Liderka bez własnej frakcji

Grażyna Gęsicka była gwiazdą rządu PiS, jest przewodniczącą klubu. W samej partii jej pozycja nie urosła. Jeszcze?

Publikacja: 16.01.2010 03:45

Grażyna Gęsicka doradzała PO w kampanii w 2005 r. Niektórzy w Platformie do dziś nie mogą jej wybacz

Grażyna Gęsicka doradzała PO w kampanii w 2005 r. Niektórzy w Platformie do dziś nie mogą jej wybaczyć przejścia do PiS

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

W sejmowym gabinecie szefa Klubu PiS nie ma jeszcze zbyt wielu śladów tego, że od tygodnia nie urzęduje tu już Przemysław Gosiewski, lecz Grażyna Gęsicka. Tylko na najniższej półce regału stoją czerwone buty na koturnie. Na stole – kosz jabłek dla gości. Do wieczora większość z nich zniknie.

Grafik wypełniony po brzegi. – Ostro zabrała się do pracy – mówi „Rz” poseł PiS. – Wydaje polecenia miękko, ale tak, że nie da się ich lekceważyć. [wyimek]Była fachowcem. Teraz uczy się polityki zaczepnej, agresywnejWaldy Dzikowski, wiceszef Klubu PO[/wyimek]

Wyczekująco obserwuje ją cały klub. Ci, którzy tęsknią za Gosiewskim, mówią, że pewnie nie poradzi sobie z zarządzaniem, że jest zbyt nijaka i bez charyzmy.

Posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska (PiS) jest jednak pewna, że jej partyjna koleżanka sprawdzi się w nowej roli. – Jest pracowita, ma dystans do siebie – chwali. – Nie jest też konfliktowa. Jeśli się jej zdarzy czasem zdenerwować, nie krzyczy. Najwyżej stroi miny – śmieje się.

Niektórzy posłowie zauważyli, że potrafi słuchać.– Inaczej niż poprzedni szef, skraca dystans, ze wszystkimi przechodzi na ty – mówi nam parlamentarzysta. Inni trochę się boją nowych porządków. Gęsicka zapowiedziała już bowiem, że zajmie się dyscypliną. – Posłowie powinni być na głosowaniach, pracować w komisjach, powinni być aktywni – wyliczała.

[srodtytul]Z Rynu do opozycji[/srodtytul]

Do wojskowego drylu sama ma jednak uraz. Taki panował w internacie jej liceum w Giżycku. Dlatego wolała dojeżdżać 20 km PKS.

To jedyny element, który zmącił jej bajkową młodość w Rynie, trzytysięcznym miasteczku na Mazurach. Wyjechała tam z Warszawy (w której się urodziła) wraz z rodziną, gdy miała kilka lat. Jej ojciec pracował w stolicy w gazecie „Słowo Ludu”. Był okres stalinizmu, poszukiwano wrogów ludu. – Zażądano od ojca, by złożył zeznania przeciwko koleżance z pracy. Nie chciał tego zrobić. Wyjechaliśmy. Ale o takich sprawach się wtedy nie mówiło. Powód naszego wyjazdu poznałam niedawno – mówi Gęsicka. W Rynie ojciec pracował w szkole, matka w urzędzie. Mieszkali w zamku pokrzyżackim. – Mury były grube na cztery metry, we wnęce przyokiennej mieściły się dwa łóżka – wspomina posłanka. Do dziś buszuje po serwisach aukcyjnych w poszukiwaniu pocztówek z Rynu.

Wróciła jednak do stolicy – na studia socjologiczne. Potem pisała doktorat o związkach zawodowych w krajach kapitalistycznych. – Być może byłam jedyną osobą w Polsce, która zajmowała się tym tematem w sposób niemarksistowski – opowiada. – Gdy powstała „Solidarność”, pojawiło się zapotrzebowanie na ludzi, którzy znają historię ruchu związkowego i wiedzą, czym takie organizacje się zajmują.

Została więc ekspertem „Solidarności”. – Była odważna, czasem wręcz szalona – wspomina Paweł Śpiewak, socjolog z UW.

Gęsicka: – Jeździłam z wykładami do Gdańska, ale nie traktowałam tego jak szczególną odwagę. Myślałam sobie: Jedzie kobieta pociągiem, jak się służby przyczepią, to mogę się wyprzeć celu podróży.

