Sześciu nowych ministrów w rządzie Tuska. I wicepremier

Zapowiadana przez premiera od kilku miesięcy rekonstrukcja rządu nie przyniosła wielkich niespodzianek. Większość nazwisk nowych ministrów wyciekła wcześniej do mediów. Zaskoczeniem jest jedynie szef resortu finansów.

Publikacja: 20.11.2013 21:54

Mateusz Szczurek przejmuje schedę po Rostowskim

Mateusz Szczurek przejmuje schedę po Rostowskim

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Mateusz Szczurek, Minister finansów

Wybór bankowego ekonomisty na następcę Jacka Rostowskiego to zaskakująca decyzja. Na giełdzie nazwisk pojawiały się co prawda osoby związane z rynkiem finansowym, ale w ich szanse na zajęcie opuszczonego po sześciu latach ministerialnego fotela mało kto wierzył.

Kim jest nowy minister finansów? 38-latek z Warszawy, ekonomista, absolwent polskich i zagranicznych uczelni. Zawodowo od zawsze związany z ING Bankiem Śląskim. Ostatnio pełnił tam funkcję głównego ekonomisty na Europę Środkowo-Wschodnią.

– To była moja rekomendacja. Oddaję Ministerstwo Finansów w bardzo dobre ręce – oświadczył ustępujący minister. Jak wynika z informacji „Rz", w poszukiwanie odpowiedniego kandydata najmocniej zaangażowany był szef Rady Gospodarczej przy Premierze Jan Krzysztof Bielecki. I to on miał zaproponować kandydaturę Szczurka.

Nowy minister finansów dotychczas znany był z komentowania wydarzeń gospodarczych, choć nie był ekonomistą z pierwszych stron gazet. O polityce rządu wypowiadał się rzadko, dlatego trudno ocenić, jaki ma pogląd na kluczowe kwestie gospodarcze. – Jest bardzo dobrym ekonomistą, ale trudno powiedzieć, jakim będzie ministrem finansów. Wiem, że był zdecydowanym przeciwnikiem wejścia Polski do strefy euro, ale nie znam jego poglądów na temat polityki gospodarczej – mówi Ryszard Petru, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

– Nie jest ani zaciekłym liberałem, ani zwolennikiem socjalnej wizji gospodarki. Jego poglądy są umiarkowane. Bardzo ważne i pewnie brane pod uwagę przy wyborze jest to, że doskonale umie poruszać się na arenie międzynarodowej – mówi z kolei osoba z rynku finansowego dobrze znająca nowego ministra finansów.

Koalicyjni politycy o Szczurku mówią krótko: to wielki znak zapytania. Sam o swoich priorytetach mówił wczoraj lakonicznie.

– Moim zadaniem jest umożliwienie skoku rozwojowego Polski. Zapewnienie, by ten skok nie był krótkotrwały, nie był skokiem w przepaść – powiedział na konferencji prasowej Szczurek. Obok wspierania wzrostu gospodarczego jako priorytet wymienił też utrzymanie bezpieczeństwa finansów publicznych.

Jednym z głównym kryteriów, jakie przyjął premier przy wyborze nowego ministra finansów, był niewątpliwie stosunek do zmian w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Szczurek nie jest zwolennikiem samej idei OFE, ale, jak mówią jego koledzy z rynku, nie popierał w pełni radykalnych pomysłów Jacka Rostowskiego. W niedawnym wywiadzie dla TV Republika Szczurek, pytany o to, czy po forsowanych przez rząd zmianach wybrałby OFE czy ZUS, odpowiedział: Ja na pewno wybiorę OFE.

Mimo to ekonomiści nie sądzą, aby Szczurek o przetrwanie funduszy walczył. – Nie było możliwości, żeby bez akceptacji dla zmian w OFE i kształtu budżetu na przyszły rok otrzymał nominację na to stanowisko – mówi Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu. Nie spodziewa się, że nowy minister finansów zaproponuje ambitne reformy strukturalne, które poprawią kondycję finansów publicznych.

