Premier Beata Szydło zapewniała we wtorek eurodeputowanych, że Trybunał Konstytucyjny ma się w Polsce bardzo dobrze. – Nawet dzisiaj, zaledwie kilka godzin temu, podjął jedno ze swych postanowień – mówiła.
Problem polega na tym, że wspomnianej decyzji sędziów PiS nie uznaje. Otóż TK podjął fundamentalne postanowienie: że szybko rozpozna ustawę o Trybunale autorstwa PiS. W ten sposób sędziowie dali jasny sygnał, że ustawy nie respektują, dopóki niezbadana zostanie jej konstytucyjność.
Przebiegłość ustawy PiS polega na tym, że wprowadza ona kilka zasad pracy TK, które uniemożliwiałyby zbadanie jej samej. Wedle nowych przepisów Trybunał powinien rozpatrywać skargi w kolejności ich wpływania, czyli skarga na tę ustawę powinna trafić na koniec wieloletniej kolejki.
W dodatku wedle ustawy Trybunał powinien orzekać w pełnym składzie – co najmniej 13 sędziów. To sparaliżowałoby obecny TK, jako że jest w nim tylko 12 sędziów. Prezes Andrzej Rzepliński nie dopuszcza do orzekania trójki prawników wybranych w kontrowersyjny sposób przez PiS.
Swą wtorkową decyzją TK odrzucił oba ograniczenia – rozpatrzy ustawę PiS poza kolejką i w składzie 12 osób. Jak chce to zrobić, skoro nie na podstawie ustawy regulującej swoją działalność? Sędziowie zamierzają się odwołać bezpośrednio do konstytucji. To prawny wybieg, bo – jak stwierdzono w uzasadnieniu – „żadne regulacje dotyczące Trybunału nie mogą prowadzić do sytuacji, w której utraciłby on zdolność funkcjonowania". A zatem większość sędziów już dziś uważa ustawę PiS za powodującą paraliż Trybunału, co jest zwiastunem przyszłego orzeczenia.