Baron w skarbie

Nad ministrem skarbu zawisła realna groźba odwołania. A jego kariera rozwijała się tak pięknie

Aktualizacja: 05.09.2009 04:24 Publikacja: 05.09.2009 04:23

Aleksander Grad - minister skarbu

Aleksander Grad - minister skarbu

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Powodem ewentualnej dymisji ministra miałoby być fiasko sprzedaży polskich stoczni. Szef rządu już w lipcu zapowiedział, że jeżeli ta transakcja nie dojdzie do skutku, Aleksander Grad będzie musiał odejść ze stanowiska. Teraz jednak zwleka z decyzją. Tymczasem coraz więcej osób powątpiewa, czy transakcja rzeczywiście była dogadana.

[srodtytul]Obrona Farfała[/srodtytul]

Na temat działalności Grada w resorcie skarbu można usłyszeć skrajne opinie. Poseł niezrzeszony Maciej Płażyński, założyciel PO, sądzi, że to jeden z najsłabszych ministrów rządu Donalda Tuska. Z kolei Jarosław Gowin z Platformy uważa Grada za jednego z najlepszych szefów resortu. I zaznacza, że bardzo dba on o odpolitycznienie spółek Skarbu Państwa.

Grad na wstępie urzędowania zapowiedział, że będzie obsadzał stanowiska w tych spółkach w drodze konkursów. Ale wkrótce zaczął robić wyjątki. Już w grudniu 2007 r. bez konkursu powołał nowego prezesa PZU, tłumacząc, że na procedurę konkursową nie ma czasu. Później działacze PO bez konkursów znaleźli posady w KGHM i spółkach zależnych. Konkursy okazały się też zbędne w spółkach gazowych.

Minister zasłynął także niespodziewaną interwencją w telewizji publicznej, gdy w lipcu zarysowała się możliwość odwołania p.o. prezesa TVP, byłego wszechpolaka Piotra Farfała. PO kontestowała wybór Farfała na szefa TVP i twierdziła, że jest to wyłączna wina PiS, które w poprzedniej kadencji zawiązało koalicję z LPR. Ale to właśnie decyzja Grada o zamknięciu walnego zgromadzenia akcjonariuszy TVP uratowała Farfała. Jeden z członków KRRiT ujawnił „Rz” kulisy tej historii. Zdradził innemu członkowi rady Lechowi Haydukiewiczowi z LPR, że następnego dnia zostanie powołana nowa osoba do rady nadzorczej TVP, co pozwoli na wyrzucenie Farfała z Woronicza. Na to Haydukiewicz miał powiedzieć: – W takim razie my zamkniemy walne zgromadzenie.

– Myślałem, że to żart, bo nie wierzyłem w takie bliskie związki LPR z PO – opowiada informator „Rz”. – Ale następnego dnia, 30 minut po wyborze nowego członka rady nadzorczej TVP, minister skarbu zamknął walne i w ten sposób zablokował zmianę na stanowisku prezesa telewizji.

[srodtytul]Solidne zaplecze[/srodtytul]

47-letni dziś Aleksander Grad przez lata odgrywał rolę polityka trzeciego, a nawet dalszego szeregu. Z wykształcenia geodeta, w końcówce PRL pracował w Przedsiębiorstwie Usług Geodezyjno-Kartograficznych. Zdobyte tam doświadczenie okazało się bezcenne. Po 1989 r., gdy gospodarkę socjalistyczną zastąpił wolny rynek, absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej założył firmę świadczącą usługi geodezyjne. To był strzał w dziesiątkę. Firma świetnie się rozwinęła. Dziś Małopolska Grupa Geodezyjno-Projektowa zatrudnia 200 pracowników, a Grad dorobił się pokaźnego majątku.

