Europoseł, wcześniej poseł, szef partii w Szczecinie – Sławomir Nitras to wpływowy działacz PO. Występuje w licznych procesach związanych z ochroną dóbr osobistych – z równym zapałem chronił swoje dobra, jak naruszał cudze.
W ubiegłym tygodniu prawomocnie przegrał sprawę z Przemysławem Kazanieckim, byłym dyrektorem gabinetu marszałka województwa zachodniopomorskiego. Sąd nakazał Nitrasowi opublikowanie przeprosin w mediach. Dlaczego? Dwa lata temu Nitras dyskredytował go publicznie, twierdząc wbrew faktom, że Kazaniecki został wyrzucony z pracy dyscyplinarnie. Nie ma on wątpliwości, że Nitras wyreżyserował atak na niego, żeby odwrócić uwagę od odpowiedzialności PO za dwie afery w urzędzie marszałkowskim, które ujawnił.
Prawnik wygrał już z Nitrasem w sądzie cywilnym, ale bezskutecznie ściga go karnie o oszczerstwo (sprawa cywilna dotyczyła zniesławienia). Nitras najpierw zasłaniał się immunitetem posła, obecnie – europarlamentarzysty. – Nie odpuszczę Nitrasowi – zapowiada Kazaniecki. – To niby groźne zwierzę polityczne, ale jak mu ktoś powie "sprawdzam", okazuje się, że to papierowy tygrys.
[srodtytul]Mocne słowa [/srodtytul]
Nitras przegrał we wrześniu proces ze szczecińską "Gazetą Wyborczą" (ten wyrok nie jest prawomocny). Poszło o publikację zapisu rozmowy szefa Rady Miasta w Świnoujściu Zbigniewa Pomieczyńskiego z PSL i prezydenta miasta Janusza Żmurkiewicza, związanego z SLD. O Nitrasie padły mocne słowa ("To jest jeden łobuz. Ten s... cię szantażował"). Zapis upubliczniło wiele mediów, ale Nitras pozwał tylko "GW".