Izraelskie media ogłaszając wstępne wyniki wyborów podkreślają, że nie można jasno określić, kto sięgnie po władze. Wyniki partii Likud i Niebiesko-Białych są bardzo zbliżone.
Wyniki z różnych stacji telewizyjnych dają partii Netanjahu odpowiednio 31, 33 i 32 miejsce w Knesecie. W przypadku partii byłego szefa sztabu generalnego Benny'ego Gantza jest to 33, 34 i 32 miejsca. Oznacza to, że żadna partia nie będzie w stanie utworzyć rządu bez tworzenia koalicji.
W przedterminowych wyborach, które rozpisano po tym, jak po wyborach z 8 kwietnia Netanjahu nie udało się sformować rządu większościowego, premier Izraela walczył o polityczne przetrwanie. Netanjahu wzywał do głosowania na niego, aby uniknąć "katastrofy".
Tuż przed wyborami Netanjahu obiecał, że w przypadku zwycięstwa doprowadzi do aneksji Doliny Jordanu - części okupowanego przez Izrael od 1967 roku Zachodniego Brzegu. Wywołało to protesty Palestyńczyków, którzy podkreślali, że będzie to ostateczne pogrzebanie nadziei na pokój między Izraelem a Palestyną.
Przedwyborcze sondaże wskazywały, że Likud Netanjahu uzyskuje zbliżone poparcie do centrolewicowej koalicji Niebiesko-Biali, na czele której stoi były dowódca sił zbrojnych Beni Ganc. Co ciekawe Niebiesko-Biali również obiecywali wsparcie dla żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu, które Palestyńczycy i świat arabski uważają za nielegalne.