Dzięki metodzie d'Hondta możliwe jest rozstrzygnięcie, do których komitetów trafią mandaty "ułamkowe" - gdyby bowiem dokonać prostego podzielenia liczby oddanych w wyborach głosów na partie, które przekroczyły próg wyborczy na liczbę mandatów do rozdzielenia, a następnie podziału wyników partii przez rezultat tego pierwszego działania - wyniki nie musiałyby być liczbami całkowitymi.
Metoda d'Hondta czyli sposób na to jak przyznać 3,84 mandatu
Dla przykładu: jeżeli w okręgu A na partie, które przekroczyły próg wyborczy oddano 1500 głosów a do rozdzielenia jest 8 mandatów jeden mandat przypadałby na 187,5 głosów. W efekcie - gdyby na partię 1 oddano 720 głosów, na partię 2 oddano 480 głosów, a na partię 3 - 300 głosów - np. partii 1 należałoby się 3,84 mandatu. Tymczasem liczba mandatów musi być wyrażona liczbą całkowitą.
Czytaj więcej
Jarosław Kaczyński potwierdził, że nie wystartuje w wyborach parlamentarnych w Warszawie, gdzie kandydował w wyborach przez ostatnie 32 lata. Spekuluje się, że prezes PiS otworzy listę Prawa i Sprawiedliwości w okręgu kieleckim. Co PiS może na tym zyskać?
W celu rozwiązania tego problemu stworzono kilka metod stosowanych do podziału mandatów. Jedną z nich jest np. metoda Sainte-Lague'a (stosowana w Polsce przy wyborach do Sejmu w 2001 roku), która sprzyja ugrupowaniom, które w wyborach uzyskały mniejszą liczbę głosów. Z kolei metoda d'Hondta, która posłuży do podziału mandatów w nadchodzących wyborach, jest korzystniejszy dla partii, które uzyskają najwięcej głosów.
Dlaczego metoda d'Hondta służy większym partiom?
Dlaczego? Otóż w systemie d'Hondta mandaty rozdziela się dzieląc wyniki uzyskane przez partie przez kolejne liczby naturalne. Z uzyskanej w ten sposób grupy ilorazów wybiera się tyle najwyższych ilorazów ile mandatów jest do rozdzielenia.