– Takie zmiany muszą mieć poparcie polityczne. Szczurek nie jest politykiem, jest ekspertem wynajętym na dwa lata, którego zadaniem jest doprowadzenie do końca bieżących projektów rządu i dopięcie reszty przed wyborami w 2015 r. – mówi Jankowiak.

– Wydaje mi się, że nie został powołany po to, aby zaproponować coś nowego w polityce gospodarczej rządu, raczej będzie administrował te prace, które są już w toku – uważa też Mirosław Gronicki, b. minister finansów.

Podobne obawy mają opozycyjni politycy. – Pytanie jest zasadnicze: na ile pan Szczurek będzie mógł samodzielnie kształtować polskie finanse, a na ile będzie zmuszony iść drogą swojego poprzednika – pytał wczoraj Patryk Jaki, rzecznik Solidarnej Polski.

– Oczekujemy, że nowy minister finansów będzie kontynuował główne kierunki polityki gospodarczej Jacka Rostowskiego – przyznaje Rafał Benecki, który w 2011 r. przejął po Szczurku obowiązki głównego ekonomisty ING.

Wydaje się, że wyzwań przed Mateuszem Szczurkiem stoi niewiele. Zmiany w OFE wkrótce trafią do Sejmu, budżet na przyszły rok jest gotowy.

– Pozostaje nam zrobić wszystko, aby wyjść z procedury nadmiernego deficytu, i tak zaplanować wydatki w budżecie na 2015 r., aby wspierać wzrost gospodarczy, a nie tylko bieżącą konsumpcję, aby nie doprowadzić do nadmiernego zadłużenia – mówi Gronicki.  – Deregulacja gospodarki, ułatwianie działalności przedsiębiorstw, zwiększenie przejrzystości systemu podatkowego i konkurencyjności polskiej gospodarki – wymienia zadania dla nowego ministra finansów Ryszard Petru. Wielu ekonomistów podkreśla, że Szczurek jest tylko elementem strategii przetrwania rządu do wyborów. – Poprzednia ekipa dokonała poluzowania w finansach publicznych, ta ekipa będzie wykorzystywała tę przestrzeń do finansowania wydatków unijnych – mówi Jankowiak.

O ile więc w ciągu najbliższych dwóch lat w gospodarce nie wydarzy się coś niespodziewanego, o tyle nowy minister finansów pozostanie raczej w cieniu awansowanej wczoraj na wicepremiera Elżbiety Bieńkowskiej, która od tej pory będzie grała pierwsze skrzypce w rządzie.

—Agnieszka Kamińska

Elżbieta Bieńkowska, wicepremier, minister infrastruktury i rozwoju

Resort, którym pokieruje, powstanie z połączenia Ministerstwa Rozwoju Regionalnego oraz Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej. Pierwszym od 16 listopada 2007 r. kierowała Bieńkowska, drugim do ubiegłego tygodnia Sławomir Nowak, którego pracę zakończyła afera zegarkowa.

O tym, że Elżbieta Bieńkowska może zostać wicepremierem, „Rz" pisała już w styczniu br. Jeszcze wcześniej, pod koniec ubiegłego roku, brytyjski tygodnik „The Economist" przedstawił jej sylwetkę, widząc ją w przyszłości nawet w roli premiera. Dywagacje te brały się m.in. stąd, że jeszcze wtedy premier Donald Tusk był wymieniany jako kandydat europejskiej chadecji na szefa Komisji Europejskiej.

Choć sama minister wtedy dość stanowczo zaprzeczała (na pytanie, czy widzi się jako przyszłą premier, padła odpowiedź: „Nigdy. Nie jestem politykiem. Jestem technokratą"), to było wiadomo, że jest przed nią przyszłość. Tym bardziej że dość powszechnie była zawsze oceniana jako jeden z najlepszych ministrów w obu rządach Tuska. Również sam premier cenił minister rozwoju.

