Ministerstwo Rolnictwa tłumaczy się z tego, że pozwoliło stosować opryski bliżej od pasiek czy zbiorników wodnych. Chodzi o nowelizację rozporządzenia w sprawie warunków stosowania środków ochrony roślin, jaka weszła w życie 8 maja 2014 r.
Nowe przepisy pozwoliły zbliżyć się z chemią na szkodniki roślinne czy chwasty na odległość jednego metra od rzek czy jezior. A wcześniej rolnik nie mógł podjechać z ciągnikiem, do którego podłączył opryskiwacz na odległość mniejszą niż 20 metrów. Ponadto od krawędzi dróg publicznych opryski mogą być dziś stosowane w odległości trzech metrów, a nie pięciu. I zmiany te zaniepokoiły Elżbietę Rafalską z PiS, która wystąpiła z interpelacją do ministra rolnictwa.
Elżbieta Rafalska zwróciła uwagę na jeszcze jeden element, który ją zaniepokoił. Otóż samoloty rozpylające środki ochrony roślin mogą podlecieć do pasiek na odległość 100 metrów, a nie 500 , jak to miało miejsce w poprzednim stanie prawnym.
W odpowiedzi na interpelację Krystyna Grubiel, wiceminister rolnictwa przekonuje jednak, że jednym z powodów mniejszych odległości w przypadku stosowania środków ochrony roślin czy to od rzek i jezior, czy dróg jest to, że chemia taka nie już tak szkodliwa, jak to było w przeszłości. Ponadto zwiększyła się świadomość osób, które stosuję opryski.
W odpowiedz na interpelację jest też wyjaśnienie dotyczące dużego zmniejszenia odległości od pasiek w przypadku stosowania środków ochrony roślin z samolotów. Krystyna Grubiel wyjaśnia, że zastosowanie sprzętu agrolotniczego jest ograniczone. Dopuszcza się tę metodę zwalczania szkodników, gdy nie da się użyć sprzętu naziemnego albo jego zastosowanie wiązałoby się z zagrożeniem dla zdrowia ludzi czy zwierząt. A to zdaniem resortu rolnictwa uniemożliwia wykorzystanie samolotu do oprysków w rolnictwie. Przez to taka metoda może być zastosowana na obszarach leśnych.