Sąd mógłby być bardziej obiektywny – uznał jeden z posłów Ruchu Palikota, komentując poniedziałkowy werdykt w sprawie krzyża wiszącego w sali plenarnej Sejmu. Zabrzmiało to jak słynne powiedzenie z filmu „Sami swoi": sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.
Werdykt sądu, który nie tylko potwierdził zasadność obecności krzyża w Sejmie, ale także zarzucił partii domagającej się tolerancji dla wszelkich mniejszości brak tolerancji dla większości, jest ogromną porażką tego ugrupowania.
Janusz Palikot przebojem zdobył scenę polityczną, umiejętnie szermując hasłami antyklerykalnymi i wolnościowymi. Stara lewica skupiona w Sojusz Lewicy Demokratycznej przecierała oczy ze zdumienia, że pod takimi sztandarami można zdobyć nowych wyborców.
Tyle że Palikotowi nie wyszło jak dotąd nic z przedwyborczych obietnic – nie doprowadził do zalegalizowania marihuany, choć w tym przypadku miał po swojej stronie potężnych sprzymierzeńców: część celebrytów i byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Próba złagodzenia ustawy antyaborcyjnej została zduszona w zarodku. Związki partnerskie blokuje PO. Sprawę in vitro załatwił osobiście premier, omijając parlament.
Klubowi Palikota nie udało się też zalegalizować bimbrownictwa czy prostytucji. Tak, tak, ledwie rok temu ta partia zasypywała media takimi pomysłami. Kto dziś o nich pamięta?