu publicystów, w tym prawnicy oraz protestujący w siedzibie TVP posłowie Prawa i Sprawiedliwości, wskazuje, że podstaw prawnych nie było. Powołują się na obowiązujący przepis art. 27 ust. 3 ustawy o radiofonii i telewizji, który upoważnia do tego Radę Mediów Narodowych. Wprawdzie według wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2016 r. (K 13/16) taka kompetencja powinna przysługiwać Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, ale wyrok ten dotychczas nie przełożył się na zmiany legislacyjne.
Zdaniem prof. Michała Romanowskiego, adwokata i eksperta prawa spółek, w takiej sytuacji najważniejsza była troska o własność państwową, do której prawa reprezentuje w tym przypadku minister właściwy do spraw kultury.
Czytaj więcej
Jeśli parlamentarzysta w czasie interwencji narusza prawo, może za to odpowiedzieć. A towarzyszący politykom asystenci interwencji nie realizują, więc ochrona ich nie obejmuje. Decydować powinien zdrowy rozsądek – mówią eksperci.
– Miał pełne prawo, a wręcz nie miał innego wyjścia, jak tylko odwołać zarządy tych spółek, zwłaszcza w sytuacji niegospodarności dotychczasowych władz. Sam odchodzący prezes TVP przyznał, że jego firma ma deficyt w wysokości 2,5 mld zł, a o złym gospodarowaniu mieniem wspominała także NIK w swoim niedawnym raporcie – zauważa Romanowski. I przypomina, że art. 368 par. 4 k.s.h. pozwala walnemu zgromadzeniu akcjonariuszy na powoływanie i odwoływanie członków zarządu. Kompetencje tegoż walnego zgromadzenia ma w tym przypadku minister.