Niemiecki urząd ds. dzieci i młodzieży Jugendamt odebrał polskiej rodzinie mieszkającej w Niemczech córeczkę Lenkę trzy dni po porodzie. Urzędnicy twierdzili, że dziecko pod opieką matki „uschnie" i będzie niedożywione. Zarzucili matce Lenki, że nie jest przygotowana do wychowania dziecka. Rodzice Lenki złożyli skargę do sądu Kirchheim unter Teck w sprawie bezprawnego odebrania noworodka przez Jugendamt. Sąd przychylił się do skargi Polaków i nakazał urzędnikom oddać dziecko.
Sprawy dotyczące odbierania dzieci polskim rodzinom przez niemiecki Jugendamt są od lat na porządku dziennym. Zazwyczaj kończą się one tragedią całych rodzin. Lecz w sprawie małej Leny mamy happy end.
Michał Wójcik, wiceminister sprawiedliwości: Dowiedzieliśmy się o tej sprawie prawie dwa tygodnie temu z komunikatorów internetowych, na których zwykli ludzie gorąco dyskutowali na ten temat. Sprawa trafiła bezpośrednio na ręce ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, który osobiście wydał mi polecenie, aby dokładnie to zbadać. Od samego początku sprawa mocno bulwersowała. Władze niemieckie zaledwie kilkadziesiąt godzin po porodzie odebrały noworodka matce, argumentując tę decyzję złymi warunkami materialnymi.
Jakie działania zostały podjęte przez polskie władze?
Pierwszym krokiem było zwrócenie się Ministerstwa Sprawiedliwości do resortu sprawiedliwości Niemiec o podstawę prawną decyzji o odebraniu dziecka. Czasami w takich sprawach sytuacja nie jest bowiem czarno-biała i pierwsze emocjonalne informacje mijają się z faktami. W przypadku Lenki okazało się, nie było żadnych podstaw, aby odebrać to maleńkie dziecko rodzicom. Sprawa była o tyle skandaliczna, że nie dotyczyła patologii czy znęcania się nad noworodkiem. Mieliśmy tu do czynienia z typową urzędniczą, pozbawioną uczuć machiną Jugendamtu, a nie z winą rodziców, z którymi byliśmy w stałym kontakcie, aż do ogłoszenia korzystnego dla nas wyroku niemieckiego sądu. Mieliśmy też stały kontakt z ich pełnomocnikiem. Wystąpiliśmy ponadto o pomoc do naszych placówek dyplomatycznych w Niemczech. Chcę podkreślić, że zarówno ambasador RP w Berlinie, jak i konsul generalny w Monachium wykonali olbrzymią pracę, obejmując specjalnym nadzorem tę sprawę. Po naszej interwencji zaangażowali się także rzecznik praw dziecka i rzecznik praw obywatelskich.