Dr Sergiusz Trzeciak, autor książki „Marketing polityczny w Internecie”, zwraca uwagę, że mimo iż szczyt popularności blogi polityczne mają już nieco za sobą, to nadal są ważnym sposobem komunikacji z wyborcami. Ale pod dwoma warunkami: szczere wpisy powinny pojawiać się w nich w miarę często. – Nic tak nie szkodzi politykowi jak martwy blog. Pokazuje, że polityk nie jest aktywny – podkreśla Trzeciak.
Biorąc pod uwagę te wskazówki, można ocenić, że blog najbardziej szkodzi byłemu rzecznikowi PiS Adamowi Bielanowi. Uruchomił go w maju 2009 r. w trakcie kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Zamieścił zaledwie dwa wpisy i zamilkł. W dodatku w blogu wciąż figuruje jako polityk PiS, choć w tym roku przeszedł do PJN. Bielana ratuje to, że jest bardzo aktywny w serwisie Twitter.
Świeżych wpisów trudno też szukać w blogu rzecznika rządu Pawła Grasia. Ostatni pochodzi z 2007 r. A przecież Graś był pierwszy blogerem wśród polskich parlamentarzystów. – Założyłem blog w lutym 2004 r. – opowiada. – Przez kilka lat starałem się go prowadzić bardzo starannie, ale po wygranych przez nas wyborach w 2007 r. liczba moich obowiązków tak wzrosła, że nie byłem w stanie tego robić tak jak wcześniej.
Dlaczego nie zlikwidował martwego blogu? – Z sentymentu. Lubię czasem tam zajrzeć i przypomnieć sobie, czym żyłem np. w 2005 r. – odpowiada.
Pierwszy wpis Kaczyńskiego do wczoraj też pozostawał jedynym w jego blogu. Zdaniem Eryka Mistewicza, specjalisty od wizerunku politycznego, prezes PiS jak najszybciej powinien zamieścić kolejny.