– Od wiosny rekrutujemy ok. 60–70 kandydatów miesięcznie do działów AML, czyli Anti-Money Laundering, głównie na stanowiska analityków ?– twierdzi Sebastian Popiel z zarządu firmy doradztwa personalnego People. Jak dodaje, takich pracowników zatrudniają teraz zarówno polskie banki (ustawowo muszą mieć dział kontroli AML), jak i rozwijające się szybko centra usług wspólnych globalnych potentatów bankowości. Niektóre z międzynarodowych banków uruchamiają w Polsce całe centra specjalizujące się w monitorowaniu operacji pod kątem przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy.
Wzrost popytu na specjalistów AML ma związek z rozwojem przestępczości zorganizowanej, która coraz częściej przenosi się do sieci, podobnie jak proceder prania brudnych pieniędzy. Polscy internauci mogą to zobaczyć po skali otrzymywanych w e-poczcie „atrakcyjnych ofert pracy" za kilkaset euro miesięcznie, które sprowadzają się do roli tzw. słupa przelewającego otrzymane z zagranicy pieniędzy (pochodzące z oszustw i kradzieży) na inne, też zagraniczne konta.
Jak wynika z tegorocznego raportu firmy KPMG, która zbadała tysiąc menedżerów z czołowych banków na świecie, trzy czwarte z nich zamierza zwiększyć inwestycje w AML. Obok wydatków na usprawnienie procedur i systemów wśród najczęściej wymienianych obszarów inwestycji jest rekrutacja specjalistów ds. przeciwdziałania praniu pieniędzy oraz szkolenia z AML.
Ten trend widać też w Polsce, gdzie tylko People zrekrutuje w tym roku łącznie ok. 700 kandydatów do pracy w działach i centrach AML. Zdecydowana większość ofert dotyczy tzw. entry level, czyli stanowisk analityków, gdzie nie jest wymagane doświadczenie. Banki i centra usług chętnie zatrudniają absolwentów uczelni (najchętniej po kierunkach ścisłych), szukając ludzi z dobrą znajomością obcych języków (na czele z angielskim).
– Rodzaj studiów nie jest tak ważny jak umiejętności analityczne, które podczas rekrutacji sprawdzamy w testach ?– wyjaśnia Popiel. Jak dodaje, o ile początkujący pracownicy w działach i centrach AML mogą liczyć na wynagrodzenie rzędu 4 tys. zł brutto, o tyle specjaliści z kilkuletnim doświadczeniem (których banki często sobie podkupują) dostają ponad dwa razy więcej.