Stan praworządności w Polsce oraz na Węgrzech – w kontekście postępowań z artykułu siódmego – był we wtorek (3.5.22) tematem debaty Parlamentu Europejskiego. - Sytuacja w Polsce nadal budzi bardzo poważne obawy. Nie jestem dziś w stanie poinformować o nowych, pozytywnych trendach w zakresie praworządności w Polsce i na Węgrzech – powiedział Didier Reynders, komisarz UE ds. sprawiedliwości. Podkreślał, że nowe plany dotyczące spłaszczenia struktury sądownictwa w Polsce będą bacznie oceniane przez Komisję pod kątem prawa unijnego i orzeczeń TSUE.
Tomasz Bielecki w artykule "Europosłowie: Walka o praworządność mimo wojny" przypomina, że Parlament Europejski od kilku lat debatuje – bez większych efektów - o zagrożonym państwie prawa w Polsce, ale teraz nowym elementem są wezwania obozu rządzącego, by Bruksela z racji wojny na Ukrainie przestała zajmować się niezależnością sądownictwa. Joachim Brudziński (PiS), który przemawiał w imieniu frakcji konserwatystów, przekonywał, że Polska jest teraz „na ustach całego świata” z racji solidarności z uchodźcami i kluczowej roli w pomocy dla Ukrainy. Tymczasem europejski Zachód atakami na Polskę – jak przekonywał Brudziński – próbuje zagłuszyć swe sumienia, bo to „politycy francuscy i niemieccy wisieli na telefonie z zbrodniarzem wojennym”, czyli Putinem. Brudziński pytał Francuzów, jak czuliby się podczas takiej debaty o Francji w swe święto narodowe, choć akurat przedstawiciele francuskiej prezydencji – ku krytyce innych europosłów – wyjątkowo nie pojawili się na 3-majowej debacie.
Przedstawiciele głównych frakcji polemizowali z postulatami odpuszczenie kwestii praworządności z racji Ukrainy. - Zdumiewają mnie głosy, że w czasie wojny w Ukrainie powinniśmy rozluźnić nasze reguły co do obrony demokracji w Europie. Jest dokładnie odwrotnie. Po inwazji Putina jesteśmy uwikłani w szerszy konflikt między autokracją a demokracją, między modelem Putina a naszym modelem europejskim, między tyranią a wolnością, między brutalną siłą a rządami prawa. I dlatego nie możemy rozluźnić naszych zasad, jeśli mamy zwyciężyć – przekonywał słowacki europoseł Michal Šimečka w imieniu frakcji „Odnowić Europę” (m.in. Polska2050).
Również Holender Jeroen Lenaers w imieniu Europejskiej Partii Ludowej (m.in. PO i PSL) polemizował z apelami, by „przestać niepokoić Węgry i Polskę procedurami praworządnościowymi, gdy Polacy i Węgrzy podejmują tak wielkie wysiłki, by przyjąć ukraińskich uchodźców”. - Gdy Ukraińcy walczą lub umierają za wolność, demokrację i praworządność, cynizmem byłoby przymykanie oczu na atak na te same wartości u nas w Unii – powiedział Lenaers. Ponadto niemiecka europosłanka Katarina Barley w imieniu centrolewicy wskazywała, że na Węgrzech już od dziewięciu lat kampanie wyborcze toczą się w bardzo nierównych warunkach, a w Polsce od siedmiu lat trwa atak na niezależność sądownictwa. A pomimo to przedstawiciele pozostałych krajów UE nie potrafią – jak przekonywała Barley - właściwie reagować, choć teraz na Unię patrzą także Ukraińcy walczący o oddający życie za wartości europejskie.
- Jako Parlament Europejski zwracamy się do Rady UE, aby wreszcie zajęła się ciągiem dalszym procedury artykułu siódmego zamiast dalszych bezcelowych wysłuchań i stwierdziła, że istnieje wyraźne ryzyko poważnego naruszenia praworządności i wartości europejskich przez Polskę i Węgry. Rada UE musi także przyjąć konkretne zalecenia dla obu krajów – powiedziała Barley.