– Była działaczką podziemia „Solidarności”, w jej mieszkaniu działy się różne rzeczy... ale w najlepszym tego słowa znaczeniu – powiedział o niej ostatnio Jarosław Kaczyński, co wzbudziło salwy śmiechu wśród dziennikarzy.

Prezes miał zapewne na myśli fakt, że w jej mieszkaniu spotykała się redakcja nielegalnego wówczas „Tygodnika Mazowsze”. Działała też we Wszechnicy Robotniczej, która w stanie wojennym organizowała wykłady dla robotników. W tym okresie poznała m.in. Longina Komołowskiego i Michała Boniego. Potem uczestniczyła w obradach Okrągłego Stołu w komisji ds. górnictwa.

W tym czasie pracowała też na UW. Jej współpracownicy zapamiętali ją jako osobę, którą drażniły nierówności społeczne. W 1989 roku w „Tygodniku Solidarność” omawiała ankietę nt. wysokości płac. Martwiła się ich dużą rozpiętością – od 30 tys. dla sprzątaczki do 300 tys. dla dyrektora.

Jej też na akademickiej pensji nie było łatwo. Tym bardziej że była już wtedy samotną matką po rozwodzie. Dorabiała jako ekspert – Komisji Europejskiej, Sejmu. W 1991 roku została wiceministrem w resorcie pracy kierowanym przez Boniego. W 1993 roku resort objął Komołowski i również powołał ją na zastępcę. – Gdy Lepper blokował drogi, pracowaliśmy nad pakietem dla wsi. Pracowała po nocach. Niestety, pakietu nie udało nam się wprowadzić – wspomina Komołowski. Wybory wygrało bowiem SLD.

[srodtytul]Gdy wybrała PiS[/srodtytul]

Jak poznała Jana Rokitę? Nie pamięta. Pracowali w rządzie AWS, ale chyba zetknęli się ze sobą już w podziemiu. To on zaprosił ją do doradzania PO w kampanii w 2005 r. Kiedy Platforma i PiS próbowały stworzyć koalicję, negocjowała po stronie PO. Z koalicji nic nie wyszło. Ale Gęsicka dostała propozycję wejścia do rządu Kazimierza Marcinkiewicza. – To ja wymyśliłem Ministerstwo Rozwoju Regionalnego i odkryłem Gęsicką – chwali się „Rz” Marcinkiewicz. Twierdzi, że to dzięki Gęsickiej do rządu wszedł Zbigniew Religa. – Powiedziała, że wejdzie do rządu, ale tylko razem z nim.

Inaczej historię wspomina Gęsicka: – Religa po pewnym wahaniu się zgodził. Mówił mi, że nie jest już młody, ma opracowaną koncepcję reformy służby zdrowia i jeżeli nie teraz, to już nigdy jej nie wprowadzi. Pomyślałam: „no, skoro Religa się zgodził, to i ja chyba mogę”.

Niektórzy w Platformie nie mogą jej wybaczyć zmiany partyjnych barw. – Radziła się mnie. Mówiłem, że nie jest członkiem PO, więc formalnie nic jej nie wiąże, ale że ja bym nie wchodził do rządu PiS – wspomina Waldy Dzikowski, wiceszef Klubu PO. – Zabrakło jej kręgosłupa.

– Pomyślałam, że jeśli powiem „nie”, to koledzy z PO przez chwilę będą mieli satysfakcję, że „Wanda nie chciała Niemca”, natomiast bardzo ważne sprawy dla Polski będą nieruszone – uzasadnia swoją decyzję Gęsicka. Wspomina, że zadzwonił do niej w tym czasie Tusk. Miała bałagan w torebce i nie zdążyła odebrać. Szef PO nagrał jej się na poczcie, prosił o kontakt w ważnej sprawie. Ale dzwonił z zastrzeżonego telefonu, więc nie mogła oddzwonić. – Niewykluczone, że życie mogło się potoczyć zupełnie inaczej – żartowała w rozmowie wideo z Igorem Janke dla tv.rp.pl. – Chociaż trudno mi sobie wyobrazić, jakimi argumentami Tusk mógłby operować.

Szybko została gwiazdą rządu PiS. „Wysokie Obcasy” nominowały ją dwa razy do tytułu Polki Roku. Cytat z uzasadnienia: „Nie robiąc wokół siebie rabanu, lekką ręką wydała 18 mld zł (i o to właśnie chodziło)”.

