Gospodarz spotkania, szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski w odpowiedzi na pytanie „Rzeczpospolitej” stawia sprawę jasno: „to jest wielki test dla naszego kontynentu. Stany Zjednoczone mówią nam wyraźnie, że muszą się zająć swoimi wyzwaniami w dziedzinie bezpieczeństwa na Dalekim Wschodzie, na Pacyfiku, a Europa winna przejąć większą odpowiedzialność za swoją obronę”.
Tego egzaminu oblać się nie da, bo sprowadza się on przede wszystkim do odpowiedzi na pytanie, czy Ukraina zdoła nadal oprzeć się rosyjskiej ofensywie, nawet przy znacznie mniejszym wsparciu Ameryki?
Wojna w Ukrainie będzie jeszcze trwała lata – obawia się Radosław Sikorski
– To jest kluczowy moment dla wojny rosyjsko-ukraińskiej. My, jako Europejczycy, musimy na poważnie poinformować Ukraińców, na co mogą liczyć do końca tego roku i w perspektywie następnych lat – mówi Sikorski. I dodaje: – Od dawna stawiam tezę, że wojny kolonialne przeważnie niestety trwają około dekady. W przypadku Ukrainy oczywiście zależy, jak zdefiniuje się moment, w jakim zaczął się ten konflikt (starcia na wschodzie Ukrainy rozpoczęły się już w 2014 roku, ale inwazja Rosji na pełną skalę w lutym 2022 – red.). To jest więc wojna, która już trwa dobrych parę lat. Ale niestety nie widzimy żadnych oznak tego, że Rosja jest gotowa ją zakończyć – powiedział naszej gazecie szef MSZ.
Czytaj więcej
Traktat, jaki podpiszą w piątek w Nancy Donald Tusk i Emmanuel Macron, to odpowiedź na zagrożenie...
– Mam wrażenie, że cała dobra wola Stanów Zjednoczonych i Ukrainy, która przecież jednostronnie zdecydowała się na bezwarunkowe zawieszenie broni, jest przedmiotem bezczelnych drwin Rosji. Putin najpierw ogłasza jednodniowe zawieszenie broni, które nawet zweryfikować jest trudno, a teraz chce tylko mieć spokój podczas parady 9 maja. Nie tak się kończy wojny. Niestety, trzeba więc założyć, że Ukraina będzie nadal potrzebowała naszego wsparcia. O tym będziemy na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych rozmawiać – powiedział Sikorski.