Prezydent ostrzega rząd

Zjazd NSZZ "S". - Wybory wygrałem pod hasłem walki o Polskę solidarną, a obecna jest liberalna – mówił Lech Kaczyński

Aktualizacja: 10.10.2008 10:20 Publikacja: 10.10.2008 03:35

Prezydent Lech Kaczyński był wczoraj gościem zjazdu „Solidarności” w Wadowicach.

Prezydent Lech Kaczyński był wczoraj gościem zjazdu „Solidarności” w Wadowicach.

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

Prezydent Lech Kaczyński był wczoraj gościem zjazdu „Solidarności” w Wadowicach.

Wygłosił tam przemówienie, które i politycy, i politolodzy odebrali jako przygrywkę do kolejnej kampanii wyborczej i walki o reelekcję w 2010 r. Tym bardziej że wszyscy pamiętają, iż w 2005 r. m.in. dzięki poparciu związkowców z „Solidarności” Lech Kaczyński wygrał wybory. Wsparcie „S” dostał zaś wtedy dzięki hasłu walki o „Polskę solidarną”.

Wczoraj wyraźnie do niego nawiązał. – Zrobię wszystko, by projekt ustawy o emeryturach pomostowych nie wszedł w życie – stwierdził. Zapowiedział, że przepisy te zawetuje.

Wielu ekonomistów przekonuje, że państwa nie stać na masowo przyznawane wcześniejsze emerytury. Dlatego rząd zamierza odebrać prawo do nich przedstawicielom wielu zawodów, m.in. nauczycielom i kolejarzom. Chce, by ustawa o emeryturach pomostowych została uchwalona i podpisana przez prezydenta do końca roku, a od 1 stycznia weszła w życie.

– Odbierają setkom tysięcy ludzi prawo do wcześniejszych emerytur. To jest ustawa, która w naszej sytuacji absolutnie nie może wejść w życie – stwierdził Lech Kaczyński.

Równie ostro mówił o reformie ochrony zdrowia. Prace nad nią w przyszłym tygodniu mają się zakończyć w Sejmie. – Służba zdrowia wymaga naprawy, ale nie może być tak, że szpitale działają na zasadzie dążenia do zysku – mówił prezydent. Dodał też, że nie jest przeciwny prywatnej służbie zdrowia, ale zwrócił uwagę, iż w razie nagłej potrzeby i tak każdy z nas kieruje się nie do prywatnej kliniki, a do państwowego szpitala.

– To dotyczy 95 proc. obywateli, bo najbogatsze 5 proc. społeczeństwa da sobie radę. Skoro konstytucja przewiduje referendum, to ja się pytam, dla jakich spraw, jeśli nie takich? – mówił prezydent.

Poruszył też sprawę konieczności twardej obrony interesów polskich stoczni. – Zdaję sobie sprawę, że stosowana nadmiernie pomoc publiczna niszczy reguły rynku. Ale trzeba działać w granicach rozsądku – stwierdził. Jego zdaniem szczególnie widać to w obliczu obecnego kryzysu finansowego. Zapowiedział też, że po 20 października zwoła radę gabinetową, by omówić z rządem nie tylko sprawy kryzysu, ale też służby zdrowia.

Delegatom na zjazd „S” wystąpienie prezydenta tak się spodobało, że nagrodzili je długą owacją na stojąco. Wiatru w żagle dodało też politykom PiS. Szczególnie, że prezydent, który pojechał do Wadowic w ramach objazdu po Polsce związanego z rocznicą odzyskania niepodległości, zaczyna się znów pokazywać jako twardy lider. – Tak właśnie wygląda Lech Kaczyński, jakiego znam na co dzień. Do tej pory nie był tylko tak eksponowany – mówi była szefowa gabinetu głowy państwa Elżbieta Jakubiak. – Widać, że prezydent jest w świetnej formie – dodaje poseł PiS Jan Dziedziczak.

PO komentuje to inaczej. – Wyraźnie już widać, że prezydent próbuje jakoś odbudować zrujnowany wizerunek. Podejmowane dotąd zabiegi marketingowe się nie powiodły, więc postanowił sięgnąć do starych i wypróbowanych już metod – komentuje poseł PO Paweł Graś.

Jego zdaniem stąd powrót do hasła „Polski solidarnej”, które sprawdziło się w wyborach 2005 r., ale teraz może nie być już tak skuteczne.