Maks Kraczkowski, poseł PiS, wówczas szef Komisji Gospodarki: – Urzędnicy z jej resortu nigdy się nie spóźniali, zawsze byli przygotowani.

Gdy PO wygrała wybory, resort Gęsickiej przejęła Elżbieta Bieńkowska. Zaiskrzyło. Gęsicka zarzuciła następczyni marazm w wykorzystywaniu środków unijnych. Nowa minister Gęsickiej – że zostawiła w resorcie „kartkę papieru” z tytułami nieprzygotowanych projektów przeciwpowodziowych. W spór włączył się Janusz Palikot. „Przykro mi, że prostytucja w polityce sięga nawet pani minister Gęsickiej” – twierdził wówczas. PiS zapowiedział wtedy przerwanie bojkotu TVN, by jej bronić.

[srodtytul]Na plakacie z szefem[/srodtytul]

W styczniu 2009 r. obok Kluzik-Rostkowskiej i Aleksandry Natalli-Świat pojawiła się na plakatach z Jarosławem Kaczyńskim podczas kampanii „Czyny, nie cuda”, która miała ocieplić wizerunek partii. – Żartowała wtedy, że nie umawiała się na kręcenie klipów, tylko na merytoryczną pracę – wspomina Kluzik-Rostkowska.

Być może jej obawy nie były bezpodstawne. Po tej kampanii zaczęło się mówić o trzech posłankach jako o „aniołkach PiS”. Kiedy została szefem klubu partii, niektóre media pisały o niej m.in. „paprotka”. – To nie jest paprotka – osoba, którą można po prostu gdzieś postawić, żeby stała – broni jej Komołowski. Dodaje, że stanowisko szefa klubu to kolejny etap wchodzenia Gęsickiej głębiej w politykę. – Z ciekawością przyglądam się temu procesowi. Zawsze była przede wszystkim ekspertem.

– Jestem pełen podziwu, patrząc, jak rozwija się jej kariera polityczna w tak trudnej partii jak PiS. Idzie do przodu, nie tworząc żadnych koterii – ocenia Maciej Płażyński, jeden z założycieli Platformy.

Z mniejszym entuzjazmem obserwuje jej metamorfozę Dzikowski. – Była świetnym fachowcem. Teraz, niestety, uczy się polityki zaczepnej, agresywnej. Najbliższy okres może być dla niej przełomowy. Może wypracować sobie wyrazisty polityczny image.

– Jest tak przezroczysta, tak totalnie bez charyzmy, że trudno jej będzie zdobyć jakiś wizerunek – mówi poseł PiS.

Jednak to kwestie wizerunkowe miały podobno wpływ na przekazanie jej schedy po Gosiewskim. Do takiego ruchu miał przekonać prezesa PiS Adam Bielan. – Gosiewski był dla niego zbyt niezależny – mówi nasz informator z PiS.

Inny zdradza, że z sondaży wynika, że w partii są dwie osoby, które zawsze są oceniane dobrze: Krzysztof Putra i Gęsicka. Sama mówi o sobie, że trafia i do widzów TVN, i słuchaczy Radia Maryja.

Za byłą minister przemawiał ponoć jeszcze jeden argument. – Prezes ma już dość grupek, które nazywają się frakcjami – twierdzi polityk PiS. – Gęsicka się w takie rzeczy nie bawi, po prostu robi swoje – zaznacza i dodaje, że dzięki temu nie ma wewnątrzpartyjnej opozycji. Jednak jest i druga strona medalu – brak przynależności do frakcji powoduje, że jej jedynym punktem umocowania jest wola prezesa.

W sejmowym gabinecie szefa Klubu PiS nie ma jeszcze zbyt wielu śladów tego, że od tygodnia nie urzęduje tu już Przemysław Gosiewski, lecz Grażyna Gęsicka. Tylko na najniższej półce regału stoją czerwone buty na koturnie. Na stole – kosz jabłek dla gości. Do wieczora większość z nich zniknie.

Grafik wypełniony po brzegi. – Ostro zabrała się do pracy – mówi „Rz” poseł PiS. – Wydaje polecenia miękko, ale tak, że nie da się ich lekceważyć. [wyimek]Była fachowcem. Teraz uczy się polityki zaczepnej, agresywnejWaldy Dzikowski, wiceszef Klubu PO[/wyimek]

Pozostało 94% artykułu
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"