Marek Migalski: Rozliczenia w PiS? Tak, ale jeszcze nie teraz

W PiS panuje niezadowolenie, ale na zewnątrz partii pokój. Jeszcze.

Publikacja: 21.02.2024 03:00

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: AFP

Poprzednie porażki wyborcze PiS skutkowały frondami, odejściami z partii lub masowymi wyrzuceniami z niej. Musi budzić zdziwienie fakt, że po 15 października nic takiego się nie stało. Przyczyną jest kalkulacja zarówno lidera, jak i potencjalnych rebeliantów. Sytuacja zmieni się jednak po elekcji do Parlamentu Europejskiego.

Długa tradycja secesji w partii

Każda przegrana ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego przynosiła rewolucję w życiu wewnętrznym PiS. Po oddaniu władzy w 2007 roku z funkcji wiceprezesów odeszli Ludwik Dorn, Kazimierz M. Ujazdowski i Paweł Zalewski (pierwszy został z niej później wyrzucony, pozostali politycy odeszli sami). Podobnie postąpili kolejni posłowie, co skutkowało powstaniem Polski XXI, której formalnym szefem był Jarosław Sellin, ale najważniejszą postacią – prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz.

Przegrana Jarosława Kaczyńskiego w elekcji prezydenckiej 2010 roku przyniosła powstanie partii Polska Jest Najważniejsza.

Z kolei przegrana Jarosława Kaczyńskiego w elekcji prezydenckiej 2010 roku przyniosła powstanie partii Polska Jest Najważniejsza. Krótko po tych wyborach szef PiS zmienił strategię z kampanii, która choć nie zakończyła się wygraną, to przyniosła wzrost poparcia dla partii i samego jej prezesa. Ową zmianę skrytykował w liście otwartym do Kaczyńskiego autor tego artykułu, za co został wyrzucony z delegacji PiS w ECR. Decyzję tę publicznie krytykowały między innymi Joanna Kluzik-Rostkowska, była szefowa kampanii, i Elżbieta Jakubiak, za co nieoczekiwanie zostały usunięte z partii. W geście solidarności z nimi z PiS wystąpili Paweł Poncyljusz, niedawny rzecznik kampanii, oraz Paweł Kowal, lider tzw. muzealników. Do tej grupy dołączyli Michał Kamiński i Adam Bielan. Tak powstała PJN.

Rok później z PiS zostali wyrzuceni Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski i Tadeusz Cymański – za krytykę nieudanej kampanii do Sejmu w 2011 roku. Wraz z nimi partię opuściło kilkanaścioro posłów i posłanek, tworząc Solidarną Polskę. Notabene, nie zrobili tego wówczas zaliczani do „ziobrystów” Beata Szydło i Andrzej Duda. Za tę „zdradę” swego dotychczasowego patrona politycznego, za pokazanie giętkości swych kręgosłupów moralnych zostali kilka lat później wynagrodzeni przez Kaczyńskiego rolami kandydatów na premiera i prezydenta kraju.

Powodów do niezadowolenia i ze strony prezesa partii, i ze strony jego członków nie brakuje.

Musi budzić zdziwienie, że z podobnymi do opisanych powyżej procesami nie mamy do czynienia obecnie. Wszak powodów do niezadowolenia i ze strony prezesa partii, i ze strony jego członków nie brakuje. Dlaczego zatem panuje taki spokój, a PiS prezentuje się – przynajmniej na pozór – jako zwarta formacja?

Spokój przed burzą

Przyczyną są nadchodzące wybory samorządowe i europejskie. Kaczyńskiemu nie opłaca się uruchomienie mechanizmów rozliczeniowych, bowiem spowodowałoby to, po pierwsze, spadki notowań PiS, a po drugie, powstanie jakichś nowych podmiotów politycznych, które miałyby szanse zaistnienia na forum publicznym i zyskania poparcia dzięki efektowi nowości. Zwłaszcza w elekcji do PE, najłatwiejszej dla nowych formacji ze względów organizacyjnych i formalnych, sztuka pokonania progu wyborczego mogłaby się udać i – tym samym – stworzyć konkurencję dla ugrupowania Kaczyńskiego.

Kilka miesięcy po wyborach europejskich

Co jednak ciekawe, uruchomienie obecnie procesu rozliczeń nie opłaca się także potencjalnym frondystom. Liczą oni bowiem na to, że w ramach Zjednoczonej Prawicy zyskają mandaty na różnych szczeblach samorządu terytorialnego lub w Brukseli. Wolą nie ryzykować i na razie grają w ramach PiS.

Czytaj więcej

PiS ma problem. Z Jarosławem Kaczyńskim już nie wygra, bez niego się rozpadnie

Ale wszystko to zmieni się w dzień po elekcji europejskiej. Po pierwsze, Kaczyński nie będzie już musiał się liczyć z chwilowymi konsekwencjami i spodziewanym spadkiem poparcia społecznego dla swojej partii i ruszy do szukania winnych klęski 15 października. Po drugie, nic do stracenia nie będą mieli także ci, którzy nie znajdą ciepłych synekur w samorządach i jeszcze cieplejszych w PE. Oni także dadzą upust swojej frustracji z powodu oddania władzy i odsunięcia ich od państwowych środków, z których oni lub ich koledzy tak bezwstydnie korzystali w ciągu ostatnich ośmiu lat.

Rozliczenia w PiS zatem nastąpią, ale nie tak, jak w poprzednich przypadkach, zaraz po przegranych wyborach, lecz kilka miesięcy później. Nic się w tej sprawie nie zmieniło – ani w polskiej polityce, ani w myśleniu o niej Jarosława Kaczyńskiego.

Autor jest politologiem, profesorem Uniwersytetu Śląskiego

Poprzednie porażki wyborcze PiS skutkowały frondami, odejściami z partii lub masowymi wyrzuceniami z niej. Musi budzić zdziwienie fakt, że po 15 października nic takiego się nie stało. Przyczyną jest kalkulacja zarówno lidera, jak i potencjalnych rebeliantów. Sytuacja zmieni się jednak po elekcji do Parlamentu Europejskiego.

Długa tradycja secesji w partii

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Ukrainiec ucieka przed poborem. Lawina wniosków o ochronę międzynarodową
Polityka
Zajączkowska-Hernik: Konfederacja będzie bronić obrotu gotówkowego
Polityka
Trzecia Droga przekłada termin prezentacji list wyborczych. Hołownia wskazał powód
Polityka
Obajtek odpowiada na wpis Tuska: Po ile dziś w Polsce paliwo?
Polityka
Sondaż CBOS: Gwałtowny spadek poparcia dla KO
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?