[ramka][srodtytul]Opinie dla „Rz”[/srodtytul]

[b]dr Jarosław Flis, politolog, Uniwersytet Jagielloński[/b]

Widać, że prezydent wykorzystuje wszystkie narzędzia, by się odróżnić od rządu. Wytykanie błędów i niespełnionych obietnic wyborczych przez szefa prezydenckiej kancelarii gabinetowi Donalda Tuska to ewidentne wbijanie szpili. Jestem zaskoczony tego typu działaniami i mam wrażenie, że kolejne spotkanie [rada gabinetowa – przyp. red.] nie doprowadzi do merytorycznej dyskusji, ale do wielkiej awantury. Podobnie będzie z zapowiedzią zawetowania przez prezydenta rządowego projektu ustawy dotyczącej emerytur pomostowych.

Trzeba pamiętać, że prezydent nie ma takich uprawnień, by przeforsować swoje pomysły.

Co do referendum w sprawie służby zdrowia, to mam wrażenie, że ani prezydent, ani nikt z jego otoczenia nie ma nawet pomysłu, jak zadać pytanie, tak by było ono jednoznaczne i wiążące, a przy tym, aby nie sparaliżować działalności całej opieki zdrowotnej.

To moim zdaniem kolejna odsłona konfliktu na linii prezydent – premier.

—rs

[b]prof. Kazimierz Kik, Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy w Kielcach[/b]

Mamy do czynienia z początkiem kampanii prezydenckiej i niezwykłej aktywności głowy państwa. Należy to rozpatrywać w trzech wymiarach: objazdów po kraju, nowych inicjatyw (referendum, rada gabinetowa) i próby pozyskania „Solidarności”. Nie bez przyczyny prezydent przypominał na zjeździe o bliskich relacjach z „S”.

Widać, że im gorzej Lech Kaczyński wypada w sondażach, tym się staje aktywniejszy i mocniej podkreśla swoje kompetencje. Im będziemy bliżej wyborów, tym tego typu prezydenckie działania będą się pogłębiać, aż w końcu doprowadzą do jeszcze większego spadku jego popularności. Taka agresywna polityka nie jest premiowana. Odkąd na prezydenckim zapleczu pojawił się Piotr Kownacki, mamy zupełnie nową jakość. Dotychczas spin doktorzy w kancelarii Lecha Kaczyńskiego inicjowali tylko konflikty, teraz starają się pokazać, że prezydent wychodzi z inicjatywą, a nie tylko reaguje na działania rządu. Te z pozoru chaotyczne działania mają jednak wspólny mianownik, a jest nim chęć polepszenia wyników sondaży popularności.

—rs

[b]dr Marek Migalski, politolog, Uniwersytet Śląski w Katowicach[/b]

Trudno się dziwić, że Lech Kaczyński rozpoczął kampanię wyborczą, jeśli jego główny konkurent Donald Tusk prowadzi ją już od roku. Zarówno próba ocieplenia wizerunku prezydenta, jak i zwiększona aktywność medialna z pewną dozą humoru, czy też inicjatywy związane z kwestiami gruzińskimi, nie umniejszając merytorycznym aspektom tych działań, mają uzasadnienie. Wystąpienie Lecha Kaczyńskiego na zjeździe NSZZ „S” ma sprawić, by prezydent był postrzegany jako polityk bliższy ludziom pracy. Widać wyraźnie, że rysowany jest ostry podział między liberałami i spadkobiercami polityki solidarnej. Prezydent stara się stanąć po stronie tych osób, którym podczas transformacji powiodło się gorzej. To także kreowanie Donalda Tuska jako osoby stojącej po stronie ludzi bogatych, a nawet oligarchów. Większość Polaków to osoby niezbyt bogate, a więc opowiedzenie się po ich stronie może okazać się trafnym wyborem.

—rs[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[link=mailto:k.manys@rp.pl]k.manys@rp.pl[/link][/i]

Prezydent Lech Kaczyński był wczoraj gościem zjazdu „Solidarności” w Wadowicach.

Wygłosił tam przemówienie, które i politycy, i politolodzy odebrali jako przygrywkę do kolejnej kampanii wyborczej i walki o reelekcję w 2010 r. Tym bardziej że wszyscy pamiętają, iż w 2005 r. m.in. dzięki poparciu związkowców z „Solidarności” Lech Kaczyński wygrał wybory. Wsparcie „S” dostał zaś wtedy dzięki hasłu walki o „Polskę solidarną”.

Pozostało 93% artykułu
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Nowy sondaż partyjny: PiS zyskuje. Dystans między KO coraz mniejszy
Polityka
Sondaż: Jakie poglądy ma Rafał Trzaskowski? Znamy opinię Polaków
Polityka
Polityczne Michałki: Rok rządu Tuska na trzy plus, a młodzi popierają Konfederację. Żółta flaga dla koalicji
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją