Powodów, dla których w ostatnich dniach atmosfera w koalicji rządzącej wyraźnie się pogorszyła, jest co najmniej kilka. Po pierwsze, ogólny klimat wokół rządu jest coraz gorszy. Gabinet premiera Donalda Tuska i on sam znów są oskarżani o zbyt reaktywne podejście, tym razem w sprawie kryzysu na granicy polsko-niemieckiej.
Po drugie, świeży jest, a na dodatek wywołany przez samą Koalicję Obywatelską, kryzys wokół wyborów prezydenckich. Czyli rozkręcane od pewnego momentu próby podważenia ich wyniku przez niektórych polityków, oskarżenia o fałszerstwa, radykalizacja i niezrozumiała nawet dla koalicjantów postawa premiera, który dopiero w ostatni piątek wyraźnie zmienił ton. To wszystko wywołało ostrą reakcję współrządzących z PSL i Polską 2050. – Jeszcze długo będziemy wychodzić z konsekwencji podejścia do wyniku wyborów i szkód, które sobie wyrządziliśmy – przyznaje jeden z naszych rozmówców z PO.
Czytaj więcej
Słowa „tu nic się nie dzieje” wracają tu do mnie refrenem. Ruch Obrony Granic nie zdobył sympatii...
Po trzecie, realnie w koalicji nadal są spory, w tym o kształt nowego rządu, nie mówiąc już o personaliach, o których nie było jeszcze realnej rozmowy liderów. A to personalia zawsze budzą najwięcej emocji.
Po czwarte, kropką nad „i” są fatalne notowania rządu m.in. w badaniach CBOS. W ostatnim sondażu przeciwników rządu jest już 47 proc. (wzrost o 3 pp wobec pomiaru z maja). Liczba zwolenników pozostaje na poziomie 32 proc. Ogółem jest to najgorsza pozycja rządu w CBOS od początku kadencji. To sprawia, że nastroje przed następną rundą rozmów liderów są takie, a nie inne. I to mimo realizacji kolejnych rządowych programów, jak np. pierwszych wypłat tzw. renty wdowiej. Dopiero niedawno też funkcję objął rzecznik rządu Adam Szłapka – po kilkunastu miesiącach, gdy gabinet w ogóle nie miał rzecznika.