Samo prowadzenie firmy jednak mu nie wystarczało. Już w 1990 r. zaangażował się w działalność samorządową – został radnym i zastępcą wójta podtarnowskiej gminy Pleśna, w której mieszkał. Siedem lat później próbował wejść do wielkiej polityki – zaangażował się w budowę Ruchu Stu i wystartował do Sejmu z listy AWS. Mandatu nie wywalczył, ale za to dostał posadę wojewody tarnowskiego. Miał wówczas 35 lat. Jak udało mu się zdobyć to stanowisko?

– Na początku lat 90. zbudował sobie solidne zaplecze w Tarnowie, miał swoich ludzi we wszystkich powiatach, a przede wszystkim w tarnowskich Azotach, które są największym pracodawcą na tym terenie. Nawet krążyło powiedzenie: „kto z Gradem w zgodzie, tego bieda nie ubodzie” – wspomina Krzysztof Janik z SLD, wieloletni poseł z Tarnowa.

[wyimek]W Tarnowie krążyło powiedzenie: „kto z Gradem w zgodzie, tego bieda nie ubodzie” - Krzysztof Janikbyły, poseł SLD [/wyimek]

Według niego Grad miał też dobre kontakty z lokalnymi hierarchami kościelnymi (politycy PO mówią, że tak jest do dzisiaj) i tamtejszą „Solidarnością”, a to właśnie „S” rekomendowała go na stanowisko wojewody.

– W sprawach biznesowych dogadywał się z każdą opcją polityczną – zaznacza Janik.

[srodtytul]Najpierw było zdrowie [/srodtytul]

Grad był wojewodą tylko rok, bo w wyniku reformy administracyjnej forsowanej przez AWS województwo tarnowskie w 1999 r. przestało istnieć. Według Janika Grad jako wojewoda niczym szczególnym nie zasłynął. Zdaniem NIK – wręcz przeciwnie. Bo kontrola wykazała, że wojewoda wydał 590 tys. zł na organizację systemu informatycznego dla województwa tarnowskiego, gdy już było wiadomo, że będzie zlikwidowane. Grad bronił się, że wydatki były potrzebne, bo dzięki nim region tarnowski ma system informatyczny obsługi geodezyjnej.

Po rozwiązaniu województwa Grad trochę doradzał Bankowi Światowemu, ale szybko powrócił do polityki.

– Wiadomo było, że trzeba mu znaleźć posadę, a że razem z Franciszką Cegielską, ówczesną minister zdrowia, tworzył Ruchu Stu, to wylądował w zdrowiu – wspomina Płażyński, w czasach AWS marszałek Sejmu. Na stanowisku wiceministra też się szczególnie nie wykazał, a w 2000 r. z niejasnych powodów odszedł z resortu. Podobno chciał się skupić na pracy, która „bardziej wiąże się z jego zainteresowaniami”. Jakiej? tego nie powiedział. Rok później odnalazł się w Platformie i wreszcie wywalczył mandat.

Płażyński pamięta, że ku jego zaskoczeniu tarnowski poseł zajął się w Sejmie rolnictwem. – Rywalizował z Kazimierzem Plocke, obecnym wiceministrem rolnictwa, o tytuł głównego specjalisty PO ds. wsi – twierdzi. Jeszcze bardziej zdumiała go nominacja Grada na ministra Skarbu Państwa w 2007 r. – Widać jest wszechstronny, prawdziwy człowiek renesansu – ironizuje Płażyński.

Według Pawła Piskorskiego, byłego sekretarza generalnego PO, dziś lidera Stronnictwa Demokratycznego, Grad porzucił rolnictwo, żeby nie popaść w otwarty konflikt interesów, bo wchodząc do Sejmu, zasiadał jednocześnie w radzie nadzorczej swojej firmy. Łączył te dwie funkcje jeszcze w 2003 r. Później w firmie działała już tylko jego żona, również geodetka z wykształcenia. Zawiesiła tę działalność w dniu, w którym jej mąż został ministrem skarbu. „Rz” pisała w tym roku, że Małopolska Grupa Geodezyjno-Projektowa w cuglach wygrywa przetargi na zamówienia publiczne. Kilkanaście z nich wygrała już po nominacji Grada na ministra skarbu. Minister twierdził jednak, że nie można łączyć jego nominacji z wygrywanymi przez MGGP przetargami. Zapewnił też, że spółka działa jawnie i przejrzyście.

[srodtytul]Kat na wrogów[/srodtytul]

Według Piskorskiego karierę w PO Grad zawdzięcza w dużej mierze Janowi Rokicie, który mocno go promował. – Ale gdy tylko Rokita popadł w niełaskę u Tuska, Grad momentalnie się od niego odwrócił – twierdzi lider SD.

Lokalna prasa opisywała, jak to po wyborach samorządowych w 2002 r., gdy PO i PiS razem z LPR i Wspólnotą Małopolską szykowały się do objęcia władzy w sejmiku małopolskim, Jan Rokita, wtedy lider PO w regionie, odmówił podpisania porozumienia w tej sprawie. – Nie podpiszę się pod podziałem łupów – powiedział Rokita „Gazecie Wyborczej”. W rezultacie w imieniu PO umowę zawarł Grad. Dwa lata później był już liderem małopolskiej PO.

– Grad to polityk lojalny, zawsze dotrzymujący umów, ale potrafi też być twardy – ocenia poseł Jarosław Gowin.

Piskorski widzi to inaczej. – To typowy partyjny baron, zawsze promował wyłącznie swoich ludzi, starając się eliminować innych – mówi. Według lidera SD zwalczał ludzi, którzy mogli z nim rywalizować, np. senator Urszulę Gacek.

Historię tego konfliktu małopolscy politycy PO opisują inaczej: Gacek została wypromowana przez Grada. W 2006 r. dzisiejszy minister przegrał rywalizację o przywództwo w małopolskiej PO z Andrzejem Czerwińskim. Nowy lider miał wyciąć z władz regionalnych wszystkich ludzi Grada, ale Gacek zaproponował stanowisko wiceprzewodniczącej, a ona je przyjęła. – Grad uznał to za zdradę i konsekwentnie zaczął ją niszczyć – opowiada małopolski poseł. – Najpierw zadbał o to, żeby na liście PO do Senatu pojawił się silny kontrkandydat i Gacek przepadła w wyborach. Weszła jednak na miejsce Bogdana Klicha do europarlamentu. Gdy chciała ubiegać się w tym roku o reelekcję, Grad znów zadbał o silną konkurencję. W Tarnowie można nawet usłyszeć plotkę, że namówił PSL, by wystawiło kandydatkę do UE o nazwisku Gacek, co dezorientuje wyborców. Nie wiem, czy to prawda, ale w rezultacie Urszula zrezygnowała ze startu w wyborach.

Czy piękna kariera Grada zostanie przerwana z powodu niefortunnej sprzedaży stoczni? – Wszystko zależy od tego, co doradzą premierowi specjaliści od PR – śmieje się prominentny polityk PO. – Jeżeli uznają, że szef rządu nie może robić z gęby cholewy, to Grad spadnie. Jeżeli będą przekonywać premiera, że nie może odwołać ministra pod presją mediów – to ocaleje.

Grad nie odpowiedział na prośby „Rz” o rozmowę.

Powodem ewentualnej dymisji ministra miałoby być fiasko sprzedaży polskich stoczni. Szef rządu już w lipcu zapowiedział, że jeżeli ta transakcja nie dojdzie do skutku, Aleksander Grad będzie musiał odejść ze stanowiska. Teraz jednak zwleka z decyzją. Tymczasem coraz więcej osób powątpiewa, czy transakcja rzeczywiście była dogadana.

[srodtytul]Obrona Farfała[/srodtytul]

Pozostało 96% artykułu
Polityka
Lewica wybrała swoją kandydatkę na prezydenta
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Czarne chmury nad ministrem Wieczorkiem. Nawet wniosek PiS niewiele może już zmienić
Polityka
Sondaż: Jak zmieniło się zdanie Polaków o Nawrockim, gdy został kandydatem PiS?
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię