Joanna, absolwentka zarządzania, która planuje karierę w HR, nie posiadała się ze szczęścia, gdy dostała się na półroczny staż w znanej firmie rekrutacyjnej. Co prawda pierwsze trzy miesiące były bezpłatne, ale liczyła na ofertę zatrudnienia. Owszem, dostała propozycję, ale pracy na umowę-zlecenie.
Zrezygnowała i od kilku tygodni pracuje w mniej znanej firmie, gdzie jednak udało jej się zdobyć pół etatu (po trzymiesięcznym, bezpłatnym stażu).
Praca czasowa
Takie staże, które w praktyce oznaczają nisko płatną pracę na zlecenie albo umowę o dzieło, stały się w ostatnich latach udziałem sporej części absolwentów. Także na Zachodzie, gdzie są powszechnym zjawiskiem, np. w branży modowej, filmowej czy w mediach.
– Mamy dziś prawdziwą eksplozję absolwenckich staży. Jednak o ile kiedyś były one domeną studentów i absolwentów tuż po studiach, o tyle teraz w takim charakterze za darmo albo za minimalne stawki pracują ludzie z kilkuletnim doświadczeniem zawodowym – podkreśla w rozmowie z dziennikarzem „The New York Timesa" Ross Perlin, autor wydanej niedawno w USA książki „Naród stażystów".
Skali zjawiska w Polsce nikt nie oceniał, ale Paulina Zaręba z Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami ocenia, że „wieczne staże" to duży problem, szczególnie w małych i średnich firmach. Marta Piasecka, kierownik Biura Karier UW, twierdzi jednak, że nie ma konkretnego typu firm czy branż dotkniętych taką „plagą".