Według najnowszego sondażu IBRiS przeprowadzonego na zlecenie „Rzeczpospolitej" PiS utrzymuje pozycję lidera na poziomie 32 proc., co nie daje mu szans na samodzielny rząd. Ale opozycja miałaby duży kłopot z utworzeniem większości po wyborach. Należałoby bowiem stworzyć koalicję wszystkich czterech sił opozycyjnych. Poza tym dwa największe ugrupowania – PO i Polska 2050 – mają takie samo poparcie, podobny program i miejsce na scenie politycznej. Jedno z nich musi więc zrobić wszystko, by przed wyborami zapewnić sobie pozycję dominującą.
Także stabilne notowania PiS, choć niższe niż rok temu i niż wynik wyborczy z 2019 roku (ponad 44 proc.), mogą – paradoksalnie – działać na rzecz poszukiwania przez mniejszych koalicjantów radykalnych rozwiązań. Co mogłoby być takim rozwiązaniem?
Głównym czynnikiem kształtującym sytuację w polityce jest obecnie pandemia Covid-19. Wątpliwe jest więc, by ktokolwiek chciał teraz przejmować odpowiedzialność za sytuację w ochronie zdrowia, plan szczepień i problemy gospodarcze po zamknięciu wielu branż. Moment na przesilenie przyjdzie wtedy, kiedy zakażenia zaczną przygasać. To jest także powód ustabilizowania się sondaży. Po tąpnięciu spowodowanym radykalnym zaostrzeniem prawa antyaborcyjnego preferencje partyjne stały się bardzo przewidywalne.
– Jedyne, co się dzieje, to wojna domowa między Koalicją Obywatelską a ruchem Szymona Hołowni – mówi prof. Rafał Chwedoruk, politolog z UW. – Tę wojnę wydała formacja Szymona Hołowni. To ugrupowanie za wszelką cenę chce uniknąć losu Ryszarda Petru, który nie rozstrzygnął relacji z PO w odpowiednim momencie i przegrał.