- Ustawa, która będzie obowiązywała w Polsce, zyskała poparcie tylko dlatego, że jest konieczna do uzyskania środków z KPO, jako jeden z kamieni milowych. To zgniły kompromis, ale nie kompromis z nami! – komentuje pełnomocnik Związku Miast Polskich Marek Wójcik.
Już podczas posiedzenia komisji sejmowej posłowie odrzucili wszystkie propozycje opozycji. Akceptacji gremium nie znalazła nawet poprawka Solidarnej Polski, która chciała, aby wiatraki w Polsce można było stawiać minimum 1000 metrów od zabudowy gospodarskiej. Ale to nie przeszkodziło w uzyskaniu potrzebnego poparcia większości na sali plenarnej.
- Minister Moskwa połknęła własny język. Chwaliła się wielomiesięcznymi konsultacjami na rzecz 500 m. A kiedy Ziobro tupnął nogą, to szybko zanegowała efekt konsultacji. 700 metrów zamiast 500 to ograniczenie możliwości inwestycji wiatrowych o ponad 80 proc. Jest jednak kroczkiem w dobrą stronę i realizuje kamień milowy zabezpieczający KPO. Dlatego w głosowaniu w sejmie wstrzymaliśmy się, a w Senacie wprowadzimy poprawki przywracające 500 m – komentuje poseł KO Tomasz Nowak.
Nie 500, a 700 m od domów
Pierwotna wersja projektu ustawy przygotowanego przez resort klimatu i środowiska przewidywała 500 m jako minimalną odległość. Wartość tę zmieniła poprawka posła PiS Marka Suskiego, który przeforsował 700 m. Nowe turbiny wiatrowe będą mogły być lokalizowane na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP). Odległość, w jakiej będą budowane, będzie zależała od strategicznej oceny oddziaływania na środowisko (SOOŚ) wykonywanej w ramach MPZP. Tu pod uwagę będą brane takie czynniki, jak m.in. wpływ emisji hałasu na otoczenie.
Czytaj więcej: