Powodem ewentualnej dymisji ministra miałoby być fiasko sprzedaży polskich stoczni. Szef rządu już w lipcu zapowiedział, że jeżeli ta transakcja nie dojdzie do skutku, Aleksander Grad będzie musiał odejść ze stanowiska. Teraz jednak zwleka z decyzją. Tymczasem coraz więcej osób powątpiewa, czy transakcja rzeczywiście była dogadana.
[srodtytul]Obrona Farfała[/srodtytul]
Na temat działalności Grada w resorcie skarbu można usłyszeć skrajne opinie. Poseł niezrzeszony Maciej Płażyński, założyciel PO, sądzi, że to jeden z najsłabszych ministrów rządu Donalda Tuska. Z kolei Jarosław Gowin z Platformy uważa Grada za jednego z najlepszych szefów resortu. I zaznacza, że bardzo dba on o odpolitycznienie spółek Skarbu Państwa.
Grad na wstępie urzędowania zapowiedział, że będzie obsadzał stanowiska w tych spółkach w drodze konkursów. Ale wkrótce zaczął robić wyjątki. Już w grudniu 2007 r. bez konkursu powołał nowego prezesa PZU, tłumacząc, że na procedurę konkursową nie ma czasu. Później działacze PO bez konkursów znaleźli posady w KGHM i spółkach zależnych. Konkursy okazały się też zbędne w spółkach gazowych.
Minister zasłynął także niespodziewaną interwencją w telewizji publicznej, gdy w lipcu zarysowała się możliwość odwołania p.o. prezesa TVP, byłego wszechpolaka Piotra Farfała. PO kontestowała wybór Farfała na szefa TVP i twierdziła, że jest to wyłączna wina PiS, które w poprzedniej kadencji zawiązało koalicję z LPR. Ale to właśnie decyzja Grada o zamknięciu walnego zgromadzenia akcjonariuszy TVP uratowała Farfała. Jeden z członków KRRiT ujawnił „Rz” kulisy tej historii. Zdradził innemu członkowi rady Lechowi Haydukiewiczowi z LPR, że następnego dnia zostanie powołana nowa osoba do rady nadzorczej TVP, co pozwoli na wyrzucenie Farfała z Woronicza. Na to Haydukiewicz miał powiedzieć: – W takim razie my zamkniemy walne zgromadzenie.