Pęknięcie w NATO. Turcja blokuje rozszerzenie o Finlandię i Szwecję

Turcja odwołuje rozmowy z Finlandią i Szwecją w sprawie ich członkostwa w sojuszu.

Publikacja: 25.01.2023 03:00

Pęknięcie w NATO. Turcja blokuje rozszerzenie o Finlandię i Szwecję

Foto: AFP

To miało być błyskawiczne rozszerzenie sojuszu północnoatlantyckiego. Bo przecież Szwecja i Finlandia są od lat partnerami NATO z nowoczesnymi siłami zbrojnymi gotowymi do przełączenia się z dnia na dzień na tryb sojuszu. Gdy w maju 2022 roku złożyły wnioski akcesyjne, wydawało się, że ich przyjęcie będzie formalnością.

Mijają jednak kolejne miesiące i Turcja nie ratyfikuje akcesji tych państw. Co więcej, we wtorek tureckie media państwowe poinformowały, że kraj ten odłożył na czas nieokreślony nową rundę rozmów ze Szwecją i Finlandią w sprawie kandydatur obydwu państw do członkostwa w sojuszu.

Turcja żąda od Szwecji ekstradycji działaczy kurdyjskich, czego ta nie może zrobić, bo sprzeciwia się Sąd Najwyższy. Eksperci uważają, że ta sytuacja na pewno przeciągnie się do maja, bo wtedy odbywają się wybory w Turcji. A dla opinii publicznej fakt, że prezydent Erdogan broni honoru Turcji i stawia weto krajowi, który gości społeczność kurdyjską i pozwala na antytureckie demonstracje, może być plusem.

Czytaj więcej

Andrzej Łomanowski: Europa bez liderów

Na razie ta zwłoka w procesie rozszerzenia nie wywołała alarmu u nordyckich kandydatów, choć Pekka Haavisto, szef fińskiej dyplomacji, wspomniał, że w razie dalszej zwłoki Helsinki rozważą samodzielne przyłączenie się do sojuszu. Przedłużający się okres oczekiwania na ostateczny akces do NATO teoretycznie może stwarzać zagrożenie dla bezpieczeństwa tych dwóch krajów. Pokazały Rosji, że chcą dołączyć do sojuszu, co jest wielką porażką strategiczną Moskwy. Ale jednocześnie ciągle pozostają poza nim, a więc też i poza parasolem ochronnym wynikającym z zapisów artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego, precyzującego, że atak na jednego z sojuszników jest atakiem na cały sojusz. Właśnie ten argument – czas oczekiwania na członkostwo i obawa przed prowokowaniem Rosji – bardzo mocno wybrzmiał w debacie przed złożeniem wniosku o rozszerzenie w Finlandii i niektórzy ostrzegali przed katastrofalnymi konsekwencjami. Okazało się jednak, że nie mieli racji.

– Rosja praktycznie nie zareagowała na tę decyzję. Widać, że jest kompletnie zajęta Ukrainą, nie ma możliwości aktywnego sprzeciwiania się tej akcesji. Wygląda wręcz, jakby chciała zamieść sprawę pod dywan, świadoma swojej porażki – mówi „Rzeczpospolitej” Matti Pesu, ekspert Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (FIIA). Zwraca też uwagę, że wiele krajów na piśmie lub w formie oficjalnych ustnych deklaracji dało Finlandii gwarancje bezpieczeństwa. – USA, Wielka Brytania, Francja, inne kraje nordyckie. Od wielu miesięcy wojska amerykańskie i brytyjskie prowadzą wspólne ćwiczenia z wojskami fińskimi w naszym kraju – mówi Pesu.

Finlandia bardzo aktywnie wspiera Ukrainę. We wtorek w Kijowie prezydent Finlandii Sauli Niinisto spotkał się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, który informował go o przygotowaniach Rosji do kolejnego ataku na masową skalę.

To miało być błyskawiczne rozszerzenie sojuszu północnoatlantyckiego. Bo przecież Szwecja i Finlandia są od lat partnerami NATO z nowoczesnymi siłami zbrojnymi gotowymi do przełączenia się z dnia na dzień na tryb sojuszu. Gdy w maju 2022 roku złożyły wnioski akcesyjne, wydawało się, że ich przyjęcie będzie formalnością.

Mijają jednak kolejne miesiące i Turcja nie ratyfikuje akcesji tych państw. Co więcej, we wtorek tureckie media państwowe poinformowały, że kraj ten odłożył na czas nieokreślony nową rundę rozmów ze Szwecją i Finlandią w sprawie kandydatur obydwu państw do członkostwa w sojuszu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA
Polityka
Nowy sondaż z USA: Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem. Jest jedno "ale"
Polityka
Afera na Węgrzech. W Budapeszcie protest przeciwko Viktorowi Orbánowi. "Zrezygnuj"
Polityka
Donald Trump reklamuje Biblię. Sprzedawaną za 59,99 dolarów