Bieńkowska od początku urzędowania sprawnie zarządza pieniędzmi unijnymi dla Polski z polityki spójności (regionalnej), co jest może nawet bardziej doceniane przez Komisję Europejską i inne kraje UE niż u nas w Polsce. Polska jest stawiana przez Brukselę jako udany wzór wykorzystania dotacji unijnych. Bieńkowska dzieli się tymi pieniędzmi z władzami województw, przekazując im w zarządzanie coraz większe kwoty na regionalne programy operacyjne.

Mimo że utworzenie resortu infrastruktury można uznać za niespodziankę, to z punktu widzenia zarówno zarządzania pieniędzmi unijnymi, jak i rozwoju kraju, w tym infrastruktury, jest to pomysł sensowny. W latach 2007–2013 i 2014–2020 największym krajowym programem operacyjnym jest „Infrastruktura i środowisko", z którego finansowane są m.in. inwestycje transportowe (drogowe, kolejowe, lotnicze), środowiskowe, energetyczne oraz te związane z budową infrastruktury: kultury, zdrowotnej i szkolnictwa wyższego. Budżet tego programu w latach 2007–2013 to 37,7 mld euro, w tym wkład UE to 28,3 mld euro.

W latach 2014–2020 na nowy program zwany potocznie „Infrastrukturą i środowiskiem bis" Unia wyłoży 24,1 mld euro (ponad 100 mld zł) z 72,9 mld euro przyznanych Polsce na lata 2014–2020 (w cenach bieżących ma to być nawet 80,5 mld euro).

– Analizując strukturę rządu, połączenie tych ministerstw jest zasadne. Zarówno z punktu widzenia kwestii rozwojowych, planistycznych, jak i wykorzystania środków unijnych – mówi „Rz" Waldemar Sługocki, poseł PO (w latach 2010–2011 wiceminister rozwoju regionalnego). – Resort rozwoju regionalnego zawsze był interdyscyplinarny. Połączenie z transportem to dobre rozwiązanie – dodaje Sługocki.

Również zdaniem Jerzego Kwiecińskiego, eksperta BCC i byłego wiceministra rozwoju, ma to sens. – Podniesienie rangi tego resortu było potrzebne. Teraz koordynacja polityki rozwoju będzie w rządzie znacznie silniejsza, co przełoży się też na lepsze wykorzystanie dotacji z UE, szczególnie tych na drogi i koleje – mówi Kwieciński. Jego zdaniem najważniejsze zadania stojące przed Bieńkowską to podpisanie tzw. umowy partnerstwa z Komisją Europejską i wynegocjowanie nowych programów operacyjnych na okres 2014–2020 oraz jednoczesne wydanie wszystkich pieniędzy z UE, w tym na kolej, z budżetu na lata 2007–2013. – Do tego dochodzą zadania związane z zagospodarowaniem przestrzennym kraju oraz cały szereg kwestii regulacyjnych leżących w gestii resortu transportu. Chodzi m.in. o IV pakiet kolejowy i pomoc publiczną dla sektora lotniczego. Do tego dochodzi nadzór nad spółkami, choćby kolejowymi – wylicza Kwieciński.

Jak nominację Bieńkowskiej na wicepremiera oceniają ludzie, którzy z nią współpracowali?

– Swoją pracą w ostatnich latach zasłużyła na ten awans i zapewne jak mało kto w tym kraju poradzi sobie z obszernym i problematycznym obszarem, jakim jest choćby transport i rozwój przestrzenny kraju – mówi „Rz" Krzysztof Hetman, marszałek lubelski, szef PSL w tym regionie i były wiceminister rozwoju regionalnego (z Bieńkowską pracował trzy lata). Jego zdaniem awans Bieńkowskiej był oczywisty nie tylko dla polityków, ale i dla obserwatorów.

?– Bieńkowska to osoba decyzyjna, która jasno i klarownie wytycza cele, a potem konsekwentnie dąży do ich realizacji. Jest wymagająca, ale współpracowników traktuje podmiotowo – mówi Sługocki. Jak podkreśla, Bieńkowska dysponuje też niezbędnym doświadczeniem samorządowym, rządowym i europejskim. – To właściwa osoba na trudne czasy. Predestynują ją do tego wykształcenie, doświadczenie i osobowość – podsumowuje Sługocki. – To jeden z najlepszych ministrów Tuska, jeśli nie najlepszy. Jest decyzyjna i dobrze zorganizowana – wtóruje Kwieciński.

„Rz" zapytała też, jaki będzie podział nadzoru nad resortami gospodarczymi. Jednak nikt w ministerstwie rozwoju ani gospodarki nie chce się na ten temat wypowiadać.

—Artur Osiecki

Joanna Kluzik-Rostkowska, Minister edukacji narodowej

Do tej pory nie była politykiem szczególnie aktywnym w obszarze edukacji. W rządzie PiS była ministrem pracy i polityki społecznej, a także przez chwilę wiceministrem rozwoju regionalnego. Obejmując tekę ministra edukacji, podjęła się trudnego zadania przekonania społeczeństwa do reformy obniżającej wiek szkolny. Nie udało się to dwóm jej poprzedniczkom – Katarzynie Hall i Krystynie Szumilas. Działania tej drugiej wręcz obniżyły społeczne zaufanie do tej reformy. W tej kwestii Kluzik-Rostkowska może liczyć na wsparcie premiera, który osobiście zaangażował się w rozmowy z reprezentowaną przez Karolinę i Tomasza Elbanowskich fundacją Rzecznik Praw Rodziców, która zebrała ok. 1 mln podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum edukacyjnego. Szef rządu w towarzystwie nowej szefowej MEN na początku grudnia ma spotkać się z nimi ponownie. Na poprzednim spotkaniu zadeklarował, że będzie chciał modyfikować reformę.

– Nie mam żadnych wątpliwości, że polskie dzieci są wystarczająco mądre i dojrzałe, aby zacząć szkołę w wieku lat sześciu – oznajmiła wczoraj na konferencji z premierem Kluzik-Rostkowska, wskazując, że jest to jedna z trzech pierwszoplanowych rzeczy, którymi zamierza się zająć.

Ale może się okazać, że sprawa sześciolatków zejdzie na drugi plan. Radykalizujący się Związek Nauczycielstwa Polskiego grozi rządowi wejściem w spór zbiorowy, wcześniej zapewniał także o gotowości nauczycieli do strajku. Sprawa ma związek z kosmetycznymi zmianami w Karcie nauczyciela, które przygotowała Szumilas. Już w najbliższą sobotę nauczyciele mają manifestować w Warszawie. Chcą, by rząd ze zmian się wycofał. Tymczasem Kluzik-Rostkowska, jeszcze jako polityk PJN, wielokrotnie deklarowała, że jest za likwidacją Karty, a co najmniej poważną jej reformą. Takie stanowisko na pewno nie pomoże jej w mediacjach z nauczycielami, które czekają ją już na początku urzędu. Na wczorajszym spotkaniu Kluzik-Rostkowska nie ogłosiła żadnego pomysłu na edukację. Z jej wypowiedzi można wnioskować, że będzie kontynuować prace nad e-podręcznikiem, który ma odciążyć domowe budżety. Stwierdziła także, że chce lepiej przygotować młode pokolenie do wejścia na rynek pracy, co należy interpretować jako ciąg dalszy reformy programowej, która weszła do szkół w 2009 r.

– Chciałabym, (...) żeby ci, którzy będą opuszczali polskie szkoły – oprócz twardych umiejętności posiadania wiedzy byli również przygotowani w sensie miękkich umiejętności, do współpracy, przygotowani na ponoszenie porażek – wyjaśniła.

—Artur Grabek

Maciej Grabowski, Minister środowiska

Szef resortu środowiska, od listopada 2008 r. jest wiceministrem finansów odpowiedzialnym za system podatkowy w Polsce. – Ostatnio zajmował się m.in. przygotowaniem projektu ustawy o opodatkowaniu wydobycia ropy i gazu. Z tego zadania wywiązał się bardzo dobrze, co, jak sądzę, było jedną z podstawowych przyczyn powołania go na ministra środowiska – mówi „Rz" Tomasz Chmal, ekspert Instytutu Sobieskiego.

Dodaje, że Grabowski w projekcie tej ustawy nie tylko zadbał o interesy państwa, ale też tak przeprowadził dialog z firmami poszukującymi w Polsce gazu z łupków, że te nie miały większych uwag do obciążenia ich w przyszłości nowymi rodzajami podatków od wydobycia. Co więcej, to za jego sprawą datę ich wprowadzenia przesunięto na 2020 r. Zdecydowanie gorzej z drugą łupkową ustawą szło resortowi środowiska. Chodzi o zmiany do prawa geologicznego i górniczego. Na ich podstawie zamierzano m.in. uregulować na nowo kwestie związane z przyznawaniem koncesji oraz powołać Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych, państwową spółkę, która ma mieć udziały w łupkowych koncesjach.

– Minister Grabowski dał się poznać jako osoba, która słucha opinii innych i, co najważniejsze, chce rozmawiać. To daje szanse, że zostaną wypracowane najlepsze możliwe rozwiązania i w konsekwencji nastąpi przyśpieszanie poszukiwań w skałach łupkowych – twierdzi Chmal.

Tego samego od Grabowskiego oczekuje również premier Donald Tusk, który wprost mówi, że istnieje potrzeba radykalnego przyspieszenia prac dotyczących łupkowych regulacji. Również sam minister potwierdził, co będzie głównym celem kierowanego przez niego resortu. – Nasze bogactwa naturalne mogą być jeszcze mocniejszym bodźcem rozwoju kraju. Przyspieszenie wydobycia gazu niekonwencjonalnego, gazu z łupków – to moje priorytety – stwierdził Grabowski.

Izabela Albrycht, prezes Instytutu Kościuszki, zwraca z kolei uwagę, że poza nowymi regulacjami w resorcie środowiska musi zostać zbudowany zespół kompetentnych ekspertów, który wypracuje strategię rozwoju i model wspierania poszukiwań oraz produkcji ropy i gazu, w tym niekonwencjonalnego. – Nowy minister rozumie potrzebę tych zmian, a także poprawy relacji z inwestorami oraz dbania o polskie interesy w Brukseli, to dobrze rokuje – mówi „Rz" Albrycht. – W najbliższych tygodniach szczególnie ważne będzie, aby minister Grabowski walczył o niezaostrzanie unijnych przepisów środowiskowych dotyczących poszukiwań i produkcji gazu z łupków – dodaje.

Jej zdaniem konieczna jest również duża aktywność resortu w obszarze prowadzenia polityki klimatycznej. – Polska powinna mocniej sprzeciwiać się administracyjnym działaniom UE w zakresie ograniczenia emisji CO2. Konieczne wydaje się zwłaszcza naukowe zweryfikowanie podstaw polityki klimatycznej wspólnoty, gdyż coraz więcej pojawia się raportów mówiących o tym, że to nie człowiek jest odpowiedzialny za zmiany klimatu – zauważa Albrycht.

Mimo że dotychczas Grabowski nie miał prawie nic wspólnego ze sprawami środowiska, to w ocenie ekspertów dotychczasowe jego dokonania powinny mu pomóc. Grabowski jest doktorem ekonomii Uniwersytetu Gdańskiego oraz inżynierem nawigatorem w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni. Pracował w Polskich Liniach Oceanicznych jako oficer pokładowy. Przez 18 lat rozwijał Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, gdzie przez pewien czas był wiceprezesem. Brał też udział w pracach nad przygotowaniem Strategii Rozwoju Kraju 2007–2015.

—Tomasz Furman

Lena Kolarska-Bobińska, Minister nauki i szkolnictwa wyższego

Od 2009 r. posłanka Parlamentu Europejskiego zasiadająca m.in. w Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii. To najprawdopodobniej jest klucz do jej nominacji na stanowisko ministra nauki i szkolnictwa wyższego. W nowej perspektywie finansowej w ramach programu Horyzont 2020 UE zamierza rozdysponować na badania naukowe i innowacyjność ponad 70 mld euro. Spora część tej kwoty ma trafić na projekty naukowe w sektorze energetyki, dotyczące gazu łupkowego czy czystych technologii węglowych, a więc strategicznych źródeł energii z punktu widzenia polskiej gospodarki. Zadaniem prof. Kolarskiej-Bobińskiej będzie wykorzystanie swoich wpływów w instytucjach unijnych, które pomogą przetransferować jak największą ilość pieniędzy z tej puli do Polski. – Uważam, że nauka jest wygraną nowego budżetu europejskiego właśnie ze względu na środki. Teraz musimy te pieniądze wspólnie ze środowiskami naukowymi wydawać bardzo efektywnie i skutecznie – powiedziała wczoraj na wspólnej konferencji z premierem.

Nieuzasadnione są zarzuty o jej braku umiejętności zarządzania. Kolarska-Bobińska w latach 1991–1997 nie tylko była dyrektorem Centrum Badania Opinii Społecznej, ale też gruntownie zreformowała tę instytucję. Potem przez 12 lat stała na czele Instytutu Spraw Publicznych. Przedstawiciele środowiska akademickiego, którzy wówczas z nią współpracowali, dają jej spory kredyt zaufania. Szef Fundacji Rektorów Polskich, prof. Jerzy Woźnicki, który dla ISP przygotowywał program reformy szkolnictwa wyższego, spodziewa się, że polityka Kolarskiej-Bobińskiej będzie umacniała europejskie trendy rozwojowe dotyczące szkolnictwa wyższego. – Można się spodziewać działań na rzecz internacjonalizacji uczelni, zarówno w kwestii wymiany studentów czy kadry naukowej, jak i wspólnych, ponadgranicznych projektów badawczych czy edukacyjnych – mówi „Rz" Woźnicki. Środowisko akademickie liczy, że po objęciu teki ministra nauki Kolarska-Bobińska przeprowadzi krytyczną analizę projektu nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym, której autorem jest jej poprzedniczka Barbara Kudrycka.  Nie należy się spodziewać, że dwa lata przed wyborami nowa minister nauki przeprowadzi reformę finansowania uczelni. Jednak w obliczu niżu demograficznego i słabnącej pozycji wielu uczelni bez wątpienia będzie zmuszona rozpocząć debatę o nowym modelu ich funkcjonowania.

—Artur Grabek

Rafał Trzaskowski, Minister administracji i cyfryzacji

Syn znanego pianisty i kompozytora Andrzeja Trzaskowskiego i brat dyrektora Piwnicy pod Baranami jest absolwentem filologii angielskiej, ukończył też prestiżowe Kolegium Europejskie w Natolinie i Instytut Stosunków Międzynarodowych UW. Trzaskowski zna angielski, francuski, hiszpański i rosyjski, był stypendystą Fundacji Sorosa w Oksfordzie, uczył się też w Paryżu, USA i Australii.

Przez wiele lat był bliskim współpracownikiem Jacka Saryusz-Wolskiego, który poznał przyszłego ministra cyfryzacji, gdy ten był jego studentem i zaprosił do współpracy.

– Jacek jest bardzo dobrze przygotowany do nowej roli. Jest kompetentny, otwarty, ma duże umiejętności komunikacyjne – wychwala przyszłego ministra Saryusz-Wolski. Dodaje, że zawsze na niego stawiał. – To młody człowiek dający nadzieję – dodaje.

Cztery lata temu Trzaskowski sam został europosełem. Udało mu się zdobyć mandat dzięki kampanii w Internecie oraz wsparciu znanych przyjaciół. Wsparli go wtedy m.in. Michał Żebrowski, Daniel Olbrychski, Zbigniew Zamachowski. A Urszula Dudziak i Grzegorz Turnau nagrali dla niego wyborcze spoty.

Następcę Boniego wychwala też Igor Ostrowski, były wiceminister administracji i cyfryzacji, a dziś partner w kancelarii Dentons. – To właściwy człowiek na właściwym miejscu, zwłaszcza w aspekcie cyfryzacji – uważa. Zdaniem Ostrowskiego największymi wyzwaniami dla nowego ministra będzie e-puap i dokończenie informatyzacji kraju. A przede wszystkim budowanie programu operacyjnego Polska Cyfrowa. – Naprawdę jest się nad czym pochylić – uważa Ostrowski.

—Janina Blikowska

Andrzej Biernat, Minister sportu i turystyki

To jedyna nominacja Tuska dla polityka z silnej partyjnej frakcji. Biernat wraz z Ireneuszem Rasiem zasiadają w sejmowej komisji sportu. W kuluarach byli znani jako najwięksi krytycy Joanny Muchy na stanowisku ministra sportu.

Jednak duet Biernat-Raś kojarzony jest w PO przede wszystkim z tzw. spółdzielnią. Donald Tusk od dłuższego czasu wykorzystuje to środowisko w zwalczaniu politycznych przeciwników. Ostatnio byli oni zwolennikami wyrzucenia z partii Jarosława Gowina. Od wielu lat są w sporze z Grzegorzem Schetyną.

To Raś jest przewodniczącym komisji, a Biernat był jego zastępcą. Jednak notowania nowego ministra wzrosły, gdy wygrał partyjną walkę w regionie łódzkim. Z kolei Rasia w Małopolsce zastąpił Grzegorz Lipiec.

– Tusk uznał, że musi dać coś spółdzielni. Nie było innej możliwości, żeby spłacić dług za zwalczanie Schetyny, a przed nimi kolejne starcie, na sobotniej Radzie Krajowej – ocenia w rozmowie z „Rz" Adam Hofman, który z ramienia PiS jest wiceszefem komisji sportu.

Zdaniem Zbigniewa Girzyńskiego Biernat ma większe niż Raś zasługi w zwalczaniu Schetyny i to przesądziło o nominacji. – Kwalifikacje merytoryczne mają na zbliżonym poziomie – ocenia poseł PiS. Sam Raś w rozmowie z „Rz" nie chciał tego komentować. – Nie podzielicie nas z posłem Biernatem – uciął.

Jego zdaniem najważniejszym zadaniem nowego ministra jest m.in. kontynuacja promocji zdrowego trybu życia, ułożenie dobrych relacji ze związkami sportowymi, odbudowanie budżetu ministerstwa po latach kryzysu. – Najtrudniejsze będzie uporządkowanie spraw związanych z zarządzaniem i zapłatą podwykonawcom Stadionu Narodowego – dodaje. Raś przypomina, że w przyszłym roku ważny jest wynik na igrzyskach w Soczi i sukces organizacyjny mistrzostw świata w siatkówce.

– Imprezy to tylko PR. Jeśli to ministerstwo ma mieć sens, to musi ono uporządkować sferę związków sportowych – uważa Hofman.

—Paweł Majewski

Mateusz Szczurek, Minister finansów

Wybór bankowego ekonomisty na następcę Jacka Rostowskiego to zaskakująca decyzja. Na giełdzie nazwisk pojawiały się co prawda osoby związane z rynkiem finansowym, ale w ich szanse na zajęcie opuszczonego po sześciu latach ministerialnego fotela mało kto wierzył.

Pozostało 99% artykułu
Polityka
Piotr Serafin dla „Rzeczpospolitej”: Unijny budżet to polityka zapisana w cyfrach
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora
Polityka
Hołownia w Helsinkach, czyli cała naprzód na północ
Polityka
Hołownia: Polskie zaangażowanie na Ukrainie tylko pod parasolem NATO
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Wybory prezydenckie. Sondaż: Kandydat Konfederacji goni czołówkę, Hołownia poza podium